Czwarta setka jest marzeniem

Na taki występ Maciej Mańka czekał ponad… 10 lat. Obrońca GKS-u Tychy w środę walnie przyczynił się do zwycięstwa z Sandecją Nowy Sącz, zdobywając dwie bramki po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry. – W meczu oficjalnym ostatni raz strzeliłem dwa gole w 2009 roku, na Rakowie. Dawne dzieje, stara druga liga, fajne czasy… Grałem wtedy na lewej obronie, również trafiałem po stałych fragmentach. Pamiętam, że Krzysiu Bizacki dał „zawiesinkę” z wolnego, którą wykończyłem. W środę wygraliśmy mimo przeciwności. Widząc awarię oświetlenia, przez którą mecz się opóźnił, śmiałem się, że chyba ktoś nie chce, byśmy zagrali – opowiada Mańka.

28-latek tej wiosny stanowi godne zastępstwo dla bocznych defensorów tyskiej drużyny. Wskakiwał już do jedenastki w miejsce Dawida Abramowicza (lewa flanka), a ostatnie dwa występy z prawej strony umożliwił mu uraz Mateusza Grzybka.

– Stać mnie na to, by grać w podstawowym składzie, ale nie obrażam się, jeśli tak się nie dzieje. Konkurentów mam naprawdę godnych. Dawid i Mateusz to na swoich pozycjach czołówka pierwszej ligi. Nie jest więc dla mnie ujmą, gdy siadam na ławce. Chcę udowadniać jednak trenerowi, że może na mnie liczyć. Niezależnie od tego, czy gram 5 czy 90 minut, zawsze chcę dawać drużynie jak najwięcej. Siłą rzeczy postrzegam ten klub nieco inaczej niż inni. Może zabrzmi to jak frazes, ale naprawdę cieszę się, że wciąż gram w GKS-ie. Każdy mecz daje mi radość.

W Tychach czuje się szczęśliwy

Śmiałem się niedawno z żoną, że pięknie byłoby osiągnąć granicę 300 występów dla klubu. Obecnie mam około 220. Gdy zaczynałem grać w piłkę, nigdy w życiu bym nie powiedział, że tyle ich będzie – podkreśla 29-latek, rodowity tyszanin i wychowanek GKS-u. W odróżnieniu od wielu innych zawodników, kontrakt Mańki nie wygasa po tym sezonie, a dopiero w czerwcu 2020 roku.

Tyszanie końcówkę wiosny będą mieli spokojną. Zgromadzili już 40 „oczek”, są pewni utrzymania, w dwóch ostatnich kolejkach zdobyli sześć punktów i sześć bramek. Do piątego w tabeli imiennika z Jastrzębia tracą 4 punkty. – Puszczę i Sandecję zdominowaliśmy. Potencjał jest w nas naprawdę duży i trener często to powtarza, choć czasami chyba sami w to nie wierzymy… Gramy po to, by mieć z tego radość. Chcemy się cieszyć tym, co robimy i napędzić przed przyszłym sezonem. Obyśmy weszli w niego z rozpędu. To nasze postanowienie. Zdania są różne, ale my nawet w przegranych meczach długimi fragmentami pokazujemy dobrą piłkę – przekonuje Mańka.

 

Na zdjęciu: Maciej Mańka tej wiosny już 3-krotnie wpisał się na listę strzelców.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ