Potrzeba czasu i ludzi

Pracujący od początku listopada Dariusz Kłus szybko znalazł miejsce w historii Spójni Landek.


Wystarczyły niespełna dwa tygodnie, żeby 41-letni trener, znany m.in. ze 124 występów na boiskach ekstraklasy w barwach: Odry Wodzisław Śląski, ŁKS-u Łódź i Cracovii, poprowadził swoją nową drużynę do zdobycia rozgrywanego w tym sezonie pod szyldem „Poltentu” Pucharu Polski na szczeblu podokręgu Bielsko-Biała. Na stadionie w Jasienicy Spójnia pokonała GLKS II Wilkowice 3:0 (1:0), a bramki zdobyli: Daniel Sobas, Bartosz Rutkowski i Mateusz Wrana.

Finały się wygrywa

– Na pewno było to miłe uczucie, ale brawa za ten sukces należały się przede wszystkim całemu zespołowi i – w dużej mierze – trenerowi Krystianowi Odrobińskiemu – mówi Dariusz Kłus.

– To on wcześniej prowadził zespół i pokonywał z nim poprzednie pucharowy przeszkody (4:1 z Czarnymi Jaworze, 3:1 z LKS-em Bestwina, 4:2 w rzutach karnych z MRKS-em Czechowice Dziedzice – przyp. red.), mnie przyszło jedynie spić śmietankę. Przed meczem przypomniałem chłopakom starą piłkarską zasadę, że finałów się nie gra, tylko wygrywa. My wygraliśmy przekonująco, ale na to zwycięstwo musieliśmy solidnie zapracować. Cieszę się, że zawodnicy zaczynają wierzyć w to, co się mówi o żelaznej dyscyplinie, bo ona w połączeniu z jakością, która jest w tym zespole, daje efekty. Przekonaliśmy się o tym, gdy prowadząc 2:0 ustawiliśmy się na szukanie okazji do kontry, gdyż przeciwnik się otworzył. Od tego momentu ten mecz się trochę zepsuł. Mieliśmy kwadrans, w którym było dużo fauli, sporo szarpania i niepotrzebnej nerwowości. To zamazało nieco obraz naszej naprawdę niezłej gry z pierwszej połowy, ale w końcówce zachowaliśmy się jak rasowy bokser, bo potrafiliśmy zadać nokautujący cios. Uważam jednak, że ekipie z Wilkowic, która – jak przystało na ubiegłorocznego finalistę (przegrała 0:1 z Rekordem Bielsko-Biała – przyp. red.) – stawiała zacięty opór również należy się szacunek.

Defensywa do poprawy

O tym jak daleko można dojść na pucharowej ścieżce Dariusz Kłus przekonał się będąc zawodnikiem Cracovii, bo dotarł do półfinału szczebla centralnego, a w Odrze Wodzisław Śląski, Zagłębiu Sosnowiec i Olimpii Grudziądz doszedł do ćwierćfinału. Dokąd mogą dojść jego nowi podopieczni na razie jednak nie myśli.

– Skupiam się na tym kogo mam do dyspozycji, a na mecz finałowy Pucharu Polski na szczeblu bielskiego podokręgu nie było nas zbyt wielu – dodaje szkoleniowiec Spójni.

– Mamy jednak zimę na wyleczenie kontuzji oraz chorób, które w szczególności trapią zawodników nadających ton tej drużynie i liczę, że od stycznia w szerszym gronie będziemy mogli wykonywać dobrą robotę, która pozwoli nam iść dalej. Mimo problemów kadrowych zakończyliśmy mecz bez straty gola i to mnie cieszy najbardziej. Próbuję bowiem zaszczepić moim zawodnikom to, że z przodu mamy taki potencjał ofensywny, że bramki będziemy zdobywać. Świadczy zresztą o tym 30 goli strzelonych w 15 meczach (takim samym dorobkiem mogą się pochwalić plasujące się w czołowej szóstce tabeli II grupy IV ligi śląskiej, Unia Turza Śląska i Decor Bełk, a 32 trafienia zapisały wicelider Gwarek Ornontowice i 6. w stawce GKS II Tychy – przyp. red.), ale w tyłach mamy problemy, bo straciliśmy 25 bramek. Nie jest to jednak kwestia postawy bramkarza czy obrońców, tylko gry obronnej całej drużyny. Jeżeli te element poprawimy, to dzięki dobrej pracy w tyłach połączonej z naszym potencjałem ofensywnym jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Dlatego czekam na losowanie 1. rundy na szczeblu Śląskiego ZPN i mam nadzieję, że… będziemy w niej mieli wolny los, byśmy się mogli dobrze rozkręcić i później iść najwyżej jak się da, grając z silnymi przeciwnikami, bo tylko tak można się rozwijać. Wynik jest sprawą otwartą, ale jeżeli zawodnicy dadzą z siebie na boisku wszystko i – jak to się kolokwialnie mówi – „padną na ryj” po ostatnim gwizdku, to będę ich chwalił i bił im brawo.

Zwycięstwo i porażka

Jak już zostało wspomniane, Dariusz Kłus zastąpił w Spójni Krystiana Odrobińskiego, który odszedł z klubu po 3,5 roku i w pierwszych dniach listopada przejął Unię Kosztowy, również grającą w IV lidze. Kłus zaczął od zwycięstwa (3:1) z Orłem Łękawica, a w ostatnim meczu rundy jesiennej przegrał (1:3) z Kuźnią w Ustroniu, gdzie obecny trener Spójni pracował od końca marca do połowy czerwca tego roku i po bardzo dobrej rundzie (10 zwycięstw, 2 remisy, 1 porażka; bramki 31:9) finiszował na 6. miejscu, a następnie – do 18 października – był asystentem Jacka Trzeciaka w III-ligowej Odrze Wodzisław Śląski.


Na zdjęciu: Dariusz Kłus liczy, że jego drużyna w pucharowych rozgrywkach będzie w stanie sporo namieszać.
Fot. Dorota Dusik