Dariusz Czernik: Transfery lubią ciszę

 

Trudniej jest zaplanować strony piłkarskie w „Sporcie” czy kierować Górnikiem?
Dariusz CZERNIK: – Jak się wszystko dobrze zaplanuje i ma dobrych pracowników, to nie ma kłopotów. Dostrzegam trochę podobieństw, pracuje się codziennie, przez siedem dni w tygodniu, nie ma wolnego, a telefony trzeba odbierać przez cały dzień. Z zaplanowanych rano rzeczy, wszystko jest potem realizowane w 70 procentach. Pozostałe trzydzieści to wszystko to, co dzieje się w ciągu dnia. Tak, że jest podobnie.

Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Jaka była pierwsza pana decyzja?
Dariusz CZERNIK: – Trudno mówić o jakiejś pierwszej, konkretnej decyzji. Nie było tak, że przyszedłem o 8 rano do pracy i przywitałem się ze wszystkimi pracownikami, jako nowa osoba.

Przypomnę, że jak w 2017 roku odszedłem ze „Sportu”, to zacząłem pracę w muzeum, ale jednocześnie współpracowałem z klubem. Od kwietnia ubiegłego roku byłem już w Górniku, a od czerwca byłem w zarządzie. To tak naprawdę był najlepszy poligon doświadczalny i najlepsza lekcja. Myślę, że bez tego doświadczenia nie zdecydowałbym się na objęcie funkcji prezesa.

A wracając do pytania, to ta pierwsza decyzja była konsekwencją tych podejmowanych wcześniej, w poprzednich dniach i tygodniach. Tak naprawdę zakres pracy jest dla mnie ten sam, co przez ostatnie pół roku.

Odpowiedzialność, jako prezesa, jest jednak znacznie większa, prawda?
Dariusz CZERNIK: – To na pewno. Już choćby liczba otrzymanych gratulacji, odebranych telefonów czy SMS-ów świadczy o tym. To uświadamia człowiekowi, przed jak odpowiedzialnym zadaniem stoi. Zdaję sobie sprawę, jak ciężkie zadanie przede mną. Zrobię jednak wszystko, żeby Górnik znalazł się na wyższym poziome rozwoju, jeśli chodzi o stronę sportową i organizacyjną.

Kto z byłych piłkarzy dzwonił do nowego prezesa?
Dariusz CZERNIK: – Nie chciałbym nikogo pominąć, ale takich telefonów, to było ze 40 czy 50. Odezwał się Włodzimierz Lubański, Stanisław Oślizło, Jan Kowalski, Zygmunt Anczok, Jan Banaś. Można długo wymieniać, a jak mówię, nie chciałbym kogoś pominąć.

Jest pan mieszkańcem Zabrza, z Górnikiem związanym od dziecka. Ta prezesura to spełnienie marzeń?
Dariusz CZERNIK: – Nikt raczej nie zakłada sobie, że zostanie prezesem. Odchodziłem ze „Sportu” do pracy w Muzeum Miejskim. Naturalnie zacząłem też wtedy współpracę z klubem i tak się to potoczyło. Zdaję sobie sprawę, że któregoś dnia przestanę pełnić tą funkcję, choć po dwóch dniach trudno o tym mówić. Jako dziennikarz, przez te 25 lat, to przeżyłem czasy z dwudziestu prezesów Górnika. Jak jednak mówię, zrobię wszystko, żeby w klubie działo się jak najlepiej, a żeby potem, jak już nie będę prezesem, to dalej normalnie rozmawiać z kibicami i z ludźmi dobrze życzącymi Górnikowi.

Początek pana pracy związany jest z zakontraktowaniem nowego zawodnika Romana Prochazki. Jak było z tym transferem?
Dariusz CZERNIK: – Zimą pozyskaliśmy dwóch piłkarzy do pierwszej jedenastki, oprócz Prochazki to Erik Jirka. Transfer Prochazki pokazuje, jak ważna jest cisza wokół takich ruchów. Teraz patrzę na to z innej strony, niż jako dziennikarz, który nierzadko sam pierwszy podawał transferowe informacje. Jeśliby informacja o tym, że interesujemy się Prochazką pojawiła się tydzień wcześniej, to nie wiem czy byśmy go pozyskali.

Pierwszy o wszystkim w sobotę napisał Piotrek Koźmiński [dziennikarz „Super Expressu” – przyp. red.]. Zaraz po tym, z zawodnikiem skontaktowały się dwa inne kluby ekstraklasy. Nasze rozmowy były już jednak tak zaawansowane, że piłkarz związał się z nami. Gdyby było to na wcześniejszym etapie, to kto wie, jak by się wszystko potoczyło? A tak Prochazka jest z nami. Pracowaliśmy nad tym transferem przez kilka tygodni. Tutaj większość pracy wykonał Artur Płatek. Tak, że cieszymy się, że tej klasy piłkarz jest z nami.

To zawodnik, który jeszcze niedawno grał w Lidze Mistrzów…
Dariusz CZERNIK: – Dokładnie. Mierzył się tam z takimi rywalami, jak Real czy Roma. Dodatkowo klub z Pilzna, gdzie ostatnio występował, to inna półka finansowa niż my. Przekonaliśmy go jednak do nas. Będzie u nas grał za mniejsze pieniądze niż w Pilźnie. Związał się z nami półtorarocznym kontraktem, ale wierzymy, że będzie z nami dłużej, także w sezonie 2021/22. Jest to bowiem zawodnik, wokół którego chcemy budować zespół. Ma uczyć i wprowadzać do profesjonalnej piłki młodszych graczy, a dodatkowo daje nam jakość. To osobowość i bardzo dobry piłkarz. Przed jego pozyskaniem rozmawialiśmy o nim m.in. z Erikiem Grendelem.

Będą jeszcze jakieś transfery?
Dariusz CZERNIK: – Trener ma już jedenastkę na rozgrywki, a my musimy też patrzeć na stronę finansową. Nie możemy dopuścić do takiej sytuacji, jak było to jedenaście lat temu, że zakontraktowano pięciu piłkarzy na kilkuletnie kontrakty, a wszystko kosztowało miliony złotych. Po tych ruchach transferowych, trzech-czterech zawodników będzie musiało opuścić Górnika. Myślę tutaj głównie o tych, którzy nie polecieli na obóz na Cypr. A jeśli chodzi o transfery, to niewykluczone, że jeszcze ktoś do nas trafi, ale to już w kontekście kolejnych rozgrywek.

A jak wygląda sytuacja z Igorem Angulo?
Dariusz CZERNIK: – Przedstawiliśmy mu kolejną ofertę nowego kontraktu. Co do Igora to podoba mi się jego podejście. Nigdy nie dał odczuć, że chce odejść za wszelką cenę, nie było trzaskania drzwiami. Wie, że zaproponowaliśmy mu wysoki, jak na nasze możliwości kontrakt, ale klub który chce go pozyskać daje mu jeszcze więcej. Zostaje z nami. Ja cieszę się z tego, że trochę ta wrzawa wokół jego osoby ucichła. Teraz musimy się koncentrować na lidze, na początku rozgrywek.

Pojawiła się informacja, że Górnika może wzmocnić Łukasz Piszczek…
Dariusz CZERNIK: – Sam bym chciał żeby tak było, ale z klubu nikt z nim nie rozmawiał. Ja życzę Łukaszowi tego, żeby przedłużył kontrakt z Borussią. To przecież piłkarz wielkiego formatu.

A co z ofertami dla innych graczy Górnika? Głośno o kwartecie obrońców, z których każdy jest w orbicie zainteresowań zagranicznych klubów.
Dariusz CZERNIK: – Konkretne oferty otrzymaliśmy jeżeli chodzi o Angulo i Sekulicia. W przypadku Sekulicia i temat i oferta były ciekawe [chodzi o zainteresowanie Chicago Fire – przyp. red.], ale nie ma tematu, bo walczymy przecież w lidze o utrzymanie. Gdybyśmy mieli o sześć, siedem punktów więcej, to byłoby pewnie inaczej. Tutaj trener potrzebuje tego zawodnika.

W przypadku Wiśniewskiego temat był w listopadzie i grudniu. Ostatnio już nie. Były też zapytania odnośnie Bochniewicza, Janży czy Jimeneza. Nie można wykluczyć, że jeśli na koniec okienka transferowego ktoś wyłoży 3 miliony euro, to będzie jakieś odejście, bo trudno byłoby przejść obojętnie wokół takiej kwoty, ale na razie się na to nie zanosi.

A jeśliby Real Saragossa wyłożyła milion euro, bo taka kwota pada, jeżeli chodzi o Pawła Bochniewicza?
Dariusz CZERNIK: – Nie chciałbym tutaj spekulować.

 

Na zdjęciu: Roman Prochazka – nowy lider Górnika.