Podwójny nelson. Piwo do wypicia

Ze wzruszenia łzy napłynęły mi do oczu, gdy przeczytałem, że były już szkoleniowiec Lechii Gdańsk David Badia odżegnuje się od winy za spadek swojego zespołu do I ligi.


Jego tłumaczenie było kuriozalne: „Nie czuję się odpowiedzialny za spadek Lechii – powiedział Hiszpan.

– Moja kadencja trwała 9 meczów. Gdybyśmy zrobili tabelę za ten okres, bylibyśmy na 13. miejscu”. W tym momencie muszę wkroczyć do akcji i sprostować, że w okresie pracy trenera urodzonego w Barcelonie „biało-zieloni” zdobyli tylko 5 punktów w 9 spotkaniach i zajęła w tabeli 16. miejsce, wyprzedzając Miedź (4 pkt.) i Widzewa (4 pkt). Jeżeli niespełna 49-letni trener uważa, że zdobył „aż” 8 punktów, to jego sprawa. Przychodząc do Lechii David Badia musiał zdawać sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji jest zespół i ile potrzebuje punktów, by pozostać w elicie. Mówiąc kolokwialnie „widziały gały, co brały”. Jeżeli trener nie poczuwa się do winy, to jego problem. Ale mnie w tym momencie nasuwa się jedna życiowa maksyma: „Pycha przed upadkiem kroczy”.

Oczywiście w Gdańsku piwa nawarzył nie tylko David Badia, lista winowajców jest wyjątkowo długa, lecz nikt nie zamierza tego gorzkiego piwa wypić. Jest tajemnicą poliszynela, że z tytułu wcześniejszych zobowiązań Lechia jest winna co najmniej kilka milionów złotych swoim piłkarzom, ale to tylko czubek góry lodowej.


Czytaj także:


Nie wiem, czy obecny dyrektor sportowy gdańszczan Łukasz Smolarów kręci całym interesem, czy tylko posłusznie wykonuje polecenia zwierzchników. Faktem natomiast jest, że władze klubu kilku zawodnikom nie pozwoliły skorzystać z dobrodziejstwa urlopu, tworząc u siebie swoisty „klub Kokosa”. Klub zażądał, żeby ci piłkarze zrzekli się pensji za dwa miesiące. W grupie owych „banitów” znaleźli się Conrado, Ilkay Durmus, Joeri de Kamps, Jarosław Kubicki, Rafał Pietrzak, Louis Poznański, David Stec i Kristen Tobers. Co zrozumiałe, wymienieni zawodnicy ani myślą rezygnować z poborów. Pieniądze za zaległe pensje należą im się jak psu miska. Za trudne do ogarnięcia? Nie wierzę, że to przerasta możliwości intelektualne szefów Lechii.


Na zdjęciu: Kłopoty piłkarzy Lechii jeszcze się nie skończyły…
Fot. Norbert Barczyk/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie nas oczywiście na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.