Dajcie mi pół roku – będę mistrzem świata

Jest motywacja, ale ja podchodzę do tego jak prawdziwy sportowiec – przegrana jest przegraną. Trzeba wrócić szybko na salę, znowu ciężko trenować. Poprawiać mankamenty bo jest ich trochę – na pewno. Praca z Andrzejem Gmitrukiem przynosi efekty. Trochę mnie opierniczał, kiedy jeszcze „nurkowałem” w dół, ale wydaje mi się, że jest lepiej. Dajcie nam pół roku, będziemy najlepsi na świecie” – mówią Maciej Sulęcki (26-1, 10 KO) i Andrzej Gmitruk.

Przemek GARCZARCZYK: Na gorąco, w szatni: pierwsze wrażenia?

Maciej SULĘCKI: – Spodziewałem się więcej. Po nim. Może troszkę mnie też zabrakło. Kurcze, nie mogłem się do niego dobrać. Wykonywałem plan taktyczny trenera Andrzeja Gmitruka, ale czasami mnie ponosiło, chciałem iść na wybitkę. Czułem, że Jacobs nie kopie aż tak mocno jak by się wydawało. Myślałem, że to będzie naprawdę koleś straszna siła…to była siła, ale nie taka żeby nie wiadomo jak. Dałem dobrą walkę, ale przegrałem. Udowodniłem, że jestem jednym z najlepszych na świecie i jestem gotowy na każdego na świecie. A Jacobs był strasznie niewygodny – uciekał, był śliski, robił dużo uników – nie mogłem się do niego dobrać. Wydaje mi się, że z każdym mogę wygrać na świecie, z każdym,

Przeglądając komentarze amerykańskich ekspertów, mogę ci powiedzieć, że są pochwały, a najczęściej powtarzana opinia to, że „pojawiła się nowa siła w wadze średniej”.

Maciej SULĘCKI: – Cieszy mnie to, to mnie napawa optymizmem. Na pewno, z trenerem Andrzejem Gmitrukiem dostaliśmy wiatru w żagle. Jest to motywacja, ale ja podchodzę do tego jak prawdziwy sportowiec – przegrana jest przegraną. Trzeba wrócić szybko na salę, znowu ciężko trenować. Poprawiać mankamenty bo jest ich trochę – na pewno. Praca z Andrzejem Gmitrukiem przynosi efekty. Trochę mnie opierniczał, kiedy jeszcze „nurkowałem” w dół, ale wydaje mi się, że jest lepiej. Dajcie nam pół roku, będziemy najlepsi na świecie.

To była najlepsza walka w karierze?

Maciej SULĘCKI: – Kurcze, nie wiem, nie mnie to oceniać. Ale była przegrana. Trener kiwa głową, że tak…

Andrzej GMITRUK:  – Na pewno tak, ale powiem uczciwie – zabrakło trzy miesiące przygotowań. Trzeba było przynajmniej pół roku, żeby jeszcze popracować trochę. Nie tylko w kwestii techniki, ale przede wszystkim przygotowania fizycznego.

Maciek przystępowałeś do tej walki, według dziennikarzy amerykańskich, stojąc na z góry straconej pozycji…

Maciej SULĘCKI: – …jako nikt.

Od razu, po walce napisałem w komentarzu, że jeśli ktoś się w tej walce pokazał, to byłeś Ty.

Andrzej GMITRUK: – Widzieliśmy wszyscy, jaka była promocja wokół Jacobsa, tutaj na Brooklynie. Maciek był gdzieś w cieniu, nawet jego trener mówił, żeby nie wychodzić nawet na chwilę po popcorn, bo można przegapić walkę…

…a walka trwała tak długo, że można było zjeść ze trzy obiady i wypić dwie butelki wódki…

Andrzej GMITRUK: – Dokładnie. Jeszcze jeden temat – uważam, że punktacja była na niektórych kartach (dla Jacobsa) zbyt wysoka. Ale wiedzieliśmy od początku, kto tutaj rozdaje wcześniej karty i kto jest faworytem. Dla mnie osobiście Maciek zrobił wielką robotę.

Maciej SULĘCKI: – Wracamy do dawnej szkoły polskiego boksu. Lewy prosty, prawy krzyżowy czyli taki naprawdę prosty boks, Bo Jacobsa, od początku tak mówiłem, można było rozwiązać prostotą. Gmitruk go rozmontował. Jest człowiekiem, któremu mega ufam w treningu i to dawało naprawdę dobre efekty. W dwunastej rundzie poszedłem na wybitkę. Trafił mnie lewym sierpem, na chwileczkę zgasło mi światło. Wstałem, chciałem wojować bo wiedziałem, że troszeczkę, niewiele, ale przegrywam walkę.

Trener Jacobsa, Andre Rozier, dał mu w skali od 1 do 10, ocenę osiem. Powiedział, że zmusiłeś go do maksymalnego wysiłku…

Maciej SULĘCKI: – Jacobs na osiemdziesiąt procent, prawie 100? Ty my chcemy rewanżu. Ja go za pół roku znokautuję. Ja myślałem, że Jacobs tak bez formy boksował!