Daniel Tanżyna: Wiem, jak wiele ten mecz znaczy


Jakie odczucia przed pucharowym meczem z Legią Warszawa?
Daniel TANŻYNA: – Każdy mecz Widzewa to duże wydarzenie, ale teraz czuć, że to mega święto. Ludzie żyją tym niesamowicie. Otwarta sprzedaż biletów trwała pół godziny. Jako zawodnicy otrzymujemy zawsze pulę biletów dla swoich bliskich. Czasem przyjeżdża do mnie rodzina ze Śląska, ale bywa, że korzysta też z transmisji w internecie, dlatego pomagamy sobie wzajemnie z chłopakami w szatni. Jeśli ktoś akurat zgłosi większe zapotrzebowanie, to się dogadujemy. Tym razem to zapotrzebowanie było ogromne. W ostatnich dniach dużo ludzi dzwoniło do mnie mówiąc, że chciałoby wejściówkę. Słyszałem pytania, czy jestem w stanie coś pomóc, ale odpowiadałem zgodnie z prawdą, że niestety nie ma już na to szans. Że wszystko wykupione. To pokazuje rangę tego spotkania. Kibice długo czekali na taki mecz.

Jak duża jest nadzieja na sprawienie niespodzianki?
Daniel TANŻYNA: – To tylko jeden mecz, a w nim wszystko może się wydarzyć. W poprzedniej rundzie, gdy wylosowaliśmy Śląsk Wrocław, mało kto w nas wierzył. Na Widzew przyjechał ówczesny lider ekstraklasy, który wcześniej nie przegrał meczu, a dostał tu 2:0. Patrzymy zatem w kierunku środowego wieczoru z nadziejami. Tanio skóry nie sprzedamy, bo wiemy, co to za mecz i ile znaczy dla całej widzewskiej społeczności.

Jesteście drugoligowcem, ale jesteście też Widzewem. To wy co dwa tygodnie wypełniacie trybuny swojego stadionu.
Daniel TANŻYNA: – Tak, ale trzeba też docenić klasę rywala. Dziś to Legia gra w ekstraklasie, zajmuje w niej 4. miejsce, ma dużą jakość piłkarską. My się jednak nie boimy, bo – powtarzam – to tylko jeden mecz, do którego podchodzimy z wiarą i optymizmem. To losowanie było dla nas takim prezentem za wyeliminowanie Śląska. Priorytetem dla Widzewa musi być liga, ale w Pucharze Polski też dajemy z siebie maksa. Nie możemy się już doczekać tego meczu. W szatni rozmawiamy o tym już od dłuższego czasu.

Legia w niedzielę postraszyła?
Daniel TANŻYNA: – Oglądałem, zagrała koncertowo, stłamsiła Wisłę. Padł wynik 7:0, który w ekstraklasie zdarza się raz na kilkanaście lat. To nie może jednak wpłynąć na naszą pewność siebie. Wierzymy w swoje umiejętności i to, że zagramy dobre spotkanie. Ciekaw jestem, jakim składem wyjdzie Legia. Dochodzą słuchy, że nie zamierza nas lekceważyć i zagra w mocnym zestawieniu. Zapowiada się kawał piłkarskiego święta, na które – tak myślę – czeka cała piłkarska Polska. To przecież nasz krajowy klasyk.

Czy do atmosfery panującej na Widzewie można się przyzwyczaić?
Daniel TANŻYNA: – Każdy mecz jest naprawdę niesamowitym przeżyciem. Gdy trafiłem z Tychów do Łodzi, zawodnicy powtarzali mi, że to coś wyjątkowego. Kiwałem tylko głową i odpowiadałem, że zdarzało mi się grać na dużych stadionach i znam ten smak. Okazało się, że byłem w błędzie. Na szczęście! Bo jest wspaniale, co mecz nasi kibice zapewniają nam świetną atmosferę i zaskakują. Czasem mówimy, że już lepiej być nie może, że już bardziej ten doping nie poniesie, a oni pokazują nam, że jednak może.

Jak Ślązakowi żyje się w Łodzi?
Daniel TANŻYNA: – Tu człowiek czuje się jak piłkarz. Nie ma w ogóle znaczenia to, że Widzew jest w drugiej lidze. Ludzie oddychają tym klubem. Nie ma dnia, by „na mieście” ktoś nie zagadywał. Odkąd wylosowaliśmy Legię, wszyscy pytają też o ten mecz. Dodają, że musimy, że wierzą w nas. Na domowych meczach jest po 17 tysięcy widzów, na wyjazdach też wspiera nas rzesza fanów. Opowiadałem już, jak kiedyś w sklepie zaczepiła mnie około 70-letnia pani. – Fajnie gracie, trzymam za was kciuki! – powiedziała. Raz od małej dziewczynki z trybun otrzymałem… mój portret, jaki sama namalowała. Wisi nad moją szafką w szatni. Któregoś dnia odebrałem telefon z naszego klubowego sklepu. – Pewien pan zostawił coś dla ciebie – usłyszałem. Chodziło o zdjęcie, jakie ten kibic zrobił sobie ze mną po którymś z meczów. Ładnie oprawione, jak taki obraz. To wszystko miłe gesty, przejawy fanatyzmu. Grając w Widzewie czujesz, że masz za sobą ścianę ludzi.

Czy już na dobre odkleił pan od siebie łatkę zawodnika z zimowego zaciągu, który miał tylko przyklepać awans do pierwszej ligi, a przyłożył rękę do tego, że finalnie tego awansu nie było?
Daniel TANŻYNA: – Wiem, że nic nie zmaże tej katastrofy piłkarskiej z wiosny. Zdawałem sobie sprawę, że będę się musiał z tym zmierzyć. Powtarzam, że jestem ze Śląska i mam taki charakter, że nigdy się nie poddaję, nie odpuszczam. Gdy latem klub wyszedł do mnie z propozycją obniżenia kontraktu, przystałem na to, bo priorytetem było dla mnie pozostanie w Widzewie i udowodnienie – również sobie samemu – że naprawdę umiem grać w piłkę i mogę tej drużynie pomóc. Najważniejszy jest sumienny trening. Nawet jeśli masz słabsze dni, to ciężko pracując, na przestrzeni dłuższego czasu piłka zawsze odda i dobrą grą odkupisz się kibicom.

W wywiadzie na Widzew24.pl powiedział pan, że awans przegraliście też przez brak „team spirit”. Jaką szatnię ma obecny zespół?
Daniel TANŻYNA: – Wiosną atmosfera rzeczywiście nie była najlepsza. Teraz można zauważyć, że zebrała się grupa ludzi, którzy się lubią, spędzają ze sobą wiele czasu. To przekłada się na różne boiskowe sytuacje. Gdy jest na kimś faul, to ruszamy wszyscy jak w ogień, wykłócamy się, bronimy kolegi. Widać to też po reakcjach na zdobywane bramki. Nieważne, kto strzela – biegną wszyscy, nieraz i przez całe boisko. To fajne. Klimat jest taki, jaki być powinien.

Ale sezon zaczął się źle. Po sześciu kolejkach mieliście na koncie 8 punktów.
Daniel TANŻYNA: – Drużyna była budowana latem od nowa, z nowym trenerem. Na początku nasze wyniki to była przeplatanka, nie umieliśmy złapać serii. Przegrywając ze Skrą Częstochowa sięgnęliśmy dna, to był trudny moment. Zespół napędziła pucharowa wygrana ze Śląskiem. Dała mentalnego kopa. 11 ostatnich meczów to 9 zwycięstw i 2 remisy. Mam nadzieję, że spotkanie z Legią okaże się następnym kopem – który wystarczy nam już do końca rundy. Jesteśmy wiceliderem, ale punkty wciąż są nam potrzebne. Podobnie jak czas. On działa na korzyść tej drużyny, dlatego z optymizmem patrzę w przyszłość. Głęboko wierzę w to, co robię. Moje marzenie to gra w Sercu Łodzi w ekstraklasie. Codziennie wstaję z myślą, by to marzenie się ziściło.

Na zdjęciu: Daniel Tanżyna z nadziejami wypatruje konfrontacji z Legią.