Nie są pewni utrzymania

Dla Skry w jednym sezonie Daniel Rumin zdobył 21 bramek, a teraz wraca na Loretańską żeby po przełamaniu kontynuować swoją strzelecką passę.


Jeden rzut oka na tabelę wystarczy, żeby zrozumieć jak ważne spotkanie czeka w niedzielę piłkarzy Skry i GKS-u Tychy. Częstochowianie po 29. kolejkach mają 32 punkty i zajmują miejsce w strefie spadkowej – tuż pod kreską, a tyszanie mają tylko 3 punkty więcej i choć plasują się kilka miejsc wyżej niż podopieczni Jakuba Dziółki to na pewno nie mogą powiedzieć, że czują się bezpiecznie. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę także szkoleniowiec trójkolorowych Dariusz Banasik.

– Po wygranym meczu z Górnikiem Łęczna od razu w szatni powiedziałem, że zwycięstwa w tak trudnym momencie na pewno trzeba się cieszyć, ale jednocześnie trzeba pamiętać, że liga jeszcze trwa – twierdzi trener trójkolorowych.

– Jeszcze jest 5 spotkań. Jest dużo punktów do zdobycia i jeszcze nie jesteśmy pewni utrzymania. Musimy więc niestety wszystkie mecze grać w ten sposób, w który graliśmy z Górnikiem Łęczna. Słowo „niestety” nie jest przypadkowe, bo ta I liga weryfikuje także mnie i moje podejście. Szybko zrozumiałem, że tutaj się nie da pięknie grać w piłkę tylko trzeba dobrze bronić i dobrze przygotowywać stałe fragmenty gry.

W poprzednich meczach mieliśmy bardzo duże utrzymanie przy piłce i bardzo fajne akcje, ale nie zdobywaliśmy punktów. W spotkaniu z Górnikiem Łęczna natomiast – według mnie – zagraliśmy dużo słabszy mecz, ale dobrze broniliśmy i zdobyliśmy 3 punkty, a to w tej chwili jest dla nas najważniejsze. Istotna jest też pokora, bo jesteśmy niewiele punktów nad strefą spadkową i mamy cel, żeby jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie.

Po półrocznym „milczeniu”

Do wykonania tego zadania potrzebne jest skuteczność, a z tą tyszanie mieli ostatnio spore problemy. Dość powiedzieć, że ich najskuteczniejszym strzelcem jest lewy obrońca Krzysztof Wołkowicz zdobywający bramki głównie z rzutów karnych. Natomiast piłkarze grający w ofensywie „przemówili” po półrocznym milczeniu.

– Aż tak bardzo nie wgłębiam się w te statystyki, które liczyły dni naszych zawodników bez zdobycia bramki – dodaje szkoleniowiec GKS-u Tychy. – Wiedziałem, że mamy problem z dużą liczbą traconych bramek i to było dla mnie najważniejsze. Dlatego zmieniliśmy ustawienie i zagraliśmy piątką w obronie, a druga sprawa do poprawy to była skuteczność, bo od początku tego roku nasz zespół do spotkania z Górnikiem Łęczna wygrał dwa mecze, w których zdobył bramki po stałych fragmentach gry.

Wreszcie strzeliliśmy więc gole po akcjach i zdobyli je zawodnicy „z przodu” więc jest widoczna poprawa. Nie wyobrażam sobie, żebyśmy bazowali tylko na stałych fragmentach gry. Mamy taką jakość zawodników, która nam pozwala zdobywać bramki po akcjach i Daniel Rumin oraz Patryk Mikita tak właśnie strzelili w meczu z Górnikiem Łęczna, ale to były pierwsze takie gole w tej rundzie strzelone przez GKS Tychy więc chciałbym żeby tak było dalej.

Przed spotkaniem z Górnikiem Łączna powiedziałem naszemu napastnikowi, że ma moje wsparcie, bo dochodził do sytuacji, a to jest najważniejsze i kwestią czasu jest to kiedy zacznie trafiać. Strzelił i mam nadzieję, że to mu pomoże poukładać sobie wszystko w głowie i odblokuje się i da nam na pewno jeszcze parę bramek w tym sezonie.

Sentyment pozostał

A co na temat swojego strzeleckiego przełamania i to w dodatku na tydzień przed powrotem do Częstochowy, na boisko z którego ruszył w I-ligowy świat, powiedział 26-letni snajper. Takie miano nosił dumnie gdy w sezonie 2017/18 w III lidze strzelił dla Skry 21 goli w 33 meczach.

– Ta bramka w meczu z Górnikiem Łęczna była mi potrzebna, bo poprzednio strzeliłem jesienią z Ruchem Chorzów – przypomniał Daniel Rumin. – Czekałem więc na tego gola, ale najważniejsze, że to trafienie dało nam wyrównanie 1:1. Złapaliśmy troszkę tlenu i nadzieję, że możemy ten mecz odwrócić, a zwycięstwo było dla nas priorytetem. Cieszymy się, że wygraliśmy i szybko skoncentrowaliśmy się na przygotowaniu do następnego meczu, który dla mnie jest szczególny, bo wracam do Częstochowy. Obiekt się co prawda trochę zmienił, ale sentyment pozostał. Mam miłe wspomnienia, bo lata spędzone w Skrze były dla mnie udane i cieszę się, że będę mógł znowu zagrać na Loretańskiej.


Fot. Łukasz Sobala/PressFocus