Daleko mi do Glinki!

Spodziewała się pani, że zamiast walczyć o utrzymanie w Lidze Narodów możecie awansować nawet do turnieju finałowego?
Malwina SMARZEK: – Na pewno bardzo mocno wierzyłam w nasz zespół. Natomiast wyniki, zwłaszcza zwycięstwa uzyskane podczas zagranicznych turniejów, wszystkich chyba zaskoczyły. Pamiętajmy, że większość z nas po raz pierwszy stanęła naprzeciwko Amerykanek czy Chinek, więc było to mocne przeżycie. Pokazałyśmy jednak, że naprawdę potrafimy walczyć z najlepszymi zespołami i możemy z nimi nawet wygrywać.

Po dobrej postawie w poprzednich turniejach czułyście presję przed zawodami w Bydgoszczy?
Malwina SMARZEK: – Wiedziałyśmy, że powinnyśmy ten turniej wygrać. Czułyśmy więc presję, ale ją udźwignęłyśmy. Starcia zwłaszcza z Niemcami i Belgią były trudne. Jeszcze rok temu ta kadra mogłaby ulec tej presji i wcale byśmy nie wygrały. Tym bardziej się cieszę z tych zwycięstw.

Jaka jest największa różnica między wami sprzed roku i teraz?
Malwina SMARZEK: – Widać u nas większy spokój na boisku. Lepiej kontrolujemy grę, robimy mniej głupich, prostych błędów, mniej jest takiego falowania gry, wahań. Wszystko idzie w dobrym kierunku i pokazują to wyniki, które przed rozpoczęciem Ligi Narodów brałabym w ciemno. Udział w tych rozgrywkach jest dla mnie spełnieniem marzeń. To jest zupełnie inna siatkówka, najwyższy poziom.

Przed wami turniej w Wałbrzychu, w którym zagracie m.in. Rosją, Japonią i Dominikaną. Będą kolejne trzy zwycięstwa?
Malwina SMARZEK: – Czemu nie? Trener Kawka (asystent Jacka Nawrockiego – przyp. red.) powiedział w Chinach, że wygrałyśmy z mistrzyniami olimpijskimi, więc teraz będzie już tylko łatwiej! W Wałbrzychu mamy trzy mocne zespoły, ale nie mamy nic do stracenia, na pewno damy z siebie wszystko.

Pani statystyki są znakomite. Jest pani najlepszą atakującą całej Ligi Narodów. Czuje się pani liderką kadry?
Malwina SMARZEK: – Nie byłoby tego bez koleżanek z drużyny. Mam właściwie najłatwiejsze zadanie, zdobywanie punktów. Abym mogła to robić, ktoś musi przyjmować piłki, ktoś musi je wystawiać. Moją rolą jest kończenie najważniejszych piłek.

I czuje się pani w tej roli jak ryba w wodzie?
Malwina SMARZEK: – To może tak łatwo wygląda… W sumie uwielbiam to! A jeszcze gdy wygrywamy, to już w ogóle jest ekstra! Cieszę się, że dostaję bardzo dużo piłek, że dziewczyny oraz trener liczą na mnie i obdarzają mnie takim dużym zaufaniem. Staram się nie zawieść zespołu w trudnych momentach, jednak czasami ja też się zatnę.

Niektórzy fachowcy porównują panią do młodej Gosi Glinki: pod względem sposobu gry, liczby zdobywanych punktów, czołowej roli w zespole.
Malwina SMARZEK: – Cieszę się, jeśli ktoś tak powiedział, ale nie do końca się z tym zgadzam. Mam ogromny szacunek do Gosi Glinki i w ogóle nie czuję, żebym się już zbliżała do jej poziomu gry. Jeszcze dużo, dużo lat mi brakuje, żeby grać tak jak ona.

 

Rozmawiał: jsk