Damian Warchoł mierzy wysoko

Damian Warchoł skończył w tym roku 26 lat, a w swoim piłkarskim CV ma – uwaga – 13 klubów! Zaczynał w Widoku Skierniewice. Następnie grał w: KKS-ie Koluszki, Pogoni Rogów, GKS-ie Bełchatów, Widzewie Łódź, Rakowie Częstochowa, Olimpii Grudziądz, MKS-ie Kluczbork, KKS-ie Kalisz, Unii Skierniewice, Pelikanie Łowicz, Legii Warszawa i Wiśle Płock!


To właśnie w barwach „Wojskowych”, w 2020 roku, zadebiutował w ekstraklasie i… został mistrzem Polski, choć rozegrał tylko jedno spotkanie. W meczu ostatniej kolejki, z Pogonią Szczecin wszedł na boisko w drugiej połowie i… zdobył gola. Legia, będąca pewna tytułu mistrza Polski za sezon 2019/20, przegrała 1:2.

Warchoł nie zdołał jednak przekonać do siebie na stałe Czesława Michniewicza i wylądował w III-ligowych rezerwach mistrza Polski, gdzie spędził poprzedni sezon. Spisywał się znakomicie, strzelił aż 18 bramek w 24 meczach i po zakończeniu rozgrywek Legia miała twardy orzech do zgryzienia, co zrobić z tym piłkarzem.



Na rezerwy był za dobry, ale – tak uznano w stolicy – jest za słaby na to, by walczyć o wyjściowy skład. Skończył mu się kontrakt, a zatem postanowił stolicę opuścić. Po dwutygodniowych testach zakotwiczył w Płocku i wiele wskazuje na to, że znalazł swoje miejsce na ziemi.

W Gliwicach wszedł na boisko w 74. minucie spotkania i w ciągu pięciu minut strzelił dwa gole! Spowodował, że Piast niemal wypuścił pewne zwycięstwo z rąk. Był to jego czwarty występ w ekstraklasie, ale widać było, że umiejętności uprawniające go do występów na tym poziomie rozgrywkowym posiada. I jest ich świadomy.

– Ekstraklasa jest moim celem. To poziom, na którym powinienem występować – powiedział po meczu w Gliwicach. Jego Wisła wprawdzie w Gliwicach przegrała, ale w przyszłości może mieć z tego zawodnika masę pożytku.




Na zdjęciu: Damian Warchoł (w białym stroju) do tej pory tułał się po wielu klubach. Teraz znalazł chyba swoje miejsce na ziemi.

Fot. Tomasz Jędrzejowski/Pressfocus