Dawid Szulczek: Nie odrywam się od ziemi

Rozmowa z Dawidem Szulczkiem, trenerem Wigier Suwałki, lidera II ligi.


Od niedawna jest pan najmłodszym w Polsce posiadaczem licencji UEFA Pro, latem podjął pan pierwszą samodzielną pracę, a pański zespół już teraz śrubuje serię zwycięstw i do meczu na szczycie z Chojniczanką przystąpi z pozycji lidera II ligi. Czy 30-latkowi trudno w takich okolicznościach stąpać twardo po ziemi?
Dawid SZULCZEK:
– Nie ma momentów, kiedy się od niej odrywam. Oczywiście bardzo się cieszę, bo regularne punktowanie zapewnia mi większy komfort psychiczny w pracy. A jeśli to pierwsza praca – siłą rzeczy kredyt zaufania do takiego trenera jest nieco mniejszy. Mam świadomość, jak wiele jeszcze meczów przed nami – nawet w tej rundzie – a piłka jest taka, że wszyscy pamiętają przede wszystkim to, co działo się w ostatni weekend, w ostatniej kolejce. Po każdym zwycięstwie się cieszymy, ale potem przychodzi poniedziałkowy wieczór, wtorkowy ranek i już trzeba skupiać się na tym, co przed nami – by znów móc się w weekend cieszyć. Jeśli pokonamy Chojniczankę, to będzie radość, ale zarazem kierowanie myśli ku Stali Rzeszów. A jeśli coś pójdzie nie tak, to o Wigrach już się zapomni i na świecznik wskoczy ktoś inny. Naszym zadaniem jest, by ten ogień płonął stale z naszym udziałem.

Czy z młodym trenerem jest trochę tak jak z młodym piłkarzem, który jedną rundą może zapracować na zainteresowanie i angaż w wyżej notowanym klubie?
Dawid SZULCZEK:
– Nie zastanawiałem się nad tym, ale to nie dotyczy tylko młodego trenera. Jeśli jesteś liderem tabeli, to zawsze możesz liczyć na pozytywny oddźwięk. W ekstraklasie mówi się o trenerze Papszunie, w I lidze – o trenerze Stawowym, a skoro przewodzimy obecnie II lidze, to o nas też. Może zatem coś w tym porównaniu jest.

Cztery miesiące pracy w roli I trenera rozwija dużo bardziej niż bycie II trenerem?
Dawid SZULCZEK:
– Nie powiedziałbym. Miałem takie okresy, gdy widziałem, że bardzo mocno idę do przodu. Tak było chociażby na początku pracy z trenerem Dietmarem Brehmerem w Rozwoju Katowice. Po półroczu wspólnej pracy czułem się zdecydowanie lepszym trenerem niż wcześniej. Co jakiś czas w życiu przychodzą takie momenty, sprawiające, że po krótkim czasie można spojrzeć nieco inaczej na wszystko, co myśli się o futbolu. Obecna sytuacja jest dla mnie momentem przełomowym. Przyjęcie propozycji Wigier to był duży krok do przodu.

I nie tęskni pan za ekstraklasową aurą Wisły Kraków, w sztabie której spędził pan część poprzedniego sezonu u boku Artura Skowronka?
Dawid SZULCZEK:
– Sprawy szatniowe są podobne. Teraz po prostu jestem w II lidze, a nie w ekstraklasie. Może mniejsza jest otoczka medialna, ale na samym początku drogi jest to akurat rzecz najmniej mi potrzebna. Priorytetem jest rozwijanie zespołu, samego siebie. Trzeba uczyć się też kwestii, których jest mniej, gdy funkcjonuje sięjako asystent – jak kontakt z prezesami, mediami. Nie ma co ukrywać, że chyba każdy zawodnik grający w II lidze chce ze swoim zespołem awansować, jednocześnie pracując indywidualnie na transfer do ekstraklasy. Tak samo jest z trenerami. W przyszłości też chciałbym pracować samodzielnie w ekstraklasie. Uważam to za zdrowe podejście, sprawiające, że mamy ciągły głód i chęć rozwoju. A jeśli chcesz przeć do przodu, to zyskuje też na tym twój obecny klub.

Latem raczej nie mówiło się o Wigrach jako o kandydacie do awansu. Czy dla was to też pewne zaskoczenie, że tak dobrze idzie?
Dawid SZULCZEK:
– Trudno było przewidzieć, jak poukłada się początek sezonu. Latem, po spadku, w klubie był bardzo trudny moment. Kompletowaliśmy kadrę, mając od początku plan, by docelowo wrócić do I ligi, ale uczynić to spokojnie, budując zespół, który stopniowo będzie stawał się jednym organizmem. Chcieliśmy, aby w rundzie jesiennej nie było wielu nerwów. Ona miała być takim spadochronem po spadku – by nie dostać obuchem w łeb, a ten upadek zamortyzować. Jak na razie ta amortyzacja wychodzi bardzo dobrze. Cieszymy się z tego, jak wyglądamy. Mam nadzieję, że utrzymamy taką dyspozycję do końca rundy, a potem będziemy mogli rozmawiać o czymś więcej.

Jak nie dopuścić do tego, byście stali się zakładnikami tego udanego startu i rozbudzonych oczekiwań?
Dawid SZULCZEK:
– Wszyscy mamy świadomość, że to dopiero początek i nawet dwa tygodnie mogą wiele zmienić, a tabela może się przetasować. To na tak wczesnym etapie sezonu normalne. Cieszymy się, że w 8 kolejkach zdobyliśmy 21 punktów, ale mamy świadomość, że nawet by utrzymać się w tej lidze – pamiętając o przypadku Stali Stalowa Wola z poprzednich rozgrywek i zważywszy na fakt, iż teraz kolejek będzie więcej – potrzeba grubo ponad 40 punktów. Nam do liczby gwarantującej utrzymanie jeszcze zatem sporo brakuje, więc gdzie tam mówić o awansie… Jest w nas pokora i świadomość, że czekają nas trudniejsze momenty. To nieuniknione. Nie da się rozegrać sezonu bez zadyszki. Mamy jednak świadomą szatnię, doświadczony i zdeterminowany zespół, który stać na kolejne zwycięskie serie. Nawet gdy pojawi się trudniejsza chwila, to ta drużyna się szybko odbije. Jesteśmy bardzo zdeterminowani w naszym sposobie gry. Wierzymy w sens pracy taktycznej i motorycznej, jaką wykonujemy. A jeśli zespół w II lidze jest zorganizowany i potrafi dobrze biegać, to siłą rzeczy zbiera punkty.

Jak Ślązakowi żyje się w Suwałkach?
Dawid SZULCZEK:
– Bardzo dobrze czułem się tu już podczas pierwszego pobytu, w roli II trenera w sezonie 2017/18, dlatego nie ukrywam, że bardzo ucieszyłem się z telefonu prezesa Mazura. Dla mnie Suwałki są jak drugi dom. Mojej rodzinie, żonie, córce, żyje się tu świetnie. Są tu ładne tereny z przyjaźnie nastawionymi ludźmi. Zresztą miałem to szczęście, że za każdym razem trafiałem na dobrych ludzi. Mam dobre relacje ze znajomymi z Wisły Kraków czy Stali Mielec, do dziś utrzymuję kontakt z wieloma dawnymi współpracownikami z Rozwoju. Oby tak było zawsze i po pobycie w każdym kolejnym klubie.


Czytaj jeszcze: Szczęśliwa ósemka „Uryna”

W ten weekend – oprócz szczytu z waszym udziałem, z którego transmisję przeprowadzi TVP Sport – odbędzie się też jedyny w II lidze mecz zespołów z województwa śląskiego. Skra czy GieKSa?
Dawid SZULCZEK:
– GKS bardzo chce wrócić do I ligi. To silny zespół, a z opinii osób będących wokół klubu słyszę, że treningowo też wygląda bardzo dobrze. Takie płyną odczucia z szatni. Z drugiej strony – Skra na początku tego sezonu pozytywnie zaskakuje. Kto wskaże trafnie zwycięzcę tego meczu, będzie szczęściarzem, bo trudno to przewidzieć. Trochę większy potencjał i możliwości mają katowiczanie, lecz Skra niejednego już zaskoczyła. Wiem, jak sami musieliśmy się namęczyć, by wydrzeć jej w Suwałkach 3 punkty. To powinien być mecz na wysokim poziomie, między dwiema drużynami liczącymi się w tej lidze.


Na zdjęciu: Mamy świadomą szatnię, doświadczony i zdeterminowany zespół, który stać na kolejne zwycięskie serie – twierdzi trener Dawid Szulczek (pierwszy z lewej w dolnym rzędzie).
Fot. Facebook/Wigry Suwałki