Czy ten projekt jeszcze wypali?

Takiej władzy, jak Michał Probierz, nie ma żaden trener ekstraklasy. Spokój i pełnia możliwości nie dają jednak Cracovii efektów, jakich należy oczekiwać.


W przeciwieństwie do rywalki zza Błoń, „Pasy” mogą poszczycić się wyjątkową stabilizacją. Cracovia ma bogatego właściciela, który może nie jest arabskim szejkiem, ale gwarantuje klubowi funkcjonowanie na dobrym poziomie, a trenerowi spełnianie wielu zachcianek.

Whisky i roślinka

Michał Probierz był trenerem, który miał prawo krytykować szeroko pojęty system. W Jagiellonii osiągał fantastyczne wyniki i choć w kolejnych klubach aż tak dobrze mu nie szło, słuchając go, można było odnieść wrażenie, że wie, o czym mówi. Wszystko rzecz jasna opiewało w efektowne i proszące się o cytowanie frazy i metafory, jak pamiętne stwierdzenie o „strzeleniu” sobie whisky (choć Probierz użył nieco innego słowa) czy scenka rodzajowa z podlewaniem roślinki.

Cracovia jednak okazuje się bolesną weryfikacją bytomskiego szkoleniowca. Probierz objął „Pasy” w 2017 roku, co zostało ogłoszone jako początek nowego, wielkiego projektu, który stopniowo będzie prowadził klub na szczyt. Temat podkręcono w 2019 roku, kiedy trener został jednocześnie wiceprezesem, co dało mu władze praktycznie nieograniczoną. Szkoleniowiec zresztą nie miał problemów z porozumieniem się z właścicielem, Januszem Filipiakiem, a także kibicowska presja była (i jest) tam mimo wszystko mniejsza niż w Legii, Lechu czy również w sąsiedniej Wiśle.

Puder na problemie

Trochę czasu od przyjścia Probierza do Cracovii już minęło, więc w pełni zasadne jest zadanie sobie pytania, dokąd zmierza ów projekt? Tabela mówi jasno – do pierwszej ligi. Po zakończonej niedawno kolejce krakowski zespół spadł na ostatnie miejsce w tabeli, dając się wyprzedzić słabiutkiemu i mającemu całkowicie nieekstraklasowe warunki Górnikowi Łęczna. „Pasy” mają na koncie 1 punkt po 4 spotkaniach, zdobyty zresztą na inaugurację w meczu z Łęczną właśnie, gdzie remis Cracovii uratował w 82 minucie ładny, ale przypadkowy nieco gol Marcosa Alvareza. Wiadomo, to dopiero początek sezonu, więc jak w piosence – wszystko się może zdarzyć. Jednak powodów do optymizmu nie ma.

Trener Probierz zawsze głośno krytykował polskie szkolenie młodzieży, a sam niewiele zrobił, aby Cracovia stała się w tej kwestii drugim Lechem Poznań. W pierwszej kolejce jego drużyna rozpoczęła mecz z 10 obcokrajowcami w składzie i tylko jednym Patrykiem Zauchą, który korzystał ze statusu obligatoryjnego młodzieżowca. Przy Kałuży stworzono zespół przypominający wieżę Babel, który nijak nie jest ze sobą zgrany i z którym kibicom trudno się identyfikować. Oczywiście w ostatnim spotkaniu od pierwszej minuty w pasiastej koszulce oglądaliśmy trzech Polaków, Karol Niemczycki urodził się nawet w Krakowie, ale to tylko przypudrowało głębszy problem.

Historyczne trofea

W pierwszym sezonie bytomskiego szkoleniowca Cracovia zajęła 9. miejsce, potem były dobra 4. oraz gorsza już 7. lokata, do której doszło w 2020 roku zdobycie Pucharu Polski. Krakowianie dorzucili potem do kolekcji także Superpuchar i Probierz słusznie miał prawo bronić swojej pracy zdobyciem dwóch historycznych dla zasłużonego klubu trofeów. Ale co z tego, skoro w poprzednich rozgrywkach Cracovia zajęła dopiero 14. miejsce i grała beznadziejnie? Niedziwne, że po styczniowej porażce z Wartą Poznań Michał Probierz podał się do dymisji, która jednak nie została przyjęta. Już wtedy musiał dostrzegać, że jego misja przy Kałuży daleka jest od nazwania jej sukcesem.


Na zdjęciu: Reakcja Michała Probierza wyraża więcej niż tysiąc słów. Cracovia przegrała trzeci mecz z rzędu, ulegając 0:3 Lechii Gdańsk.
Fot. Piotr Matusewicz/Press Focus