Czy reprezentacja Polski ma grać w takim stylu?

Rozmowa z Janem Urbanem, 57-krotnym reprezentantem Polski.


Jak kibice w Hiszpanii przyjęli porażkę swojej reprezentacji w 1/8 mistrzostw świata z Marokiem?

Jan URBAN: – Na razie wygląda jakby jeszcze do kibiców nie dotarło to co się stało. Nikt się tego nie spodziewał. Oczywiście padają słowa o rozczarowaniu i niezadowoleniu, ale wszystko wskazuje na to, że ogólna debata narodowa o kondycji hiszpańskiej piłki dopiero się zacznie. Na pierwszy ogień pójdzie pewnie fakt, że Luis Enrique „planując” porażkę z Japonią, co sprawiło, że jako wicemistrz Grupy E Hiszpanie trafili w fazie pucharowej na Maroko, a nie na Chorwację, popełnił największy błąd.

Wprawdzie Chorwaci to wicemistrzowie świata sprzed 4 lat, ale z drugiej strony to zespół europejski, a styl drużyn z naszego kontynentu jest czytelny. Maroko natomiast okazało się zagadką, której Hiszpanom nie udało się rozwiązać. Bardzo dobra defensywa połączona z groźnymi kontrami, których co prawda nie było za dużo, pozwoliły utrzymać bezbramkowy wynik do gwizdka kończącego dogrywkę, a w karnych wyszła na wierzch nieskuteczność faworytów.

Czy spodziewał się pan, że żaden z Hiszpanów nie wykorzysta rzutu karnego?

Jan URBAN: – Pablo Sarabia, który w ostatniej minucie dogrywki był blisko zdobycia bramki, wykonując karnego jako pierwszy strzelił mocno i bramkarz Marokańczyków nie obroniłby strzału gdyby był celny, ale skończyło się trafieniem w słupek. Fatalnie, nie po piłkarsku, podszedł natomiast do piłki ustawionej na „wapnie” Carlos Soler, tak samo jak Sergio Busquete, który zwykle rzutów karnych nie wykonuje. Już więc kibice pytają dlaczego Luis Enrique zdecydował się właśnie na takich wykonawców. Padają też pytania czy Hiszpania nadal ma grać w takim stylu.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus

Dodajmy od razu, że w stylu, który przyniósł mistrzostwo świata w 2010 roku, mistrzostwo Europy w latach 2008 i 2012 oraz olimpijskie złoto w 2020 roku. Posiadanie piłki i rozgrywanie długich akcji stało się znakiem rozpoznawczym Hiszpanów, którzy mogli się szczycić sukcesami, ale wygląda na to, że na zabójczą broń znaleziono skuteczną szczepionkę.

Czy to znaczy, że Hiszpanie też zastanawiają się nad tym czy lepiej grać brzydko i wygrać niż grać ładnie i przegrać?

Jan URBAN: – Hiszpanie nie mają tego dylematu, bo oni wiedzą, że trzeba grać ładnie. Tego oczekują kibice, którzy jednak domagają się także zwycięstw. Dlatego hiszpańska zmiana – jeżeli w ogóle do niej dojdzie – dotyczyć będzie modyfikacji stylu. Reprezentacja Hiszpanii musi mieć swoją tożsamość, której zwieńczeniem mają być sukcesy. Pod dyskusję zostanie więc poddany hiszpański system gry i na razie trudno powiedzieć, w którym kierunku podążać będzie La Furia Roja, czyli „Wściekła Czerwień” w następnych latach. Na razie bowiem więcej jest w zaczynających się podsumowaniach gry Hiszpanów wściekłości niż czerwieni.

Jak w tym kontekście odbiera pan wynik i obraz gry polskiej reprezentacji w Katarze?

Jan URBAN: – Po meczu z Argentyną trudno byłoby mi mówić o obrazie gry, ale mimo bezbarwnej porażki zagraliśmy z Francją i to już był inny mecz. W piłce nożnej najczęściej używanym słowem jest „gdyby” więc ja też powiem, że gdyby Piotr Zieliński wykorzystał swoją okazję i zapewnił nam prowadzenie mecz mógłby się potoczyć inaczej. Nie potoczył się i po porażce z obrońcami mistrzowskiego tytułu nasza reprezentacja pożegnała się z turniejem. Na koniec pokazała jednak, że zwycięskie przejście barażu ze Szwecją nie było przypadkiem. Czesław Michniewicz jako trener wykonał zadanie, bo wywalczył awans do finałów mistrzostw świata, a w nich jego zespół wyszedł z grupy.

Czy to wystarczy, żeby został na stanowisku selekcjonera?

Jan URBAN: – Decyzja należeć będzie do prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Cezary Kulesza podjął decyzję o zatrudnieniu Czesława Michniewicza i on go musi ocenić. Nie oczekuję jednak natychmiastowych decyzji, ale chłodnej kalkulacji. Po jednej stronie są plusy – czyli wygrany baraż i awans do fazy pucharowej mistrzostw świata, że o utrzymaniu w elicie Ligi Narodów nie będę tu wspominał, bo jesteśmy przy mistrzostwach świata. W ślad za tymi wynikami idą też duże wpływy z FIFA do kasy PZPN-u. Po drugiej stronie są jednak minusy, które wszyscy widzieli i w ślad za nim pytanie: czy reprezentacja Polski ma grać w takim stylu? Na to pytanie mogę odpowiedzieć, ale nie do mnie należy decyzja dotycząca przyszłości Czesława Michniewicza.

A kto pana zdaniem zajmie… pierwsze miejsce na turnieju w Katarze?

Jan URBAN: – Kibicuję Holandii, bo za to wszystko co wniosła do piłki nożnej życzę jej mistrzostwa świata. Trzy razy była wicemistrzem więc może w Katarze uda się jej wspiąć najwyżej tym bardziej, że ma zespół i indywidualności. Zadanie będzie miała jednak bardzo trudne, bo wielkie wrażenie zrobiła na mnie gra Brazylii, a Francuzi mają wielkich piłkarzy w swoim składzie.

Nie zapominajmy jednak, że ktoś może się okazać „czarnym koniem”. Maroko po wyeliminowaniu Hiszpanii czy ich ćwierćfinałowy rywal Portugalia po rozgromieniu Szwajcarii też nie stoją na straconej pozycji. Tym bardziej, że Cristiano Ronaldo za focha, na który pozwolił sobie po zmianie w meczu z Koreą dostał od trenera sygnał, kto rządzi w tym zespole. Usiadł na ławce rezerwowych, a wprowadzony do gry Goncalo Ramos strzelił Szwajcarom trzy gole. Kto wie czy to nie napędzi Portugalczyków do walki o najwyższe miejsca na Mundialu. Na pewno zapowiada się więc ciekawy finisz.


Fot. PressFocus