Dawid Kurminowski. Król strzelców ze Słowacji

Rozmowa z Dawidem Kurminowskim, napastnikiem MSK Żilina, królem strzelców słowackiej Fortuna: Liga.


Jak się zostaję królem strzelców w lidze słowackiej?

Dawid KURMINOWSKI: – Trzeba strzelić najwięcej bramek (śmiech). To fantastyczne uczucie, tym bardziej, że dokonałem tego w ostatniej kolejce. Przez cały sezon w tej klasyfikacji najskuteczniejszych nie byłem na pierwszym miejscu. To cieszy tym bardziej. Wszystkiego dokonałem w ostatnim momencie, a w tym decydującym meczu strzeliłem 4 gole. Zresztą grając w każdej lidze,to zostanie królem strzelców, to coś wyjątkowego.

Koronę króla strzelców zapewnił pan sobie w sobotnim meczu z ViOn Zlate Moravce strzelając aż cztery gole. Zdarzyło się panu w seniorskiej czy juniorskiej piłce w jednym meczu strzelić aż tyle bramek?

Dawid KURMINOWSKI: – Raz zdarzyło się, jak grałem w zespole CLJ Lecha Poznań, że Pogoni Szczecin wbiłem pięć bramek. W seniorskiej piłce to mój rekord.

Przed tym ostatnim meczem sezonu zasadniczego koledzy mocno pomagali w walce o tytuł najskuteczniejszego?

Dawid KURMINOWSKI: – W szatni było coś takiego, że jak już wiadomo było, że nie zdołamy być w czołowej trójce, a skończymy na czwartej pozycji, to wielu zawodników mówiło przed tym spotkaniem ze Zlatymi Moravcami, żeby pomóc „Kurminowi”. Czułem to mocno na boisku w tym sobotnim meczu, bo wiele podań kierowanych było właśnie do mnie. Dało się odczuć pomoc klubowych kolegów, no i wyszło jak wyszło.

Skąd taki progres w pana grze? Przecież jeszcze rok temu wiosną nie był pan w pierwszym zespole, ale w rezerwach Żyliny.

Dawid KURMINOWSKI: – To prawda, ale jak przychodziłem do MSK kilka lat temu, to został mi przedstawiony plan na moją osobę. Wtedy akurat na pozycji na której występuję był Robert Bożenik, który w 2020 trafił do Feyenoordu [holenderski klub zapłacił za niego 4,6 mln euro – przyp. red.]. Miał w klubie określoną pozycję. Ja wiedziałem, że z tej przyczyny będę grał w MSK Żilina „B”. Tak też było. Przedstawiono mi jednak drogę i walczyłem w drużynie rezerw. Tam strzelałem bramki, ale wiedziałem, że mój czas przyjdzie i w końcu trafię też do pierwszej drużyny. Udało się to zrealizować i teraz jestem w tym miejscu, w którym jestem.

Czy pomogło też to, że kiedy w zeszłym roku wybuchła pandemia, to właściciel MSK Jozef Antosik wyrzucił z klubu sporą grupę podstawowych graczy, którzy nie chcieli się zgodzić na drastyczną obniżkę pensji?

Dawid KURMINOWSKI: – Na mnie cała ta sytuacja wtedy nie miała wielkiego wpływu. Powstała nowa drużyna, w której jest wielu młodych gracz. Ich poziom gry jest bardzo wysoki. W tym „starym” zespole nie pograłem za wiele. Jak widać jednak po tych zmianach, ligę skończyliśmy na 4 miejscu i niewiele zabrakło nam do podium. Nie było więc tak, jak to się niektórym wydawało przed sezonem.

Trenerem MSK Żilina jest świetnie znany z gry w wielu polskich klubach Pavol Stano, wybrany zresztą na Słowacji trenerem sezonu. Jak panu się z nim współpracuje?

Dawid KURMINOWSKI: – Od samego początku złapaliśmy dobry kontakt. Trenowałem z nim w drugim zespole, który też prowadził. Mogę powiedzieć, że od początku jak jestem w Żylinie, to pracujemy ze sobą razem i wszystko dobrze wygląda. Czuję wsparcie szkoleniowca, który – trzeba to powiedzieć – od każdego zawodnika wymaga bardzo wiele, zresztą każdego gracza ciągnie w górę. To przez jego podejście. Podam przykład, w tym sobotnim meczu strzeliłem cztery gole, ale czuję, że trener wymaga ode mnie jeszcze więcej, że mogę lepiej grać w obronie, lepiej zakładać pressing, więcej akcji kontrować, że jest coś co stale można poprawiać. To jest dobre, bo dzięki temu i ja i moi koledzy z drużyny robimy stały postęp.

Pod wiadomością, że strzelił pan cztery gole i został królem strzelców, w jednym z postów ktoś napisał, że jakby nazywał się pan David Kurminovsky, to od razu chciałoby pana wiele klubów z ekstraklasy, z Cracovią na czele oczywiście? Polskie kluby się nie znają, skoro lekką ręką wypuszczają takich piłkarzy jak pan?

Dawid KURMINOWSKI: – Każdy zawodnik ma jakąś tam swoją drogę. Wielu zawodników zostało w Polsce. W Lechu są młodzi gracze, którzy poczekali gdzieś tam na tą swoją szansę i niektórzy ją dostali. Ja swoją decyzję o wyjeździe za granicę podjąłem trochę później niż mój kolega z MSK Jakub Kiwior. Byłem w pierwszym zespole Lecha przez pół roku [było to jesienią 2017 r. – przyp. red.]. W Poznaniu jest tak, że młody zawodnik jest w pierwszej drużynie przez chwilę i przeważnie idzie potem na wypożyczenie. Później wraca i czeka na swoją szansę. Te szanse gry obrońcy czy pomocnika są zupełnie inne. Lech wiadomo, do przodu potrzebuje bardziej doświadczonego napastnika i nawet, jak ktoś wracał z wypożyczenia, to tych szans nie dostawał za dużo. Nie chciałem iść na wypożyczenie do I ligi. Chciałem od razu spróbować swoich sił w najwyższej klasie rozgrywkowej. Akurat nadarzyła się okazja wyjazdu na Słowacje. Wziąłem więc sprawy w swoje ręce i pojechałem. To była moja decyzja.

Jak się panu gra i jak się pan czuje na Słowacji?

Dawid KURMINOWSKI: – Jak widać po wynikach czuję się tutaj bardzo dobrze. Być może to wszystko wynika z bardzo młodej szatni którą mamy. Wszyscy są w podobnym wieku i ta atmosfera w MSK jest bardzo rodzinna. Nie byłem w ani jednej szatni, w której jest tak, jak w MSK teraz i myślę, że w życiu może się nie przytrafić drugi taki miejsce.

Koledzy z zespołu czy dziennikarze na Słowacji nie pytają dlaczego nie ma pana w polskiej kadrze?

Dawid KURMINOWSKI: – Nie, takich pytań jeszcze nie miałem.

Co dalej? Zostanie pan w MSK czy będą jakieś inne opcje?

Dawid KURMINOWSKI: – Z klubem mam jeszcze ważną umowę przez rok. Nie skupiam się na tym co będzie. Przez całą swoją karierę, obojętnie w jakiej części sezonu to było, czy w którym miejscu ja się znajdowałem, to najważniejszy był ten obecny dzień. Wstaję rano i chcę zrobić najlepiej jak potrafię to co jest przede mną, a co będzie jutro, to będzie. Nie myślę o tym co będzie w przyszłości.

Najbliższe plany?

Dawid KURMINOWSKI: – Na razie dalej jesteśmy z Jakubem na Słowacji, bo gramy mecze barażowe o udział w rozgrywkach Ligi Konferencji Europy. Decydująca rozgrywka w piątek. Dopiero po niej pojadę do domu do miejscowości Kurnik pod Poznaniem. Potem wakacje.

14 czerwca mecz na turnieju Euro, w którym Polska gra ze Słowację. Jakie to będzie spotkanie?

Dawid KURMINOWSKI: – Znając charakter Słowaków, to na pewno się nam postawią. Może to być bardzo ciekawe spotkanie. Ja oczywiście liczę na zwycięstwo Polski.


DAWID KURMINOWSKI

Data urodzenia: 24 lutego 1999 r.
Miejsce urodzenia: Śrem
Wzrost/waga: 182 cm/73 kg
Pozycja na boisku: napastnik
Kariera: Kotwica Kórnik, Warta Poznań, Lech Poznań, Zemplin Michalovce, MSK Żilina
Dawid KURMINOWSKI: 28 meczów i 8 bramek w juniorskich i młodzieżowych reprezentacjach Polski od U-16 do U-21.

KRÓLOWIE STRZELCÓW NA SWOWACJI W KILKU OSTATNICH LATACH

2015/16 – Gino van Kessel (AS Trencin), 17 bramek
2016/17 – Filip Hlohovsky (MSK Żilina), Seydouba Soumah (Slovan Bratysława), 20 bramek
2017/18 – Samuel Mraz (MSK Żilina), 21 brame
2018/19 – Andraż Sporar (Slovan), 29 bramek
2019/20 – Andraż Sporar (Slovan), 12 bramek
2020/21 – Dawid Kurminowski (MSK), 19 bramek


Czy wiesz, że…

Nie licząc Thadee Cisowskiego, syna polskich emigrantów, który grał w reprezentacji Francji, a po koronę króla strzelców Ligue 1 sięgał w latach 1956, 1957 i 1959, to pierwszym polskim zawodnikiem, który został najskuteczniejszym na obczyźnie był Marka Czakona. Wysoki napastnik rodem z Opola, który grał w Odrze, krótko był w Górniku Zabrze, a potem w ekstraklasie występował w Olimpii Poznań, po otwarciu granic wyjechał do Finlandii. W 1990 roku dla FC Ilves zdobył 16 bramek i tytuł króla strzelców fińskiej Veikkausliiga. Potem przez lata grał w niemieckich klubach, ale niższego szczebla.


Na zdjęciu: Dawid Kurminowski (z lewej) sięgnął właśnie po koronę króla strzelców ligi słowackiej.
Fot. Krzysztof Porębski/Pressfocus.pl