Damian Tront: Będziemy walczyć o baraże

 

Kanonada (4:4) w ostatnim meczu sparingowym to powód do zmartwienia, czy zadowolenia?
Damian TRONT: – Zależy z której strony na to spojrzeć. Przegrywaliśmy już 1:4, więc strata czterech bramek na pewno nie wpłynęła pozytywnie na nasze morale. Tym bardziej, że zbyt łatwo straciliśmy te gole, a dwa z nich były niemal identyczne, po takich samych akcjach przeciwników. Z drugiej strony potrafiliśmy odrobić taką potężną stratę i doprowadzić do remisu, więc to na pewno podniosło nas na duchu i dodało wiary we własne umiejętności. Na nasze usprawiedliwienie dodam, że dzień przed meczem mieliśmy bardzo ciężki trening i na tle przeciwnika byliśmy wolniejsi. Kiedy jest się na innym etapie przygotowań niż rywal, to wynik jest nie do przewidzenia.

W sobotę w Bełchatowie osiem goli raczej nie padnie…
Damian TRONT: – Jestem pewien, że ten mecz nie będzie tak otwarty, jak sparing, który rozegraliśmy przed dwoma tygodniami. Ale nie miałbym nic przeciwko temu, byśmy w sobotę też strzelili cztery bramki.

Na kolejny mecz ligowy czekacie już trzy miesiące. Jesteście „naładowani” po tak długiej przerwie? Spotkania kontrolne to przecież zupełnie inna para butów niż pojedynki o punkty.
Damian TRONT: – Rzeczywiście, nie możemy się już doczekać pierwszego meczu o konkretną stawkę. Bardzo długo czekaliśmy, by rozegrać takie spotkanie. Ma pan rację, że sparingi to nie to samo, co mecze mistrzowskie. Czekaliśmy z niecierpliwością, dlatego pojedziemy do Bełchatowa pełni optymizmu i wiary w korzystny wynik. Solidnie przecież przepracowaliśmy okres przygotowawczy i wiemy doskonale, na co nas stać. Bardzo zależy nam na tym, bo dobrze rozpocząć sezon.

Miałby pan kłopot z wytypowaniem jedenastki, która rozpocznie sobotnie spotkanie w Bełchatowie? A może wytypowałby ją pan bez pudła?
Damian TRONT: – Myślę, że trener Jarosław Skrobacz ma już w głowie ustaloną podstawową jedenastkę na ten mecz.

Co do tego nie mam wątpliwości, ale pytam, czy pan domyśla się, jakie będą wybory szkoleniowca? I bynajmniej nie chodzi mi o podanie nazwisk.
Damian TRONT: – Na kilku pozycjach toczy się zażarta walka, kto wybiegnie w podstawowym składzie. Jeżeli chodzi o mnie, to wahałbym się przy obsadzie jednej pozycji, ale której, tego panu nie zdradzę.

Jest pan znacznie lepszy ode mnie, bo ja mam trzy wątpliwości. Jak się panu podoba taki skład: Pawełek – Kulawiak (może Słodowy), Jaroszek (Bojdys), Szymura, Gojny – Norkowski, Tront, Mróz – Ali, Szczepan, Skórecki (Jadach)?
Damian TRONT: – Nieźle. Przy jednej ze wskazanych przez pana pozycji ja też mam wątpliwości.

Puśćmy wodze fantazji. W sobotę sędzia dyktuje dla GKS-u rzut karny. Kto podejdzie do piłki ustawionej na 11. metrze? Pan, czy Kamil Szymura?
Damian TRONT: – Jeżeli będą na boisku, to raczej ja podejdę. Ostatnio ja wykonywałem „jedenastki” w lidze, w sparingu z Ruchem Zdzieszowice też trafiłem. „Szimi” w tym meczu miał pecha, bo trafił piłką z karnego w słupek. Trener Skrobacz przed każdym meczem zawsze wybiera dwóch piłkarzy, którym powierza wykonanie rzutu karnego. Myślę, że będę w tej dwójce.

Wiosną będziecie dysponować lepszym składem niż jesienią, czy słabszym? Odejście Jakuba Wróbla to duże osłabienie…
Damian TRONT: – Przyszło do nas kilku nowych zawodników, którzy moim zdaniem dadzą jakość drużynie. Wydaje mi się zatem, że teraz mamy lepszą drużynę niż jesienią, jesteśmy mocniejsi.

Plasujecie się w tabeli tuż za strefą barażową. Jakie macie – pańskim zdaniem – szanse, by w czerwcu walczyć o awans do ekstraklasy?
Damian TRONT: – Wolałbym się nie wypowiadać na ten temat, ale jesteśmy w tabeli na takim miejscu, że powinniśmy walczyć o występy w barażach. A przynajmniej warto spróbować. W każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo – to mogę obiecać naszym kibicom.

 

Na zdjęciu: Damian Tront jest przekonany, że GKS 1962 Jastrzębie jest teraz lepszym zespołem niż w rundzie jesiennej.