Dariusz Kłus: Wyjątkowy smak zwycięstwa

Rozmowa z Dariuszem Kłusem, trenerem IV-ligowej Kuźni Ustroń.


Funkcję trenera Kuźni Ustroń powierzono panu 1 kwietnia. Czy ta data wywołała jakieś dowcipne komentarze pańskich znajomych i kolegów?

Dariusz KŁUS: – Na szczęście nie, ale na wszelki wypadek na stronie facebookowej klubu ta informacja ukazał się dopiero 2 kwietnia, po to, by nie było skojarzeń z prima aprillisem. Przyznam jednak uczciwie, że zastanawiałem się, czy ta data będzie dla mnie fartowna. Z natury nie jestem człowiekiem przesądnym, ale…

Jakie otrzymał pan zadanie od prezesa klubu, Marka Matuszka?

Dariusz KŁUS: – Celem postawionym przede mną było spokojne utrzymanie zespołu w IV lidze. W momencie, gdy podejmowałem się pracy w Ustroniu, drużyna miała tylko trzy punkty przewagi nad strefą spadkową. Znając jednak pracę mojego poprzednika, trenera Jana Furlepy, wiedziałem, że drużyna jest dobrze przygotowana pod względem motorycznym i to się potwierdziło. Z tego miejsca przesyłam ukłony dla trenera Furlepy.

Od momentu przejęcia Kuźni, nie licząc walkowera z Czarnymi-Góralem Żywiec, w dziewięciu meczach odniósł pan siedem zwycięstw i tylko dwukrotnie dzielił się punktami z przeciwnikiem, remisując 1:1 z Unią Książenice i bezbramkowo ze Spójnią Landek. Jest pan zaskoczony taką znakomitą serią swojego zespołu?

Dariusz KŁUS: – Na pewno wszyscy jesteśmy zaskoczeni takimi wynikami, a najbardziej ja. Nie będę przecież wszystkim wmawiał, że spodziewałem się takich znakomitych rezultatów. Nie powie tego żaden trener, zwłaszcza taki, który jeszcze nie zna zespołu. Dlatego jestem przyjemnie zaskoczony wynikami zespołu, postawą zawodników nie tylko w meczach, ale również na treningach. Nie pracuję zbyt długo na tym poziomie rozgrywkowym, bo wcześniej byłem w III lidze w Pniówku Pawłowice, a potem w I lidze w GKS-ie Jastrzębie, gdzie pełniłem funkcje asystenta trenera. Uczciwie przyznaję, że nie mam wielkiego rozeznania na tym szczeblu, a poza tym Kuźnia Ustroń to okręg bielski, w którym wcześniej nie pracowałem. Jestem bardzo zadowolony i mile zaskoczony, że zawodnicy szybko „złapali” to, o co mi chodzi na boisku. Sześć ostatnich meczów, w których zagraliśmy na zero z tyłu (pięć zwycięstw i jeden remis – przyp. BN) to solidny fundament, na którym można budować drużynę. Postaramy się utrzymać ten kurs i poziom do końca obecnego sezonu.

Na jakie miejsce drużyny liczy pan na mecie sezonu? Przy takiej imponującej serii…

Dariusz KŁUS: – Nie zakładam konkretnego miejsca, ale mamy taki ukryty, wewnętrzny cel. Ujawnię go jednak dopiero po zakończeniu rozgrywek. Spokojne utrzymanie już sobie zagwarantowaliśmy, więc musimy powalczyć o inny cel, bo to jest istota sportowej rywalizacji. Proszę zauważyć, że mimo tej serii zwycięstw do miejsca premiowanego barażami o trzecią ligę tracimy 14 punktów. Podejmując pracę w Kuźni nie myślałem o wysokim miejscu drużyny, po prostu chciałem wreszcie popracować na swój rachunek. Na razie wychodzi to chyba nie najgorzej.

Najlepszy mecz, jaki rozegrała Kuźnia za pańskiej kadencji?

Dariusz KŁUS: – Nie mam żadnych wątpliwości, że był to pojedynek z MRKS-em Czechowice-Dziedzice, zakończony naszym zwycięstwem 4:3. Po 30. minutach przegrywaliśmy 0:2, a mimo to zdołaliśmy „wyciągnąć” wynik i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Zdobyta bramka kontaktowa do przerwy pozwoliła nam uwierzyć w zwycięstwo i to jest najcenniejsze. Taka wygrana smakuje w sposób szczególny, wolę pokonać przeciwnika w takich okolicznościach niż po gładkim 4:0. Powiedziałem to zresztą zawodnikom w szatni.

Najtrudniejszy pojedynek w tym czasie?

Dariusz KŁUS: – Oprócz wspomnianego już meczu z Czechowicami, bardzo wysoko zawiesiły nam poprzeczkę zespoły rezerw GKS-u Tychy i Unii Turza Śląska. Tabela nie kłamie, nieprzypadkowo te zespoły są na samym szczycie, ale nam udało się je pokonać, co świadczy o tym, że też mamy określoną jakość. Z liderem z Tychów na jego boisku zagraliśmy mądrze taktycznie. Szkoda, że musieliśmy grać na sztucznej nawierzchni w temperaturze powietrza 27 stopni Celsjusza. Przecież w Tychach są trawiaste boiska, bo na takowym graliśmy w sparingu, gdy byłem asystentem Jacka Trzeciaka w GKS-ie Jastrzębie.

Mała prowokacja: najlepszy piłkarz w pańskiej drużynie?

Dariusz KŁUS: – W każdej formacji, od bramki poczynając, mam lidera. Dzięki temu akcenty są rozłożone równomiernie, a taki układ spaja drużynę, ciągnie ją w górę. Młodzi zawodnicy mają się od kogo uczyć i dążą do tego, by takim wiodącym zawodnikom dorównać.

To inaczej, ma pan w składzie trzech obcokrajowców – dwóch Kameruńczyków (22-letni Lionel Abate i o dwa lata młodszy Philemon Fabrice Beyene Essama) oraz Ukraińca. Mykola Bui jest najlepszy, czy wyżej pan ocenia Lionela Abate?

Dariusz KŁUS: – 26-letni Mykola Bui to kawał piłkarza na tę ligę, uważam, że bez problemu poradziłby sobie w trzeciej, a nawet w drugiej lidze. Jest niezły technicznie, bardzo dobrze operuje piłką i ją rozdziela, ma bardzo dobre uderzenie. Kilka bramek z rzutów wolnych już zdobył, jego strzał to taki „spadający liść”. Ma znakomity przegląd pola, zachowując wszelkie proporcje to taki Leszek Pisz w miniaturze.

Co się zaś tyczy Leona Abate, bardzo dobrze odnalazł się w naszej drużynie, jest zawodnikiem nietuzinkowym i skutecznym. Nie wiadomo, czy zostanie w Kuźni na następny sezon , bo widziałem, że interesują się nim przedstawiciele Podbeskidzia Bielsko-Biała. W ogóle boję się, czy latem nie „rozkradną” nam zespołu. Na razie gramy na tyle, na ile potrafimy.

Pańska misja w Kuźni dobiegnie końca w…

Dariusz KŁUS: – Umówiliśmy się z prezesem, że będą pracował w klubie do 30 czerwca tego roku, a potem zobaczymy.

W razie prolongaty umowy, będzie miał pan jakieś życzenia?

Dariusz KŁUS: – Oczywiście, że tak. Pierwszy podpunkt – chciałbym zatrzymać wszystkich kluczowych zawodników, którymi dysponuję w tej chwili. Kadra wymaga nie tylko uzupełnienia, ale wzmocnienia, mówię to głośno i wyraźnie. Kadra liczy niby 22 zawodników, ale tak naprawdę mogę liczyć na 15-16 ludzi. Niektórzy, zwłaszcza młodzi, mają inne priorytety i dosyć często opuszczają treningi. Ja na takich ludzi nie liczę. Dlatego potrzebuję 4-5 piłkarzy, którzy dodadzą zespołowi jakości. Wtedy to wszystko będzie miało ręce i nogi, bo chcę, by ta drużyna systematycznie robiła progres. Nie będę wariował, lecz chciałbym również od nowego sezonu dostawać zwrot kosztów za dojazdy z Jastrzębia Zdroju do Ustronia.


Na zdjęciu: Trener Kuźni Ustroń Dariusz Kłus sam jest zdumiony znakomitą serią swojego zespołu.

Fot. gksjastrzebie.com