Prezesem został w Święto Pracy

Od urodzenia mieszkam w Wirku, ale piłkarska droga prowadziła mnie po okolicznych klubach – mówi Dawid Cyganek.


Od kiedy jest pan związany z klubem mającym już ponad 100-letnią historię?

Dawid CYGANEK: – Od urodzenia mieszkam w Wirku, ale piłkarska droga prowadziła mnie po okolicznych klubach. Jako prawy obrońca grałem w Zgodzie Bielszowice i Piaście Pawłów.

Pamiętam derbowe mecze juniorów Zgody z Wawelem, jeszcze na starym boisku – tak zwanym „basenie” na Bielszowicach czy na nieistniejącej „Marakanie” na Wirku, bo za każdym razem było to dla mnie wyjątkowe przeżycie.

Doszedłem do klasy. Wawel prezentował wyższy poziom, bo grał w IV lidze i klasie okręgowej, co dla mnie było zbyt wysokim pułapem. Przynajmniej ja to tak odbierałem i dlatego szukałem klubu, w którym będę mógł sobie pograć.

Grałem w sumie do 2016 roku i mając 29 lat zakończyłem boiskową przygodę w Piaście Pawłów. Łączyłem tam rolę zawodnika z funkcją trenera juniorów.


Czytaj także:


Po rozstaniu z pawłowickim klubem miałem rok przerwy od piłki. Trwało to do chwili, kiedy prezes Wawelu Dariusz Niemaszyk zaproponował mi pracę z drużyną z rocznika 2008-2009. Na początku się wahałem, ale w końcu przejąłem ten zespół i prowadzę go do teraz. Mogę się nawet pochwalić, że mój zespół, jako jedyny w naszym mieście, tej kategorii wiekowej, występuje na szczeblu III ligi wojewódzkiej.

Jak pan potraktował nominację na prezesa klubu, który powstał 6 czerwca 1920 roku i wychował wielu znakomitych piłkarzy?

Dawid CYGANEK: – Jest to dla mnie zaszczyt i nowa przygoda. Urodziłem się 9 czerwca 1987, więc historia naszego klubu przy moim życiorysie to wielka księga. Żona żartuje, że zbliżają się 36. urodziny prezesa. Ten tytuł niczego nie zmienia jednak w moim podejściu do działalności w klubie. Nie wracam pamięcią do czasów, w których boiska zupełnie nie przypominały tych, jakie mają teraz do dyspozycji młodzi zawodnicy.

Pierwszy cel – młodzi ludzie

Graliśmy na nierównej i wydeptanej ziemi, bez trawy, ale walczyło się, bo były chęci i to było najważniejsze. Dzisiaj natomiast do dyspozycji dzieci u nas, ale i w innych klubach, są idealne murawy, więc nic tylko się bawić i cieszyć grą. Wiemy jednak, że ruch zszedł na dalszy plan, bo jest wiele innych pokus. Staramy się przyciągać młodych ludzi do klubu i to jest mój pierwszy cel – nazwijmy go długofalowy.

Ten najważniejszy na dziś polega jednak na poukładaniu i uspokojeniu sytuacji w naszym klubie. Mogę rodziców dzieci, które trenują w Wawelu zapewnić, że wszystko jest pod kontrolą. Nic nie przeszkodzi w prowadzeniu zajęć, a ja i cały zarząd z wiceprezesem Eugeniuszem Buchcikiem oraz sekretarzem Krzysztofem Kałużnym jesteśmy do dyspozycji i możemy odpowiedzieć na wszystkie pytania.

Starałem się połączyć doświadczenie działaczy z poprzedniego zarządu, znających ten klub od podszewki z nowym pomysłem. Krzysiek jest w podobnym wieku co ja i był zawodnikiem Wawelu oraz ma podobny tok myślenia. Więc razem skupiamy się na naszych wychowankach.

Dużo piłkarzy

Mamy 7 grup wiekowych. W niektórych mamy tylu zawodników, że możemy sformować dwie drużyny i na przykład ja, mając 36 trampkarzy, wystawiam dwa zespoły, bo pierwszy gra w III lidze, a drugi w V. Także w innych kategoriach, jeżeli mamy dużo piłkarzy, wystawiamy dwie drużyny, bo priorytetem jest to, żeby dzieci grały. W sumie trenujących jest u nas około 140 dziewczyn i chłopców plus seniorzy, w których A-klasowej kadrze jest 26 zawodników.

Był pan dumny, że w pana prezesowskim debiucie Wawel pokonał 2:1 Grunwald i wskoczył na 4. miejsce w tabeli klasy A?

Dawid CYGANEK: – To były derby, mecz z podtekstami i odrobiną pikanterii, więc nie ukrywam, że to zwycięstwo cieszy. W Rudzie Śląskiej derby są praktycznie w co drugiej kolejce, stąd dla mnie każda wygrana jest ważna. Pokonanie w 1. kolejce rundy wiosennej Uranii i to na jej boisku, też było wyczynem. Kochłowiczanie walczą o awans z Orłem Mokre i Kamionką Mikołów, które odskoczyły reszcie.


Zobacz, jak grał Wawel Wirek z Grunwaldem Ruda Śląska


W tym sezonie do rywalizacji o dwa miejsca premiowane awansem już się raczej nie włączymy. Patrzymy więc pod kątem przyszłości i trener Kamil Gabryś systematycznie wprowadza młodych chłopaków, żebyśmy w następnych rozgrywkach mogli pomyśleć o ataku na klasę okręgową. Nie będziemy jednak robili niczego na siłę i zobaczymy, co z naszych planów wyniknie.

Jest zgoda rodziny

Jak na pana nominację zareagowała rodzina?

Dawid CYGANEK: – Żona się zgodziła, a to dla mnie było najważniejsze, tym bardziej że mamy 13-miesięczną córkę, a pod koniec czerwca spodziewamy się drugiej córki, więc Agnieszka będzie miała sporo obowiązków. Myślę jednak, że ja też dam radę pogodzić obowiązki prezesa i trenera z życiem rodzinnym oraz zawodowym. Obiecałem jej, że rodzina jest dla mnie najważniejsza.

Gdy będę potrzebny w domu, to w nim zostanę, a ponieważ mamy siedmiu członków zarządu, to w klubie też będzie miał kto działać. Pracuję w firmie kolejowej DB Cargo. Od czasów pandemii nasze stanowiska zostały przeniesione do domów. Jestem sytuatorem, a to znaczy, że mam pracę biurową od 6.00 do 18.00 i od 18.00 do 6.00 w tak zwanym systemie dwa na dwa. Po dwóch dniach pracy mam dwa dni wolne.

W dodatku kierownik nie robi problemów, gdy chcę się zamienić, a ekipa, z którą pracuję też to toleruje i można to wszystko pogodzić. W pracy wiedzą, że piłka nożna jest moją pasją. Gdy nagle „wyskoczy” mi mecz, to otrzymuję zgodę na zamianę i mam nadzieję, że mogę spokojnie patrzeć w przyszłość.


Na zdjęciu: Dawid Cyganek, prezes zarządu Wawelu Wirek.

Fot. ślzpn


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.