Dudek śmieje się przez zaciśnięte zęby. „Znów rozdawaliśmy prezenty”

Mecz rozegrano na sztucznej murawie bocznego boiska Stadionu Śląskiego. Katowiczanie trzy raz obejmowali prowadzenie w tym meczu i trzy razy w prostych okolicznościach je trwonili. Dlatego trener katowiczan, choć się uśmiechał, to nie krył niezadowolenia. – Nie jestem zadowolony, bo zawsze chcę wygrywać. Trzy razy prowadziliśmy, a potem tradycyjnie rozdawaliśmy prezenty. O straceniu bramek zadecydowały indywidualne błędy – przyznawał Dariusz Dudek po sparingu z Sandecją.

Prowadzenie dał GieKSie Patryk Grychtolik już w pierwszej akcji. Wyrównanie padło jednak szybko, przy czym piłka po rykoszecie od nogi Adriana Frańczaka wpadła do bramki. Potem Wojciech Lisowski wykorzystał rzut karny po faulu bramkarza Sandecji Nowy Sącz na Danielu Ruminie, ale szybko po przerwie Mateusz Klichowicz z bliska wpakował piłkę do siatki.

– Dla kibiców był to zapewne fajny mecz. Ja też wolę wynik 3:3 o bezbramkowego remisu, ale mimo wszystko powinniśmy dowieźć prowadzenie do końca – uważał katowicki szkoleniowiec, mając głównie na myśli końcowe fragmenty spotkania i trzecią bramkę straconą z rzutu karnego po faulu testowanego 19-letniego chorwackiego pomocnika Leona Marojevica z austriackiego trzecioligowego SK Bischofshofen.

– Ten mecz traktuję jak bardzo dobrą jednostkę treningową. Dostałem sporo ciekawego materiału do analizy – podsumował trener Dariusz Dudek po sparingu z Sandecją.

W podobnym tonie wypowiedział się także autor trzeciego gola dla katowiczan. – To był fajny, otwarty mecz z obu stron. Było w nim dużo akcji ofensywnych, bo my chcemy grać ofensywnie i tracić mniej bramek. Będzie wiosną dużo zmian, zmieni się nasz styl gry, bo skoro zajmujemy dopiero przedostatnie miejsce w tabeli, to musi się coś zmienić.

 

Sparing GKS Katowice - Sandecja Nowy Sącz
Sporo walki i ciekawych akcji obejrzeli kibice w sobotnim sparingu pierwszoligowców.
Foto Lukasz Sobala / Press Focus

 

Dariusz Dudek po sparingu z Sandecją Nowy Sącz