Cztery mecze jak cztery finały Ligi Mistrzów

Patrząc na życiorys i dokonania po zawieszeniu „butów na kołku” Arkadiusz Aleksander wpisuje się w rys, o którym mówił prezes Łukasz Girek.


– Piłkarze, którzy obecnie są w kadrze Zagłębia, to nie są zawodnicy, którzy powinni być w czerwonej strefie w I lidze. Oczywiście nie chodzi o to kto gdzie jak grał. Nas interesuje to, aby ci gracze pokazali potencjał w klubie z Sosnowca. Jeżeli ktoś nie jest gotowy do grania w Zagłębiu, to na pewno będziemy musieli mu podziękować – podkreśla Arkadiusz Aleksander, nowy wiceprezes piłkarskiego Zagłębia, którego kompetencje pokrywają się z rolą dyrektora sportowego.

Przypomnijmy, że o zamiarze zatrudnienia osoby odpowiedzialnej za pion sportowy informował w październiku Łukasz Girek, prezes Zagłębia, który niedawno zastąpił na tym stanowisku Marcina Jaroszewskiego. Tak wówczas charakteryzował osobę, która mogłaby objąć funkcję dyrektora sportowego.

– Co do osoby dyrektora sportowego to oczywiście mamy ją w planach. Musi to być osoba doświadczona, najlepiej były piłkarz bądź trener, który świetnie zna się na futbolu, ale także na mechanizmach biznesowych, znający realia, mający kontakty międzynarodowe. Na pewno wymagania co do takiej osoby będą spore, ale potrzebni są nam fachowcy w każdej dziedzinie – tłumaczył prezes sosnowieckiego klubu.

Arkadiusz Aleksander
Fot. twitter.com/SandecjaNS

Patrząc na życiorys i dokonania po zawieszeniu „butów na kołku” Aleksander wpisuje się w rys, o którym mówił prezes Girek. – Przygodę sportową kończyłem w Sandecji i zostałem poproszony przez prezydenta Nowego Sącza o pomoc. Sytuacja organizacyjna w Sandecji była jaka była. Cieszę się, że moja osoba pomogła klubowi i miastu. Myślę, że korzyści z tej pracy były obopólne, bo za mojej kadencji w Sandecji zrobiliśmy pierwszy, historyczny awans do Ekstraklasy.

Niewiele zabrakło, abyśmy się w niej utrzymali – podkreśla Arkadiusz Aleksander, który w Sandecji był dyrektorem sportowym, potem wiceprezesem, a następnie prezesem zarządu klubu z Nowego Sącza. Teraz swoją wiedzą i doświadczeniem będzie dzielił się w Sosnowcu. Przed Zagłębiem trudne dni. Piłkarze I-ligowca obsunęli się w ligowej tabeli i jeśli nie chcą spędzić zimy w strefie spadkowej muszą w czterech najbliższych meczach zgromadzić jak najwięcej punktów.

– Zostały nam w tym roku cztery mecze. Ja mówię, że to są dla nas cztery finały Ligi Mistrzów. Każde z tych spotkań będzie miało duży ciężar gatunkowy – nie ukrywa nowy wiceprezes Zagłębia. Dopiero po rozegraniu tych spotkań mają zostać podjęte decyzje kadrowe.

– Teraz to nie jest czas na rozmowy o zmianach w drużynie. Musimy skupić się na grze w meczach, które nam zostały. Mamy swoje przemyślenia i koncepcje, ale nie chciałbym też przed tymi meczami mówić na jaką pozycję będziemy szukać zawodników, gdyż te najbliższe mecze dużo nam dadzą. Jeżeli dadzą nam odpowiedzi, na których piłkarzy klub może liczyć, a na których nie, to też będzie w jakimś sensie weryfikacja. Cztery kolejki to jest w piłce i mało i dużo. Może się jeszcze coś zmienić – mówi Aleksander, który podkreśla, że z takimi zawodnikami, którzy są w kadrze Zagłębie nie powinno być w strefie spadkowej.

Piłkarze, którzy obecnie są w kadrze Zagłębia, to nie są zawodnicy, którzy powinni być w czerwonej strefie w I lidze. Oczywiście nie chodzi o to kto gdzie jak grał. Nas interesuje to, aby ci gracze pokazali potencjał w klubie z Sosnowca. Jeżeli ktoś nie jest gotowy do grania w Zagłębiu, to na pewno będziemy musieli komuś podziękować – stwierdza.

Jednocześnie Arkadiusz Aleksander zaznaczył, powielając w ten sposób słowa prezesa Girka, że o transferowej rewolucji kadrowej zimą nie ma mowy.

– Jestem absolutnie przeciwnikiem robienia rewolucji transferowych co pół roku. To się nigdzie nie sprawdza i na pewno nie będzie żadnej wielkiej rewolucji w Zagłębiu, bo nie o to nam chodzi. Przede wszystkim kadra jest bardzo szeroka, pewnie będzie troszeczkę uszczuplona. Na pewno będą jakieś transfery. Czekamy na te cztery mecze i będziemy działać w zależności od potrzeb. Jeżeli będziemy ściągać piłkarzy w zimie, to oprócz sportowej charakterystyki, chcielibyśmy przede wszystkim popatrzeć na ich charakter, bo w sytuacji, jakiej jesteśmy, potrzebujemy liderów – podkreślał Aleksander odnosząc się m.in.: do osoby Szymona Pawłowskiego.

– Mam nadzieję, że Szymon Pawłowski po kontuzji z meczu na mecz będzie grał coraz lepiej i końcówka tej rundy pokaże, że nie będziemy musieli szukać lidera, bo on wróci do swojej optymalnej formy – dodaje nowy człowiek w Zagłębiu, który nie ukrywa, że chciałby aby transferów było jak najmniej. – Jeżeli mamy na siłę kogoś brać, to lepiej wziąć chłopaków z Akademii, żeby się ogrywali. Będzie to wówczas inwestycja w przyszłość – wyjaśnia. Pytanie tylko czy młodzież wytrzyma presję, z którą w najbliższym czasie będzie musiał poradzić sobie zespół?

– Młodzież też musi się uczyć grać pod presją. W każdym klubie, w każdym zespole jest presja. Jeden gra o utrzymanie, jeden o awans, ktoś inny o Puchar Polski, jeszcze ktoś inny o zupełnie inny cel. Jeżeli ktoś nie będzie w stanie grać w Zagłębiu pod presją, to będzie trzeba mu szukać innego klubu. Tak też chcemy robić w przypadku, gdy ktoś się nie przebije do pierwszego zespołu – mówi wiceprezes Zagłębia. który mimo trudnej sytuacji nie wyobraża sobie spadku drużyny do II ligi. – Nie wyobrażam sobie, aby I liga nie została utrzymana – twierdzi stanowczo Arkadiusz Aleksander, który w ostatnim czasie mógł trafić do …innego Zagłębia.

– Nie jest wielką tajemnicą, że byłem kandydatem na prezesa Zagłębia Lubin. Rozmawiałem z Radą Nadzorczą, dotarłem do ostatniego etapie rekrutacji. Ostatecznie Rada Nadzorcza podjęła decyzję o wyborze innego kandydata. Z Zagłębiem Sosnowiec z kolei dogadałem się dość szybko. Od pierwszego kontaktu prezesa Girka do momentu kiedy podpisałem umowę upłynęły w sumie prawie trzy tygodnie – podsumował kulisy swojego przyjścia do Sosnowca.


Fot. Tomasz Kudala / PressFocus