Dawid Krzemień: Musieliśmy zmienić sposób myślenia

Rozmowa z Dawidem Krzemieniem, kapitanem Polonii Bytom.


Po 16 kolejkach Polonia ma 5 punktów straty do lidera. Przed sezonem taki scenariusz uchodziłby zapewne za rozczarowanie, a jak można traktować go dziś, patrząc przez pryzmat serii 7 zwycięstw?

Dawid KRZEMIEŃ: – To, co stało się na początku sezonu, było wielkim doświadczeniem dla nas wszystkich, z którego na pewno skorzystamy w przyszłości. Zamiast mieć głowy nastawione na każdy kolejny mecz, to myśleliśmy o tym, co wszyscy: że Polonia musi dominować w tej lidze. Tak niestety nie jest. Potrzebna była zmiana podejścia, nastawienia, sposobu myślenia. Zaczęliśmy działać tak, jak w poprzednim sezonie, gdy przygotowywaliśmy się do każdego spotkania z tygodnia na tydzień, mając świadomość, że punkty trzeba wybiegać i wywalczyć, aby móc osiągnąć końcowy sukces.

Problem był wyłącznie w głowach?

Dawid KRZEMIEŃ: – Dokładnie tak. Przecież my na dobrą sprawę kompletnie niczego nie zmieniliśmy w treningu; nawet po trzech z rzędu porażkach do zera. To, że teraz wygrywamy, to zasługa również tych ciężkich treningów. Widzimy naszą przewagę na boisku. Potrafimy do 90 minuty walczyć na pełnych obrotach o zwycięstwo, niektórzy przeciwnicy mają z tym problemy.

W pewnym momencie zmiana trenera wisiała w powietrzu. Jako drużyna mieliście coś do powiedzenia o przyszłości Kamila Rakoczego i jego sztabu?

Dawid KRZEMIEŃ: – Naszym głosem było to, że po porażkach podnieśliśmy się i zaczęliśmy wygrywać. Tak w szatni zawodników, jak i trenerów, trzymamy się razem. Wiedzieliśmy, że to, co wykonujemy wspólnie od samego początku na treningach, w końcu musi zaprocentować, ale trzeba zmienić nastawienie w głowach. To się udało. Seria trwa, chcemy ciągnąć ją jak najdłużej.

Była chwila, kiedy pomyślał pan, że marzenia o awansie do II ligi trzeba odłożyć na półkę i rodzi się pytanie, co z tym przegranym sezonem począć?

Dawid KRZEMIEŃ: – Najgorszy był moment, kiedy lider miał 28 punktów, a my – na 15. miejscu – połowę mniej. Do tego świadomość, że Goczałkowice straciły tylko jedną bramkę… To bolało, ale trzeba było wdrożyć w życie banał, że nie ma co patrzeć na innych, tylko skoncentrować się na sobie. Założyliśmy, że jeśli do końca roku będzie 8 punktów straty, to damy jeszcze sobie szansę, by uratować ten sezon. Teraz jest 5 punktów i musimy zachować konsekwencję. Jeśli wygramy oba domowe mecze, jakie nam jesienią zostały, to jest nawet teoretyczna szansa, że zimą będziemy liderem.

Łukasz Piszczek – Łukaszem Piszczkiem, ale czy mimo wszystko był pan w szoku taką postawą Goczałkowic? Jeden gol stracony po 12 kolejkach to ewenement.

Dawid KRZEMIEŃ: – W Goczałkowicach jeden mecz widziałem z trybun, drugi – z boiska, gdy tam graliśmy. To oczywiste, że taka postać jak Łukasz Piszczek robi wielką różnicę; samymi podpowiedziami do innych zawodników. Widać było, że w defensywie ta drużyna pracuje znakomicie, ale miała przy tym mnóstwo szczęścia. Oglądało się skróty czy rozmawiało ze znajomymi z przeciwnych drużyn. Nieraz łapaliśmy się za głowy, bo rywale LKS-u naprawdę stwarzali sporo sytuacji, a jego bramka była jak zaczarowana.

W życiu i w piłce tak już jednak jest, że szczęście i pech muszą się wyrównać. Spójrzmy na nas: wygraliśmy w Gaci 1:0, a po dziwnym strzale piłka dostała rotacji i niesiona przez wiatr trafiła w poprzeczkę naszej bramki. Teraz w Żmigrodzie o zwycięstwie przesądził mój gol z 90 minuty. Na początku sezonu byśmy takich meczów nie wygrywali, teraz wychodzi wszystko.

Bramka w Żmigrodzie, którą fetował pan razem z kibicami, to jeden z piękniejszych momentów w przygodzie z piłką?

Dawid KRZEMIEŃ: – Nie ukrywam, że mam w pamięci sytuację sprzed lat, z II ligi zachodniej. Przedostatnia kolejka, mecz w Zdzieszowicach. Zremisowaliśmy 0:0 i spadliśmy. W 87 minucie miałem piłkę na głowie i takim a la „szczupakiem” uderzyłem w słupek. Co jakiś czas miewam sen: że strzelam wtedy gola, ściągam koszulkę i biegnę do kibiców cieszyć się z utrzymania Polonii. Może teraz to odczarowałem i takiej wizji, takiego koszmaru już nie będzie.

To było szczególne zwycięstwo, bo w pierwszym meczu po śmierci Ryszarda Grzegorczyka, wielkiej legendy Polonii…

Dawid KRZEMIEŃ: – Szczerze powiem, że z naszymi legendami bliższego kontaktu nie miałem. Wymienialiśmy jedynie kilka słów przy okazji większych ceremonii, uroczystości. Jak wielkie to postaci, tak na dobre dotarło do mnie przy okazji pogrzebu śp. Jana Liberdy. Było mnóstwo ludzi, ja niosłem wtedy sztandar Polonii. Otoczka, przemówienia wielu osób wspominających dawne czasy – to zrobiło wrażenie. Musimy jako zawodnicy pamiętać, w jak wielkim klubie gramy. Tym bardziej takie sytuacje, jak w sierpniu, nie powinny się zdarzać.



Jako bytomianin z pewnością chciałby pan, by poukładały się wszystkie sprawy na linii klub – kibice, którzy od jakiegoś czasu bojkotują domowe mecze.

Dawid KRZEMIEŃ: – Polonia jest w III lidze, ale przyciąga wielu zawodników również tym, że tu gra się przy kibicach, którzy pomagają, są 12. zawodnikiem. Wierzę, że niektóre sprawy pójdą w dobrą stronę, a inne w niepamięć, chociaż trudno mi to komentować. Inna rzecz, że dla wielu osób gra na Szombierkach jest już znienawidzona.

Czeka pan z nadzieją na nowy obiekt?

Dawid KRZEMIEŃ: – Jako bytomianin w ogóle nie żyję tą perspektywą, nauczony doświadczeniami z poprzednich lat i zgodnie z powiedzeniem „nie uwierzę, dopóki nie zobaczę”. Ale teraźniejszość potęguje nadzieję, gdy przejeżdża się ulicą Pułaskiego i widzi nowiusieńką „Stodołę” (lodowisko – dop. red.). Trzeba przyznać, że za obecnej władzy, pod dowództwem prezydenta Wołosza i prezesa Kamińskiego, są ciche słowa, ale dobra robota. Mam nadzieję, że swoją postawą na boisku zasłużę, aby dotrwać w Polonii do czasu powstania nowego obiektu i będzie mi dane rozegrać tam mecz.


Na zdjęciu: Dawid Krzemień i spółka wrócili na dobre do walki o awans, a jednym z ich rywali są m.in. rezerwy Zagłębia Lubin.
Fot. Maciej Grygierczyk


Pogrzeb Ryszarda Grzegorczyka

Ceremonia pogrzebowa Ryszarda Grzegorczyka, zmarłej w piątek wielkiej legendy Polonii, odbędzie się dziś w kościele Św. Krzyża przy ul. Frenzla 42 w Bytomiu-Miechowicach. Na 13.00 zaplanowano Mszę Świętą, a Grzegorczyk spocznie na cmentarzu przy ul. Gen. Andersa.