Damian Baron: „Piszczu” w tym sezonie już nie zagra

Rozmowa z Damianem Baronem, trenerem LKS-Goczałkowice.


Co pan pomyślał, kiedy zabrzmiał gwizdek kończący wasz sobotni mecz ze Stalą Brzeg?

Damian BARON: – Uff, nareszcie, bo na to zwycięstwo musieliśmy bardzo długo czekać. W końcu je wywalczyliśmy i mogliśmy głębiej odetchnąć. Wreszcie media, kibice i obserwatorzy III-ligowych rozgrywek przestaną nam liczyć spotkania bez wygranej.

Nie ma się co dziwić, że tak było, bo trochę się ich uzbierało…

Damian BARON: – „Trochę” to za mało powiedziane. Seria 10 spotkań bez zwycięstwa nie zdarza się przecież często, a zwłaszcza drużynie aspirującej do czołowych miejsc. W mojej przygodzie z piłką jeszcze takiej nie miałem… W końcu jednak zdjęliśmy tę klątwę, nie będzie już na nas ciążyć i liczymy, że w kolejnych meczach również będziemy punktować.

Na czym opiera pan optymizm?

Damian BARON: – Na ciągłym postępie. Zimowe sparingi wyglądały przyzwoicie, lecz w lidze trochę trwało, nim nasza gra zaczęła się zazębiać. Twierdzę jednak, że zmierzamy w dobrym kierunku. Już w Jeleniej Górze z Karkonoszami, a następnie u siebie z Górnikiem II Zabrze spisywaliśmy się całkiem nieźle. Były momenty gry, o jaką nam chodzi. Gdybyśmy wycięli z tych meczów niektóre fragmenty, moglibyśmy mówić o pełnym zadowoleniu. Spotkanie ze Stalą tylko potwierdziło progres. Była walka o każdą piłkę, pełne zaangażowanie, dyscyplina taktyczna przez pełne 90 minut i w końcu mogliśmy się cieszyć.

Zanim padł jedyny gol, bramkarz Patryk Szczuka został wystawiony na poważną próbę.

Damian BARON: – Pamiętajmy, że nie w każdym meczu można dominować i rywale też będę wypracowywać sytuacje. W tych dwóch, które stworzyli, nasz maturzysta spisał się bardzo dobrze i można zażartować, iż zaliczył egzamin dojrzałości. Poza tym ucieszyło mnie, że po zdobytej bramce nie spoczęliśmy na laurach, nie broniliśmy wyniku, tylko chcieliśmy postawić pieczęć. Takim podejściem najwyraźniej zaskoczyliśmy przeciwników, którzy w ostatnich dwóch kwadransach poważnie zagrozili nam tylko raz. „Szczukin” znów jednak spisał się wybornie.

Na więcej rywalom nie pozwoliła defensywa, kierowana przez środkowego obrońcę, Dominika Ziębę…

Damian BARON: – Długo czekaliśmy na taki występ tego zawodnika. Chciał być wszędzie, sporo widział, wszystko przewidywał, wybijał przeciwników z uderzenia, przerwał sporo akcji. Nie przejmował się, że po jednej stronie jest Adam Danch, piłkarz z pokaźnym dorobkiem w ekstraklasie, a po drugiej 22 lata starszy Piotr Maroszek, tylko umiejętnie nimi kierował. Co prawda będący po nocnej zmianie Piotrek grał do 55 minuty, ale roszady nie miały większego wpływu na naszą postawę. Na pochwałę zasłużyli też wszyscy zmiennicy.

Ale przyzna pan, że mimo tego zwycięstwa, wasz wiosenny dorobek nie może powalać na kolana.

Damian BARON: – Nie będę się spierał, bo w istocie tak jest. Różnica jest widoczna gołym okiem. W 18 jesiennych meczach zdobyliśmy 41 punktów, a w 10 wiosennych zaledwie 5. To niebo a ziemia, ale do końca sezonu zostało 6 kolejek i – tak jak już wspomniałem – mam nadzieję, że jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.

W niedzielę czaka was wizyta u lidera…

Damian BARON: – Wiemy, że ostania porażka w Gorzowie Wielkopolskim dla rezerw Zagłębia była pierwszą od dawien dawna, ale uległy Warcie, która wiosną spisuje się bardzo dobrze, ofiarnie walcząc o utrzymanie. Mimo wszystko liczę, że w Lubinie również rozegramy dobre spotkanie.

W rundzie jesiennej „śrubowaliście” serię bez porażki. Dopiero w 13. kolejce sposób na was znalazł Rekord Bielsko-Biała, wygrywając 2:0. W czym tkwiła wasza siła?

Damian BARON: – Mózgiem naszej drużyny był, jest i będzie Łukasz Piszczek. Choć gra na prawej obronie, dyryguje całym zespołem, podpowiada chłopakom, potrafi uruchomić ich podaniem. Trudno jednak, żeby było inaczej, jeśli mówimy o zawodniku, który przez 14 sezonów – z wielkimi sukcesami – grał w Bundeslidze i 66 razy wystąpił w reprezentacji, zaliczając udział w najważniejszych turniejach. Tego mu nikt nie odbierze. Pech jednak sprawił, że wiosną drużyna musi sobie radzić bez niego.

Mówiąc „pech”, ma pan na myśli kontuzję, której wasz lider doznał 20 listopada, w ostatnim meczu rundy jesiennej, zremisowanym 2:2 ze Ślęzą we Wrocławiu?

Damian BARON: – Dokładnie. Około 80 minuty, podczas próby wybicia piłki, Łukasz upadł i po chwili musiał opuścić boisko. Okazało się, że uszkodził staw skokowy i od tamtej pory nie gra. Chyba nie muszę uzasadniać, jak wielka to strata dla zespołu.

Jak postępuje leczenie?

Damian BARON: – Bardzo powoli. Nasz lider konsultował się z kilkoma specjalistami, jest pod ich stałą opieką, rehabilituje się, wzmacnia zarówno kostkę, jak i ścięgno Achillesa, które również ucierpiało, ale trudno określić, kiedy wróci do gry.

To faktycznie musi być bardzo poważna kontuzja, skoro jej leczenie trwa już blisko pół roku…

Damian BARON: – Przy tego typu urazach pośpiech nie jest wskazany. To nie jest zwyczajne skręcenie stawu, tylko coś o wiele bardziej skomplikowanego. Łukasz bardzo bym nam chciał pomóc. Podejmował próby powrotu do treningu, lecz ból się nasilał. Przy chodzeniu dyskomfortu nie odczuwa, ale przy truchcie już tak. Liczymy się z tym, że w tym sezonie „Piszczu” już nie zagra.

A pan? Swego czasu zarzekał się pan, że skupi się tylko na trenerce, a tymczasem w kilku meczach widniał pan w gronie rezerwowych…]

Damian BARON: – Faktycznie tak było i cieszę się, że znów mogłem poczuć ten dreszczyk emocji, wyższy poziom adrenaliny. Jestem w treningu i gdyby zaszła konieczność, wybiegłbym na boisko. Takiej konieczności jednak nie było i mogłem ustąpić miejsca młodszym, a samemu – przy wydatnym wsparciu Łukasza – podpowiadać im z wysokości ławki.

Wkrótce tej młodzieży może być jeszcze więcej…

Damian BARON: – Zgadza się. Powoli musimy myśleć o kolejnym sezonie i w tym celu planujemy zorganizować testy dla zawodników z roczników 2003-2005, grających obecnie w IV lidze lub klubach z górnej części tabeli klasy okręgowej. Zgłoszenia można nadsyłać do jutra, a wspomniany test dla kandydatów do gry w naszym klubie odbędzie się 16 maja. Odsyłam na naszą stronę internetową, gdzie można poznać wszelkie szczegóły i pobrać niezbędne formularze.


5 BRAMEK w 16 meczach z udziałem Łukasza Piszczka stracił goczałkowicki III-ligowiec, notując przy tym serię 8 spotkań „na czysto”.


Na zdjęciu: To jedno z ostatnich zdjęć Łukasza Piszczka w akcji. Po kontuzji, której doznał lider „Goczałów”, minęło blisko pół roku…
Fot. Wojciech Fryt/slezawroclaw.pl