Dariusz Stanaszek: Szukaliśmy alternatywnych rozwiązań

Rozmowa z Dariuszem Stanaszkiem, prezesem GKS-u 1962 Jastrzębie.


Po ostatnim weekendzie, jak się panu podoba tabela I ligi?

Dariusz STANASZEK: – Powoli zaczyna mi się podobać (śmiech)

Wyobrażam sobie. Wprawdzie GKS 1962 Jastrzębie jeszcze nie opuścił przedostatniego miejsca w tabeli, ale po wizycie w Olsztynie jest przynajmniej bogatszy o trzy punkty.

Dariusz STANASZEK: – Właśnie z tego powodu bardziej mi się ona podoba niż tydzień wcześniej.

Pańskim zdaniem widmo degradacji do 2. ligi zostało już oddalone bezpowrotnie?

Dariusz STANASZEK: – Nie, Pierwsza liga to jest już taki poziom, że cały czas musimy liczyć się z taką ewentualnością. Dlaczego? Ponieważ wiele zespołów będzie walczyć do końca, więc w tabeli będą jeszcze zmiany. Na pewno trzeba przyłożyć się do pracy i tę pracę dobrze wykonać.

W tej chwili kadra GKS-u liczy 29 piłkarzy, w poprzednich sezonach nie była aż „rozdmuchana”. Z tego powodu pojawiły się opinie, że poszliście w ilość, nie w jakość. Jak by pan odparł ten zarzut?

Dariusz STANASZEK: – Nie zgadzam się z tą tezą. Kiedy pracował jeszcze u nas trener Skrobacz, szukaliśmy młodych piłkarzy, żeby mogli się ogrywać. Dlatego w naszym zespole pojawili się min. Łukasz Norkowski, czy Łukasz Gajda, a także kilku innych.

Ostatnie okienko transferowe było bardzo specyficzne, duża liczba zawodników miała kontrakty w innych zespołach, trzeba było działać szybko i szukać alternatywnych rozwiązań. Wypadli nam na przykład piłkarze, którzy stanowili trzon obrony, jak Adam Wolniewicz, czy Michał Bojdys.. Potrzebowaliśmy także innych, nowych zawodników, na konkretne pozycje w zespole. I dlatego tak musieliśmy zrobić.

Zwolennik salary cap

Prezes Zagłębia Sosnowiec Marcin Jaroszewski przyznał publicznie, że po trzech porażkach z rzędu nałożył na zespół karę finansową w wysokości 30 tysięcy złotych. Pańskim zdaniem to jest dobry instrument, by motywować piłkarzy?

Dariusz STANASZEK: – Powiem szczerze, że nigdy nie zastanawiałem się nad takim rozwiązaniem. Ale jeżeli jest taki zapis w regulaminie, który obowiązuje w Sosnowcu, to prezes Zagłębia mógł tak zrobić. Skoro miał taki instrument, dobrze to rozegrał.

Grający trener 3-ligowego LKS Goczałkowice, Piotr Ćwielong, w wywiadzie dla naszej gazety powiedział, że jeżeli drużyna ma być w czołówce I ligi, to jej zawodnicy powinni zarabiać 15 tysięcy złotych miesięcznie. Któryś z piłkarzy w pańskim klubie ma taki kontrakt?

Dariusz STANASZEK: – Nie, żaden. W okresie lockoutu zastanawialiśmy się nad wprowadzeniem salary cap (to limit wydatków na pensje zawodników zatrudnionych przez jeden klub w danym sezonie – przyp. BN), żeby to wszystko unormować. Do tego tematu trzeba powrócić i rozmawiać, by pewne standardy wdrożyć. Wyższe kontrakty niż 10-15 tysięcy złotych są dla mnie abstrakcją.

Niedawno prezes Podbeskidzia Bielsko-Biała Bogdan Kłys przyznał, że z powodu pandemii budżet jego klubu będzie mniejszy o 30 procent, czyli… sześć milionów złotych. O ile procent mniejszy będzie budżet GKS-u 1962 Jastrzębie?

Dariusz STANASZEK: – Na pewno nie wykonamy budżetu w stu procentach. Z naszych obliczeń wynika, że będzie on mniejszy o 15-20 procent. Ucierpieliśmy bardziej niż inni, bo w okresie, kiedy na trybunach mogli przebywać kibice, w liczbie stanowiącej 25 procent pojemności całego stadionu, graliśmy wszystkie mecze na wyjeździe. Trzy zagraliśmy jako gospodarz w Wodzisławiu Śląskim, lecz przy pustych trybunach.

Musieliśmy wynajmować stadion, chociaż ceny były super, czyli bardzo przystępne. Dzięki temu udało się to zrobić niskimi nakładami, ale mimo wszystko było to generowanie kosztów. Ponadto nie było wpływów z dnia meczowego. W tej rundzie nie prowadziliśmy sprzedaży karnetów, bo to byłoby nie fair wobec naszych kibiców. Nie wiedzieliśmy, jak to wszystko będzie wyglądać, ale oceniam, że było to z naszej strony dobre posunięcie.

Ograniczone wpływy

Największe straty ponieśliście z tytułu braku dochodów z tzw. dnia meczowego, czy z ograniczonych wpływów komercyjnych?

Dariusz STANASZEK: – Trafił pan w sedno, oba te źródła ograniczyły nasze dochody. Sponsorzy komercyjni zaczęli szukać oszczędności, a w pierwszej kolejności cierpi na tym marketing i wydatki związane z reklamą. Jest to poważne ograniczenie. Teraz, by przekonać kogoś do sponsoringu, trzeba się dwa razy więcej namęczyć niż poprzednio. Mamy wiele umów, które nie mogą być realizowane, bo nie graliśmy meczów w Jastrzębiu.

Macie pomysły, by w jakimś stopniu złagodzić kryzys finansowy?

Dariusz STANASZEK: – Od samego początku pandemii musieliśmy wykonać dużo więcej pracy, by przekonać naszych partnerów, że warto nam pomóc. Skupiliśmy się na zabezpieczeniu przyszłości, bo nikt z nas nie jest w stanie przewidzieć, jak będzie wyglądała sytuacja w grudniu, czy na początku przyszłego roku. Czy będzie „odmrożenie” gospodarki, czy też nie. Postaraliśmy się o to, żeby przygotować pewną strategię i tak ją dopasować, by przedstawić miastu i naszemu partnerowi strategicznemu, czyli JSW, sytuację i szukać rozwiązania na przyszłość.

Musimy pamiętać, że GKS 1962 Jastrzębie nie jest małym klubem. Jesteśmy odpowiedzialni nie tylko za pierwszą drużynę, czyli seniorów, ale również za akademię, szkołę mistrzostwa sportowego i naszą Fundację „Familia”. Tych działań mamy dużo, dlatego wszystko przygotowaliśmy tak, by od początku przyszłego roku móc się dalej rozwijać.

Na jakie środki finansowe możecie liczyć z tzw. Klubu Biznesu?

Dariusz STANASZEK: – Działalność naszego Klubu Biznesu jest w tej chwili zamrożona. Tak możemy to nazwać, bo ciężko jest w obecnej sytuacji zorganizować jakiekolwiek spotkanie. One teraz odbywają się w formie elektronicznej, ale to nigdy nie zastąpi normalnego kontaktu między przedsiębiorcami.

W poprzednim roku kalendarzowym GKS 1962 Jastrzębie nie miał żadnych wpływów z tytułu sprzedaży zawodników do innych klubów. Teraz z moich informacji wynika, że będzie to 400 tysięcy złotych. Dwieście to była kwota odstępnego w przypadku Jakuba Wróbla i tyle samo z tytułu transferu Damiana Tronta do Miedzi Legnica.

Dariusz STANASZEK: – Pańskie informacje są ścisłe, to jest właśnie taka kwota. Troszeczkę inaczej planowaliśmy transfery. Nie ukrywajmy, że przed pandemią trwały rozmowy z potencjalnymi kupcami. Pandemia spowodowała to, że musieliśmy się skupić na innych rzeczach. Ponadto kluby rezygnowały z dalszych rozmów, bo te kwoty były dla nich w tym konkretnym momencie za wysokie.

Powstanie drużyna rezerw

Zastrzyk finansowy w wysokości 300 tysięcy złotych, jaki otrzymaliście w ubiegłym tygodniu z urzędu miasta, znacząco złagodzi wasze problemy finansowe?

Dariusz STANASZEK: – Przy naszej działalności nie jest to duża kwota, ale biorąc pod uwagę problemy, z jakimi borykają się miasta, jesteśmy bardzo zadowoleni, że pani prezydent Anna Hetman myśli o tym i bierze to pod uwagę. Byłoby wielką szkodą, gdyby tak to zostawiła. Musimy jednak pamiętać, że nie jesteśmy klubem miejskim, więc trzeba robić wszystko, żeby nad tym zapanować. Myślę, że dotacja da nam taki oddech. Nazwałbym to przetrwaniem, do momentu, kiedy w styczniu zostaną uruchomione kolejne środki finansowe na działalność klubów sportowych.

Ile kosztuje roczne utrzymanie akademii?

Dariusz STANASZEK: – Teraz to trudno ocenić, ale w zeszłym roku ta kwota sięgała blisko miliona złotych. W związku z certyfikacją koszty utrzymania są wyższe. Nie udało nam się w tym roku, ale w przyszłym zbudujemy drużynę rezerw, w której będzie grała nasza młodzież z akademii. To jest priorytet. To są działania, które zabezpieczają lepsze funkcjonowanie klubu, bo pozwolą prześledzić rynek zdolnych chłopaków i dać im szansę ogrania.

W grudniu ubiegłego roku nie złożyliście wniosku o dofinansowanie akademii, więc nie dostaliście na ten rok ani grosza. Według moich informacji przeszło wam koło nosa ponad 200 tysięcy złotych. Bez złośliwości – ktoś poniósł konsekwencje za to „niedopatrzenie”? Mam nadzieję, że w tym roku nie zapomnicie o złożeniu wniosku w terminie.

Dariusz STANASZEK: – Na pewno czynnik ludzki miał w tym przypadku duże znaczenie. To był okres, w którym było duże zamieszanie jeżeli chodzi o naszą organizację, zmiany w zarządzie klubu i samej spółce. Nie można powiedzieć, że zawiniła jedna osoba, bo nad tym musi czuwać kilka osób. Wyciągnęliśmy wnioski z tego „przeoczenia” i teraz wszystkiego pilnujemy. Zaręczam, że zabezpieczyliśmy się, by więcej takich błędów nie popełniać.


Na zdjęciu: Prezes GKS-u 1962 Jastrzębie Dariusz Stanaszek z coraz większym optymizmem patrzy na ligową tabelę.

Fot. Paweł Andrachiewicz/PressFocus