Bez rozgrzewki. Kto i kiedy przeprosi Jana Urbana?

Czy i kto powinien przeprosić trenera za to, co mu zrobiono w czerwcu ubiegłego. roku? To, że Jan Urban przeprosin się nie doczekał, jest oczywiste.


Na ponowne – w roli trenera – powitanie z zabrzańskim klubem Jan Urban musiał przełknąć gorycz porażki z Piastem Gliwice. Nie dość, że porażka sama w sobie jest przykra, to jeszcze została poniesiona w fatalnym stylu, wróżącym wielkie kłopoty i klubowi, i trenerowi, i… miastu.

Potem nastąpiła świetna seria: 2:0 na wyjeździe z Zagłębiem Lubin, kolejne 2:0 ze Śląskiem Wrocław, 1:0 z Lechem Poznań znów na wyjeździe, wreszcie 2:0 z Wartą Poznań w Zabrzu.

W trakcie tego ostatniego spotkania publiczność skandowała nazwisko Urbana. Co oczywiście trzeba uznać za reakcję najbardziej naturalną z naturalnych. Po pierwsze, zasłużył sobie na nią serią zwycięstw, po drugie, w praktyce zapewnił utrzymanie Górnika w ekstraklasie. Po trzecie, on przecież swój chłop, który jako piłkarz bardzo dużo dał klubowi z Roosevelta. A po czwarte, trudno nie pamiętać okoliczności, w jakich przed rokiem został zwolniony.

Była to decyzja (czyja?), której nikt nie był w stanie wytłumaczyć, uzasadnić i przyznać się do niej. No i też nikt nie był w stanie jej zrozumieć. Może rzeczywiście gotowało się w szatni i gabinetach pod przykrywką, może rzeczywiście poszarpali się słownie Urban z Lukasem Podolskim, ale żeby aż tak, by zwolnić z roboty człowieka, który zrobił chyba więcej niż oczekiwano? I to w warunkach finansowych takich sobie, z bagażem długów, z drużyną trzebioną nieustannie przez transfery i inne ruchy kadrowe?


Czytaj także w kategorii Felietony:


No więc nikt tego zwolnienia nie raczył uzasadnić, tak jak nikt specjalnie nie przyznaje się do pomysłu z zatrudnieniem Bartoscha Gaula, wyciągniętego gdzieś z czeluści niższych lig niemieckich. Swoją drogą, taki ostatni pod względem warsztatu to on chyba nie był. Jego zwycięstwa odnoszone przez drużynę prowadzoną już przez Jana Urbana w jakimś sensie były oparte na pracy jego poprzednika.

Może Gaulowi zabrakło doświadczenia w ustawieniu taktycznym, może nie do końca umiał przekazać o co mu chodzi, może w ogóle miał słaby kontakt z zespołem; tym słabszy, im bardziej gorąco i nerwowo robiło się, spoglądając na miejsce Górnika w tabeli ekstraklasy.

Oczywiście, zmiana trenera jest tak rutynową czynnością, jak chodzenie spać wieczorem i wstawanie rano. Ale okoliczności i sposób dokonywania tego aktu dają wiele do myślenia. W Górniku i gdzie indziej.


Czytaj więcej o Górniku Zabrze


Jan Urban w czerwcu ubiegłego roku na swój sposób dostał w twarz i chyba mierną – w kategoriach czysto ludzkich – rekompensatą był fakt, że przez cały ten czas mu płacono. Zresztą… spróbowali by nie; mógłby to być początek jeszcze większych kłopotów, na przykład natury licencyjnej.

Ale czemu po tym wszystkim zgodził się na powrót? Spekulując, mogły o tym zadecydować z jednej strony sprawy czysto prawne, z drugiej ambicjonalne. Te pierwsze mogłyby się wiązać z realizacją kontraktu; te drugie – nie wymagają chyba komentarza.

Na koniec zostaje jeszcze taka kwestia – znów czysto ludzka. Czy i kto powinien Jana Urbana przeprosić za to, co mu zrobiono w czerwcu ubiegłego roku, bo to, że jak dotychczas przeprosin się nie doczekał, jest oczywiste. Warto w tym miejscu przywołać krótki wywiad, jakiego trener Górnika udzielił Mariuszowi Wróblewskiemu, reporterowi Canal+, przed meczem z Lechem w Poznaniu.

Reporter zapytał wprost, czy tychże przeprosin się doczekał? Jaka była odpowiedź? Powiedzmy, że przewrotna, elegancka i dowcipna. A brzmiała mniej więcej tak: – „Wie pan co? To będzie ciekawy mecz, to będzie interesujący mecz, który będzie obserwować dużo publiczności, miejmy nadzieję, że oba zespoły stworzą ciekawe widowisko”. Koniec, kropka.

Po tym wszystkim panowie rozstali się z uśmiechami na twarzach, w duchu wzajemnego zrozumienia, a red. Wróblewski jeszcze tylko dodał, że taka odpowiedź mówi właściwie wszystko.

Czy wszystko mówi również o obyczajowości, jaka obowiązuje w polskiej piłce? O braku elegancji, a nawet o swoistej brutalności czy bezwzględności? Ale może przede wszystkim o dyletantyzmie tych, którzy podejmują decyzje – czy to w odniesieniu do zatrudniania ludzi, czy to ich zwalniania?


Na zdjęciu: Jan Urban powrócił i Górnik znowu gra skutecznie.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.