Deian Sorescu wrócił do grania

Deian Sorescu wrócił do gry – jak na razie w reprezentacji narodowej.


Rumuński pomocnik od sierpnia pauzował z powodu urazu. Nie wystąpił łącznie w siedmiu ostatnich meczach Rakowa. Postęp nastąpił w ostatnich tygodniach, gdy wrócił do treningu. Dzięki temu usiadł na ławce rezerwowych w meczu z Radomiakiem. Mimo problemów zdrowotnych dostał powołanie do reprezentacji narodowej, gdzie w końcu złapał kilkadziesiąt minut w dwóch spotkaniach.

Minuty w reprezentacji

Sorescu wystąpił w obu spotkaniach swojej kadry w ramach Ligi Narodów. Reprezentacja Rumunii zremisowała z Finlandią i wygrała z Bośnią i Hercegowiną. W pierwszym meczu Sorescu zaliczył 79 minut, w drugim 56. To jednak nie uchroniło jego kadry przed spadkiem do dywizji C. Choć tyle samo punktów miała jeszcze Czarnogóra. W dwumeczu zdecydowanie lepiej wypadła druga z reprezentacji.

Spadek nie jest dobrą informacją dla Sorescu i jego kolegów, choć z drugiej strony zawodnik Rakowa w kolejnej edycji będzie mógł się zmierzyć ze swoim klubowym kolegą, Vladislavsem Gutkovskisem, którego Łotwa awansowała dywizję wyżej. Kluczowe dla zawodnika wicemistrza Polski jest jednak to, że wrócił na boisko. To może pomóc mu w odbudowaniu formy, a zarazem w walce o wyjściowy skład w najbliższych meczach. Nie będzie to jednak łatwe zadanie.

Lider jest jeden

Rumuński pomocnik najczęściej pojawiał się na murawie na prawym wahadle. To miejsce jest praktycznie zarezerwowane dla Frana Tudora. Chorwat, który wczoraj obchodził 27 urodziny, jest w dobrej formie. Wiele akcji ofensywnych zespołu spod Jasnej Góry opiera się na jego rajdach i wyjściach prawą stroną boiska. Choć w sezonie ma jak do tej pory tylko jedną asystę, to mimo to jego udział w akcjach ofensywnych jest nieoceniony.

Mimo przerwy reprezentacyjnej Chorwat nie miał odpoczynku – wystąpił w piątkowym sparingu Rakowa z Górnikiem Zabrze, notując w nim dwie bramki (obie z rzutów karnych). Trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie prawego wahadła bez jego osoby tym bardziej, że Sorescu nie błyszczy. Wahadłowy w tym sezonie także nie rewelacyjnych liczb – ledwie jednego gola. Dodatkowo w pamięci nadal jest mecz z FK Astaną, gdy rumuński pomocnik w 21 minut otrzymał dwie żółte kartki i wyleciał z boiska.

Musi się odnaleźć

Gdy Sorescu przychodził do klubu, wydawało się, że częstochowianie znaleźli alternatywę dla Tudora, który wówczas łatał dziury w defensywie powstałe w wyniku kontuzji stoperów. Problem w tym, że już wtedy widać było, że w jego grze brakuje błysku, jaki ma Chorwat. Nowy sezon nie zmienił oglądu na jego postawę na murawie.

Skutkiem tego były plotki, jakie pojawiły się pod koniec okienka transferowego, jakoby Sorescu źle czuł się w Rakowie, a kluby z Rumunii obserwują jego sytuację i są gotowe go wypożyczyć. Ostatecznie sytuacja ta nie miała miejsca, co jednak nie oznacza, że w tych plotkach nie było grama prawdy. Niezależnie od tego co działo się do niedawna, teraz sytuacja Sorescu może się poprawić.

Do końca roku Raków rozegra co najmniej osiem spotkań. Siedem z nich to rywalizacje ligowe. 18 października z kolei częstochowian czeka pierwszy mecz w Pucharze Polski, którego są obrońcą. Pewne jest, że sztab szkoleniowy będzie musiał w pewnym momencie zastosować rotacje w zespole, co zresztą działo się już wcześniej. Dla Sorescu będzie to idealna okazja, by pokazać się z dobrej strony i powalczyć o miejsce w zespole, szczególnie że w razie konieczności może też wystąpić na lewym wahadle, gdzie prym wiedzie Patryk Kun.


Na zdjęciu: Deian Sorescu może mieć mieszane uczucia po zgrupowaniu reprezentacji Rumunii.
Fot. Łukasz Sobala/Pressfocus.pl