Czy mistrz znów zarobi na transferach?
Od pewnego czasu ważnym punktem funkcjonowania gliwickiego klubu ma być promowanie i sprzedawanie piłkarzy z zyskiem. Nie zawsze to się udaje, ale rok temu zastrzyk gotówki był rekordowy. Czy pandemia i zawieszenie rozgrywek pokrzyżuje podobne plany w przyszłości?
Przez lata Piast przyzwyczaił kibiców, że jeśli chodzi o transfery to wydaje niezbyt dużo, a zarabia… jeszcze mniej. Wielu wyróżniających się zawodników odchodziło za „frytki” lub za darmo, po wygaśnięciu kontraktu.
Przypadkiem, który mocno zadziałał na władze klubu z Okrzei był Kamil Wilczek. Napastnik po najlepszym swoim sezonie i zdobyciu korony króla strzelców odszedł do włoskiego Carpi za darmo. Gdyby miał ważny kontrakt, to z pewnością Piast mógłby liczyć na ok 1-2 mln euro – co najmniej!
Mogli zarobić jeszcze więcej
Wtedy zrozumiano, że tak być nie może. Efektem było przedłużenie kluczowych umów. Sytuacja szybko się poprawiła, a pierwszym sygnałem była sprzedaż za milion euro za 650 tysięcy do Serie B. W końcu śląski klub zarobił konkretne pieniądze, a zastrzyk był widoczny i odczuwalny w budżecie. Nic więc dziwnego, że gliwiczanie mieli nadzieje pójść za ciosem.
I tak też się stało. Świetny, mistrzowski sezon sprawił, że twarde negocjacje przyniosły dwa transfery za 2 mln euro każdy. Patryk Dziczek i Joel Valencia byli wyróżniającymi się zawodnikami, ale zatrzymanie ich w klubie stało się niemal niemożliwe. A zysk mógł być większy, bo oferty mieli też Piotr Parzyszek i Jakub Czerwiński.
Czytaj jeszcze: Bogdan Wilk: Nie chcemy grać? To kłamstwo wyssane z palca!
W pierwszym przypadku transfer został zablokowany, a do konkretów w sprawie „Czerwa” nie doszło z powodu poważnego urazu kolana. Wcześniej także gliwiczanie mogli zarobić, ale nie chciano tego robić za wszelką cenę. Marcin Pietrowski miał ofertę na stole i był gotowy wyjechać, ale nie dostał zielonego światła.
– Po sezonie wicemistrzowskim dostałem ofertę z Turcji. Piast jednak nie zaakceptował kwoty transferowej i temat upadł – wspominał w wywiadach. Jak na ironię tej zimy został przesunięty do rezerw i odszedł do Miedzi Legnica za darmo.
Niektórzy odeszli za darmo
Nie jest też tak, że Piast zarabia na każdym. Czasem mimo chęci to się nie udaje. Tak było z Aleksandarem Sedlarem. Dyrektor sportowy Piasta Bogdan Wilk długo walczył o jego pozostanie. Wybrał się nawet w delegację do Serbii, by rozmawiać z menedżerem obrońcy. Oferty z RCD Mallorca nie można jednak było przebić w jakikolwiek sposób.
To samo może stać się tego lata z Jorge Felixem. Dyrektor Wilk wiele razy rozmawiał z agentem piłkarza, przedstawiono ofertę nowego, dobrego kontraktu, ale decyzji nie było i nie ma. Być może za darmo odejdą także Tom Hateley czy zimą Mikkel Kirkeskov.
Na kim jednak Piast może zarobić w najbliższej przyszłości? Być może wróci temat sprzedaży Jakuba Czerwińskiego, ale tylko w przypadku ciekawej oferty. Podobnie może być z Piotrem Parzyszkiem, który wzbudzał zainteresowanie włoskiego klubu.
Ciekawymi piłkarzami, mającymi perspektywy są Martin Konczkowski, Sebastian Milewski, czy Frantiszek Plach, którego umowa wygasa zimą, ale Piast może i chcę ją przedłużyć automatycznie.
Najdroższe odejścia z Piasta
1. Patryk Dziczek do Lazio Rzym – 2 mln euro
2. Joel Valencia do Brentford – 2 mln euro
3. Kamil Glik do Palermo – 1 mln euro
4. Radosław Murawski do Palermo – 650 tys. euro
5. Kamil Wilczek do Zagłębia Lubin – 350 tys. euro
6. Hebert do JEF United Chiba – 250 tys. euro
Fot. Łukasz Laskowski/PressFocus