Tomasz Petraszek. Człowiek ze stali

Kapitan Rakowa Częstochowa przeszedł niezwykle burzliwą i trudną drogę, by trafić do ekipy spod Jasnej Góry i reprezentacji Czech.


Tomas Petraszek to niewątpliwie jeden z najważniejszych zawodników Rakowa. W klubie jest od czterech lat. W tym czasie awansował wraz z nim z II ligi do ekstraklasy. Teraz z ekipą spod Jasnej Góry walczy o mistrzostwo kraju. Ma także szansę na wyjazd na mistrzostwa Europy jako reprezentant Czech. Mało kto jednak wie, że ta historia mogła wyglądać zupełnie inaczej, a sam Petraszek mógł nigdy więcej nie pojawić się na boisku.

Piłka wygrała z hokejem

Urodził się w niewielkich, liczących ledwie 550 mieszkańców Czesticach, oddalonych o 28 km od Hradec Kralove i 32 km od Pardubic – dwóch największych miast w okolicy. Jak mówił sam Petraszek w rozmowie z nami ponad rok temu – każdy tam zna każdego, a ludzie są bardzo serdeczni. Zanim wybuchła pandemia, liczna grupa z rodzinnej miejscowości przyjechała na jedno z jego spotkań ligowych.

– Przyjechali wspierać nie tylko mnie, ale i całą drużynę. Wśród nich była moja mama, która widziała mój pierwszy mecz, odkąd gram w Polsce. Byli też dziadkowie, którzy wiele dla mnie znaczą, koledzy z dziecięcych lat. Dla mnie to było naprawdę duże wydarzenie – mówił wtedy Petraszek. Sportem interesował się od dziecka. Wtedy nie mógł się jednak zdecydować, czy wybrać hokej – jak jego dziadek i pradziadek, czy jednak piłkę nożną.

– W wieku 6 lat równocześnie zacząłem grać w hokeja i piłkę. Długo uprawiałem je razem. W wieku 12-13 lat musiałem się jednak zdecydować na jedną dyscyplinę. Hokej zszedł na dalszy plan – opowiada czeski obrońca. Wybrał piłkę.

Niedostatecznie dobry

Zaczynał w FC Hradec Kralove, klubie I ligi. O ile w latach juniorskich był pewnym punktem swojego zespołu, o tyle z wielu stron dostawał komunikaty, że nie jest dostatecznie dobry; że przez wzrost brakuje mu szybkości i zwrotności. Ostatecznie nigdy nie zadebiutował w pierwszym zespole, ani na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Czechach. Od 2012 roku był wypożyczany do klubów z niższych lig.

Dopiero w 2014 otrzymał szansę debiutu w III lidze. W FK Kolin (obecnie klub IV ligi czeskiej) pierwszy raz wystąpił w na drugim poziomie rozgrywkowym. Tam również długo nie zagrzał miejsca. Po rundzie jesiennej sezonu 2014/15 pojawiła się dla Petraszka szansa wyjazdu za granicę, a konkretnie do Floty Świnoujście.

Transfer z korupcją w tle

Gdyby Petraszek ostatecznie trafił do ówczesnego I-ligowca, to prawdopodobnie jego historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Flota w tamtym czasie miała ogromne problemy finansowe, przez co zresztą – pod koniec sezonu 2014/15 – wycofała się z ligi. W przerwie zimowej szukała jeszcze wzmocnień. Wybór padł na Petraszka. Wystąpił w sparingu z Pogonią Szczecin. Flota nie straciła gola, a czeski stoper upilnował Marcina Robaka.

Petraszek po tym meczu podpisał z Flotą kontrakt. Nie była to jednak najlepsza decyzja, do czego sam zawodnik przyznał się w jednym z wywiadów. Po podpisaniu umowy udał się do Niemiec, gdzie Flota miała zgrupowanie. Podczas niego rozegrano spotkanie z Babelsbergiem, klubem z IV ligi niemieckiej.

Kapitan Rakowa w listopadzie 2017 roku przeżył dramat. Bakteria, która zaatakowała jego organizm mogła doprowadzić do dramatycznego końca kariery.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus

Zespół z Świnoujścia sensacyjnie go przegrał. Petraszek w nim nie wystąpił i chyba na własne szczęście. Kilka miesięcy później PZPN wszczął wobec Floty postępowanie dyscyplinarne. Chodziło o potencjalne ustawienie tamtego spotkania.

Po zgrupowaniu w Niemczech drużyna ze Świnoujścia udała się do Hiszpanii. Petraszek, jak sam mówił, był najgorszy ze wszystkich – zagrał tylko w jednym sparingu, który zdecydowanie mu nie poszedł. Flota zrezygnowała z jego usług, on sam źle się czuł w drużynie, dlatego wrócił do Czech, a podpisany wcześniej kontrakt unieważniono.

Szansa od losu

Powrót do ojczyzny po nieudanym wyjeździe do Świnoujścia był dla Petraszka niezwykle gorzki. Musiał łączyć grę w Viktorii Żiżkov z pracą dla Flashscore – popularną stroną z wynikami sportowymi na żywo. Jego ówczesna drużyna to jeden z najstarszych czeskich klubów. Musiał jednak występować wtedy na trzecim poziomie rozgrywkowym. Powodem był brak licencji na grę wyżej.

W tamtym czasie w głowie Petraszka pojawiały się myśli o zakończeniu kariery, tym bardziej, że dostał dobrą ofertę pracy. Udało mu się jednak odbudować formę. W kolejnej rundzie strzelił 5 goli, a Viktoria awansowała na zaplecze czeskiej I ligi. Wtedy też pojawiła się oferta z Rakowa.

Łatwo nie było

Negocjacje trwały trzy miesiące. Nie można się jednak temu dziwić. Petraszek po poprzedniej, nieprzyjemnej przygodzie z Flotą nie był pewny czy transfer do Częstochowy będzie odpowiednim ruchem. Przekonała go jednak wizja właściciela klubu, Michała Świerczewskiego, a także fakt, że na jedno z ligowych spotkań – z MFK Chrudim, bezpośrednim rywalem Victorii o awans – przyjechał ówczesny prezes Rakowa, Krzysztof Kołaczyk.

To nie była zresztą jedyna wizyta przedstawicieli klubu, by obserwować Petraszka. Łącznie oglądali go w akcji cztery razy. Z początkiem lipca obrońca przyjechał pod Jasną Górę, gdzie kilka miesięcy wcześniej zawitał trener Marek Papszun, którego losy z Petraszkiem przeplatają się od czterech lat.

Petraszek w Częstochowie czuje się jak w domu. Wraz z narzeczoną mieszkają w niej od czterech lat. Jeżeli Czech do końca umowy pozostanie w Rakowie, to spędzi ich pod Jasną Górą siedem. Fot. Rafał Rusek/PressFocussFocus

Ja trafiłem do Rakowa w kwietniu, kilka miesięcy przed Tomkiem. Razem przeszliśmy tę daleką drogę. Od razu miałem przekonanie, że ten „wieżowiec” będzie dla nas niezwykle wartościowy i wokół niego będziemy mogli zbudować drużynę.

Tak też się stało. Oczywiście wielu zawodników, którzy tutaj z nami byli, a obecnie są w innych klubach, przyłożyło rękę do miejsca, w jakim obecnie się znajdujemy. Wiadomo jednak, że Tomek był filarem, fundamentem zespołu, który ciągle się rozwijał. Ludzie się zmieniali, ale on ciągle był liderem – podkreśla szkoleniowiec Rakowa.

Papszun wiedział po kogo sięga. W II lidze Petraszek nie pojawił się na boisku tylko w jednym spotkaniu, częstochowianie wywalczyli awans na zaplecze ekstraklasy. Wraz z końcem sezonu sielanka się zakończyła, a zaczęły ogromne problemy.

Bakteria, która wszystko zmieniła

Petraszek w I lidze był wyróżniającym się zawodnikiem. Ba, w 14 spotkaniach strzelił 5 goli. To sporo jak na środkowego obrońcę. Wybierano go do jedenastek rundy, wychwalano jego grę, a nawet wróżono transfer do ekstraklasy.

Miał kilka meczów, w których nie wystąpił. Po spotkaniu z Miedzią Legnica, w połowie listopada 2017 roku, Petraszek na murawie nie zameldował się aż do lipca kolejnego roku. Praktycznie od początku tamtego sezonu miał problemy ze ścięgnem. Wdał się w nie stan zapalny. W wspomnianym starciu z Miedzią Petraszek starł się z Fabianem Piaseckim.

– Jego noga, mówiąc po piłkarsku, została przeorana. Powstała rana, która nie wyglądała najlepiej – mówi o tamtej sytuacji Papszun. Petraszka zabrakło w kadrze na zgrupowanie. Wszyscy myśleli, że chodzi o przenosiny do innego klubu, gdyż Czech był w wybornej dyspozycji. Prawda okazała się inna.

– W ranę wdała się jakaś bakteria. Lekarze nie mogli wykryć, co to jest, ale przede wszystkim jej zneutralizować. W pewnym momencie doszło do zakażenia. To była nietypowa sytuacja. Ta bakteria się wyciszała i atakowała z powrotem. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim nie tylko u zawodnika, ale w ogóle u człowieka.

Istniało poważne ryzyko amputacji. To byłaby tragedia ludzka. O sporcie nie ma nawet co mówić. Byłoby to równoznaczne z końcem kariery – opowiada szkoleniowiec Rakowa.

Sytuacja wyglądała naprawdę dramatycznie. Petraszek przed świętami przeszedł dwie operacje. Następnie trafił do Siemianowic Śląskich, do Centrum Leczenia Oparzeń. Kolejne miesiące spędził w szpitalu w Jastrzębiu. Tam, pod okiem profesora Krzysztofa Ficka, powoli wracał do zdrowia.

W lipcu 2018 roku wrócił do treningów, a od października ponownie zaczął grać regularnie. Jednym z jego pierwszych występów w pełnym wymiarze czasowym było spotkanie z Lechem w Pucharze Polski. Od tego czasu praktycznie do października zeszłego roku grał od deski do deski. Wtedy też przytrafiła mu się kolejna kontuzja.

Piękny rok

Uraz wykluczył go z gry do końca minionego roku. Teraz Czech przygotowuje się w Poznaniu, aby w styczniu wrócić do gry.

– Proces rehabilitacji jest trudny i wymagający. Myślę, że nawet bardziej niż nasz treningowy. Tam po prostu jest mniej czasu. Tomek jest zaabsorbowany tym, by wrócić do pełni sił – mówi Papszun. Determinacja Petraszka nie dziwi. Stoper ma za sobą niezwykle udany rok. Razem z Rakowem, pierwszy raz w historii klubu, znalazł się na pozycji lidera ekstraklasy i walczy o tytuł. Do dobrych występów dokłada niezwykle ważne bramki. Poza tym przedłużył z Rakowem kontrakt do 2023 roku. Jeżeli go wypełni, to pod Jasną Górą spędzi łącznie 7 lat. Dobre występy nie przeszły bez echa. Udało mu się zadebiutować w reprezentacji.

Walczy o Euro

Droga do kadry była dla Czecha niezwykle kręta. Po wielu latach walki na niższych szczeblach, awansach z Rakowem, wreszcie niezwykle groźnej chorobie, Petraszek wystąpił w reprezentacji Czech. Miało to miejsce 7 października 2020 roku, choć gdyby nie pandemia, trykot drużyny narodowej założyłby już w marcu.

– Debiut reprezentacyjny w meczu z Cyprem był podsumowaniem tej pięknej historii, acz ciernistej drogi. Ta choroba, o której wspominaliśmy, to był jeden z trudnych, a nawet bardzo trudnych momentów, ale takich było w jego życiu wiele, zanim pojawił się w Rakowie. To był piękny moment dla Tomka, ale i dla mnie niesamowita chwila, gdy zobaczyłem go w reprezentacyjnej koszulce. To było coś nieprawdopodobnego, ponieważ widziałem, ile to wymagało od niego trudu i poświęcenia oraz wiary w to, że można dojść do takiego poziomu.

Dalej mu kibicuję i wierzę, że będzie w stanie wywalczyć sobie w tej kadrze stałe miejsce – mówi Marek Papszun. Na razie ma na swoim koncie dwa występy. Byłoby ich więcej, gdyby nie kontuzja, jakiej się nabawił w październiku. Szybki powrót do zdrowia jest dla niego kluczowy. Im szybciej wróci do gry, tym ma większe szanse na wyjazd na mistrzostwa.

Porządny człowiek

Petraszek ma wiele atutów piłkarskich. Dobrze zbudowany, silny i wysoki defensor potrafiący świetnie grać głową nie tylko w swoim polu karnym. Zwykle to na tych aspektach się skupiamy i nad nimi dywagujemy. A jaki jest poza boiskiem?

– Największą jego zaletą jest to, że jest dobrym, porządnym człowiekiem. To jest najważniejsze, zawsze od tego wychodzę, współpracując z ludźmi i oceniając ich. To jest jego największą wartością i niech nią pozostanie – tak Czecha opisuje trener Papszun. Petraszek udowadnia to na każdym kroku. Poza boiskiem stara się pomagać innym, między innymi angażował się w akcje charytatywne. W czasie pierwszej fali pandemii starał się propagować odpowiednie zachowanie.

Materiał na film?

Historia Petraszka jest niezwykła. Pomimo wielu niedogodności, problemów w klubach i ze zdrowiem, braku wiary ze strony trenerów na początku piłkarskiej drogi, potrafił o siebie zawalczyć. Dzięki temu jest w stanie spełniać swoje marzenia.

– To piękna historia, która powinna motywować młodych chłopaków, nie tylko sportowców. Pokazuje ona, że niemożliwe nie istnieje, a Tomek jest tego świetnym przykładem. Przysłowia, słowa, opowieści – to wszystko fajnie brzmi, ale trudno sobie to wyobrazić. Rzeczywistość to bowiem co innego.

W tej konkretnej sytuacji mamy namacalny przykład człowieka, który przeszedł to wszystko i jest w takim, a nie innym miejscu. Ale to wszystko nie przyszło samo, trzeba mieć wartości, trzeba być dobrym człowiekiem, wierzyć, zaufać i oddać to, co ludzie tobie przekazują, bo to do ciebie wróci. To wszystko z Tomkiem się spaja i wiąże – kończy Marek Papszun.


Tomas PETRASZEK
kraj: Czechy
pozycja na boisku: obrońca
urodzony: 2 marca 1992, Rychnov nad Kneżnou
kluby: FC Hradec Kralove, SK Hlavice, SK Roudnice nad Labem, FK Kolin, Flota Świnoujście, SK Prevysov, FK Slavoj Vysehrad, FK Viktoria Żiżkov, Raków Częstochowa.

Liczby Petraszka
123 MECZE
rozegrał w barwach Rakowa. W obecnej kadrze ekipy spod Jasnej Góry więcej występów ma tylko Piotr Malinowski.

31 GOLI strzelił dla Rakowa (8 w ekstraklasie, 13 w I lidze, 8 w II lidze i 2 w Pucharze Polski).

1 CZERWONĄ KARTKĘ zobaczył do tej pory. Miało to miejsce 27 kwietnia 2019 roku w starciu z ŁKS-em Łódź, jeszcze w I lidze


Na zdjęciu: Tomasz Petraszek w tym roku udowodnił, że ciężką pracą można osiągnąć szczyt

Fot. Rafał Rusek/PressFocus