Demoniczna miazga pod Klimczokiem

Piast doskonale wiedział, co ma grać i zmasakrował Podbeskidzie. „Górale” wyglądali dramatycznie, a zespół z Gliwic to wykorzystał.

– Dajmy im pograć, to sobie sami gola strzelą – powiedział kilka dni temu na naszych łamach, mając na myśli postawę Podbeskidzia w tym sezonie, były kapitan Podbeskidzia, Marek Sokołowski. Nie wiadomo, czy trener Piasta Gliwice, Waldemar Fornalik, zapoznał się z tymi słowami, ale wyszedł z podobnego założenia.

Tylko na samym początku spotkania Piast starał się narzucić rywalowi własny styl gry, ale później zaczął grać bardzo spokojnie. Choć w 15. minucie meczu miał sporo szczęścia. Po akcji i dośrodkowaniu z lewego skrzydła Filipa Modelskiego, goście nieudolnie wybijali piłkę.

Ta trafiła pod nogi Kamila Bilińskiego, który uderzył na bramkę. Na pewno mógł to zrobić lepiej, ale nie zmienia to faktu, że świetną interwencją popisał się Frantiszek Plach, który – instynktownie – odbił piłkę nogą. Nie był to jedyny uśmiech ze strony losu dla gliwiczan. Kolejny wydarzył się jednak już pod bielską bramką.

Najskuteczniejszy Polak w ekstraklasie

Nie byłoby jednak prowadzenia Piasta, gdyby nie naste już w tym sezonie złe zachowanie „górali” we własnym polu karnym. Jakieś niezbyt dokładne dośrodkowanie z prawej strony powinno zostać przecięte, ale Gergoe Kocsis się… pośliznął.

Piłka trafiła do Michała Chrapka, który podjął ambitną decyzję, bo spróbował strzału z woleja. I byłoby to… bardzo niecelne uderzenie, które jednak przeistoczyło się w asystę. Bo na linii piłki pojawił się Jakub Świerczok, który świetnie się zachował. A napastnik Piasta zdobył piątego gola w tym sezonie. Dogonił, w ten sposób, w klasyfikacji najskuteczniejszych Polaków w ekstraklasie… Bilińskiego z Podbeskidzia. A chwilę później został już samodzielnym liderem.

Tym razem na gola zapracował sam, bo najpierw wywalczył rzut karny. Przyjął piłkę w polu karnym, miał ją pod kontrolą, a znajdujący się za jego plecami Aleksander Komor postanowił złapać go za rękę. Trudno jakkolwiek wytłumaczyć zachowanie środkowego obrońcy Podbeskidzia, a na dodatek nie była to pierwsza niemądra decyzja tego zawodnika w ostatnim czasie.

Sędzia nie miał wątpliwości i słusznie wskazał na jedenasty metr. Sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość bardzo pewnie. Poczekał na ruch Michala Peskovicia, który wybrał lewą część bramki, i subtelnie skierował piłkę w prawy róg. Pieczętując praktycznie w ten sposób tytuł piłkarza meczu.

Już nie chcieli, ale strzelali

Sześć zmian, jakich dokonał trener Krzysztof Brede w wyjściowym składzie Podbeskidzia, w stosunku do przegranego 0:4 meczu w Poznaniu, niczym nie poskutkowało, a „górali” dopadły te same demony, czyli katastrofalne, indywidualne błędy.

Na dodatek zespół spod Klimczoka nie miał szczęścia. Jak np. na początku drugiej połowy, kiedy, za sprawą najpierw Michała Rzuchowskiego, a następnie Bilińskiego, był bardzo bliski zdobycia gola. Nie wpadło, za co jednak „górale” mogą mieć pretensje wyłącznie do siebie. Przez moment wydawało się, że bielszczanie spróbują coś zmienić. Było to jednak tylko pozory, a Piast doskonale zdawał sobie z tego sprawę. I kiedy tylko zdobył namiastkę szansy na zdobycie gola, od razu ją wykorzystał.

Tym razem fatalni byli „górale” w kryciu przy stałym fragmencie gry i Piotr Malarczyk, po dośrodkowaniu Gerarda Badii, głową skierował piłkę do siatki tuż przy słupku.

Podbeskidzie było już zupełnie rozbite, popełniało kolejne błędy i gdyby Piast nacisnął bardziej zdecydowanie, to pewnie strzeliłby więcej bramek. Mimo to gliwiczanie zdobyli jeszcze dwa gole, bo otrzymali kolejne prezenty. Jakub Holubek zagrał do Sebastiana Milewskiego, ten założył siatkę Komorowi, a następnie subtelnym strzałem po ziemi skierował piłkę do siatki. Piast zrobił w Bielsku-Białej to, co zrobić należało. Wynik meczu ustalił Tiago Alves.

To świadczy jedynie o dominacji Piasta, a trener Fornalik perfekcyjnie przygotował swój zespół właśnie na mecz z takim rywalem . Po tym, co można było zobaczyć w piątek na bielskim Stadionie Miejskim, aż trudno uwierzyć, że przed meczem zespół z Gliwic miał… zaledwie o jeden punkt więcej od Podbeskidzia.


Podbeskidzie Bielsko-Biała – Piast Gliwice 0:5 (0:2)

0:1 – Świerczok, 39 min (głową, asysta Chrapek), 0:2 – Świerczok, 41 min (karny), 0:3 – Malarczyk, 61 min (asysta Badia), 0:4 – Milewski, 84 min (asysta Holubek), 0:5 – Tiago Alves, 90+2 min (asysta Konczkowski).

PODBESKIDZIE: Pesković – Modelski, Komor, Baszłaj, Danielak – Sitek (58. Gutowski), Kocsis (66. Bieroński), Figiel (46. Rzuchowski), Sierpina (58. Miakuszko) – Roginić (66. Nowak), Biliński. Trener Krzysztof BREDE. Rezerwowi: Leszczyński, Gach, Martin, Marzec.

PIAST: Plach – Holubek, Huk, Malarczyk, Konczkowski – Sokołowski, Jodłowiec (87. Lipski), Badia (71. Milewski), Chrapek (79. Żyro) – Steczyk (87. Pyrka), Świerczok (79. Tiago Alves). Trener Waldemar FORNALIK. Rezerwowi: Szmatuła, Borkała, Pyrka, Rymaniak, Vida.

Sędziował Łukasz Szczech (Kobyłka). Żółte kartki: Roginić (17. faul), Kocsis (63. faul), Baszłaj (79. faul) – Pyrka (90. faul).
Piłkarz meczu – Jakub ŚWIERCZOK.



2,61
Oto średnia
straconych bramek przez Podbeskidzie na jeden mecz w obecnym sezonie ekstraklasy. W trzech ostatnich spotkaniach „górale” stracili 11 goli. Nie strzelając ani jednego.



Na zdjęciu: Bezradność Podbeskidzie nie tylko wobec Jakuba Świerczoka była zatrważająco.

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressrfocus