Dawid Kubacki: Głód skakania? Nie miałem czasu, żeby go nabrać

Przyjemnie było wrócić na skocznię po takiej przerwie czy zostałby pan jeszcze trochę na ziemi?
Dawid KUBACKI:
Jeżeli chodzi o mnie to przez to, że miałem sporo przygotowań do wesela, to nie było tego momentu, w którym nabrałbym głodu skakania. Ale na pewno przyjemnie jest wrócić na skocznię z tego względu, że ten okres między zimą a pierwszymi skokami na igelicie cechuje się tym, że trenujemy dość mocno na siłowni, na sali. A tej przyjemności ze skakania, latania w tym okresie nie ma. Więc ten czas, kiedy wchodzimy na skocznię i zaczynamy z powrotem skakać, urozmaica nam treningi i daje takiego pozytywnego „kopa” do dalszej pracy, bo pojawia się ta przyjemność z latania.

 

I jak ten powrót na skocznię pan ocenia?
Dawid KUBACKI:  W porządku. Pierwsze skoki na igelicie po sezonie zimowym są od tego, aby przywołać sobie to czucie, które miało się wcześniej. Po takiej przerwie, mimo że nie jest ona jakoś bardzo długa, człowiek potrzebuje kilku czy kilkunastu skoków aby wrócić do tego fajnego czucia. Ale też jest to robione po to, abyśmy mogli teraz intensywniej pracować nad niektórymi elementami skoku, więc pod tym względem te skoki różnie czasami mogą wyglądać, jeśli popatrzy się na to z boku. Ale pracując nad jednym elementem, inny się troszeczkę w tym momencie zaniedbuje, ale robi się to w jakimś celu. Więc skoki z boku czasami wyglądają różnie, ale jest to przemyślana praca nad tym, co chce się poprawiać. A później te wszystkie elementy się składa i skoki stają się coraz lepsze.

 

Wiem, że po Planicy szybko wróciliście do pracy. Mógłby pan opowiedzieć, jak wyglądały wasze treningi od zakończenia poprzedniego sezonu, aż do zgrupowania w Szczyrku? No i koniecznie co jeszcze przed wami, zanim ruszy Letnie Grand Prix?
Dawid KUBACKI:  Prawda jest taka, że wróciliśmy z Planicy i od środy mieliśmy pierwszy obóz. Tam zaczęła się praca. Głównie są to treningi na siłowni, na sali, po to, aby pracować nad motoryką przed kolejnym sezonem. Ten okres wiosenny jest dobry pod tym względem, że można te treningi robić mocniejsze, nie ma skoczni i nogi nie muszą być aż tak wypoczęte pomiędzy treningami. W szczegóły pracy nie będę się wdawał. To indywidualna sprawa, nad czym konkretnie pracujemy. Ogólnie mówiąc chodzi o poprawę warunków fizycznych i utrzymaniem tego, co było wcześniej.

 

Osiągnięcia z poprzedniej zimy, wysokie miejsce w klasyfikacji generalnej, sprawiły, że stał się pan innym zawodnikiem? Teraz łatwiej, czy trudniej zmobilizować się na nowy sezon?
Dawid KUBACKI:  Myślę, że nie stałem się innym zawodnikiem, bo ta zmiana i wyniki nie były jednostkowym wydarzeniem. To był efekt pracy z całego poprzedniego sezonu, zarówno letniego, jak i później zimowego, czy nawet suma pracy z poprzednich sezonów. Więc nie uważam, że zmieniłem się jako zawodnik, na pewno robię postępy i to jest zmiana w dobrym kierunku, ale nie są to zmiany drastyczne. Cały czas pracowałem, cały czas mam motywację do pracy i nie widzę różnicy w stosunku do motywacji przed poprzednim sezonem, a tym, który jest przed nami.

 

Dzięki tytułowi mistrza świata sportowe życie staje się łatwiejsze?
Dawid KUBACKI:   Zależy jak to rozumieć. To jest sukces, na który ciężko pracowałem długi czas i on daje pozytywnego „kopa” do dalszej pracy, udowadnia, że to, co robiło się do tej pory może przynosić takie efekty. Jest to coś, co ułatwia uwierzenie w siebie i w to, że to, co się robi jest dobre i idzie w dobrym kierunku. Ale poza tym nie ułatwia samych treningów, bo cały czas ta praca jest tak samo ciężka i wymagająca, więc pod tym względem akurat nic nie ułatwia.

 

A ten szalony konkurs pan oglądał?
Dawid KUBACKI:   Raz widziałem drugą serię. Żona mi pokazała. Było to coś, co ciekawie się oglądało, nietypowy konkurs. Jedyny w swoim rodzaju jak dotąd, ale jakoś szczególnie nie rozwodziłem się na tym, z ciekawości zobaczyłem, jak wyglądał. Ale analizy nie przeprowadzałem.

 

Co jest istotą letniego sezonu? Zwycięstwa czy przygotowanie do zimy?
Dawid KUBACKI:   Myślę, że dobre przygotowanie do zimy to kwintesencja tego, co robi się w okresie letnim. Starty w Letnim Grand Prix mogą w tym pomagać, bo jednak wyłączając się z rywalizacji na okres sześciu czy siedmiu miesięcy przez całe lato to taki strzał w kolano. Więc letnie starty są po to, aby cały czas duch rywalizacji był obecny i żebyśmy „nie zapomnieli”, że robimy to po to, aby startować w zawodach, a nie tylko trenować.

Aleksandra Pieprzyca

Zobacz jeszcze: Maciej Kot robi sobie rachunek sumienia

https://sportdziennik.com/kot-szybko-przyszedl-czas-na-rachunek-sumienia/

 

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ