Derby dla Rozwoju!

Róbcie mi tu miejsce! – rzucił z uśmiechem Marek Koniarek, przechodząc przed pierwszym gwizdkiem obok ławki rezerwowych Rozwoju. Szkoleniowiec ROW-u, który w katowickim klubie spędził wiele lat jako trener i dyrektor sportowy, nie będzie zbyt miło wspominał tego powrotu na stare śmieci, gdzie przyjęto go oczywiście z należytymi honorami, a publiczność długo biła brawo, gdy spiker wyczytał jego nazwisko. Były król strzelców ekstraklasy nie byłby jednak sobą, gdyby podsumowania meczu nie zakończył żartem: – Dziś punkty zostają w Katowicach. I ja też!

Lepiej słabszą nogą

To była świetna reklama II ligi i małe święto śląskiej piłki – oczywiście, tej w wydaniu „mikro”. Bardzo przyzwoita frekwencja na trybunach, piękna pogoda, mecz toczony w szybkim tempie i stojący na niezłym poziomie, do tego trochę młodzieży i „hanysów” na boisku. – Spotkały się dwa solidne zespoły. Myślę, że to było dobre widowisko. Wygrał ten, kto strzelił gole – przyznał Koniarek, który jeszcze w listopadzie odpowiadał za wyniki Rozwoju. Wtedy nie miał jednak w swoich szeregach piłkarza pokroju Tomasza Wróbla. Jego przyjście walnie przyczyniło się do zmiany oblicza zespołu, który w tym roku odniósł cztery zwycięstwa, czyli tyle samo, co… w 19 jesiennych kolejkach.
Wczorajszego popołudnia bramki zdobywali jednak inni. Obie padły – w krótkim odstępie czasu – w II połowie. Prowadzenie dał Daniel Paszek. W pięknym stylu; przymierzył zza pola karnego swoją słabszą, lewą nogą, nie zostawiając złudzeń Kacprowi Rosie. – Częściej trafiam tak z lewej niż z prawej – śmiał się Paszek, a na 2:0 szybko podwyższył Adam Żak, finalizując akcję Kacpra Tabisia. Wychowanek Rozwoju, zimą wykupiony przez GieKSę, a następnie wypożyczony na Zgody, zanotował kolejny solidny występ, co z pewnością mogło zadowolić zasiadających na trybunach działaczy klubu z Bukowej.

Zapowiedź Tkocza

W odróżnieniu od trzech poprzednich tegorocznych meczów (z Bełchatowem, Legionovią i Radomiakiem), tym razem wreszcie na brak pracy nie mógł narzekać Bartosz Golik. Co prawda w obronie zabrakło kontuzjowanego Seweryna Gancarczyka, ale miał godne zastępstwo w osobie Michała Czekaja. Po prostu, rybniczanie nie odpuszczali i dlatego bramkarz Rozwoju obronił kilka groźnych strzałów zawodników ROW-u, wśród których prym wiódł Robert Tkocz. „Diego” również – podobnie jak Koniarek – zanotował powrót w miejsce, gdzie spędził cztery lata. – Przegraliśmy, bo popełniliśmy proste błędy, a Rozwój był skuteczniejszy. Nie mam wątpliwości, że zarówno my, jak i Rozwój, utrzymamy się. Niech się martwią inni! – przekonywał Tkocz.

 

Rozwój KatowiceR – OW 1964 Rybnik 2:0 (0:0)

1:0 – Paszek, 54 min, 2:0 – Żak, 64 min
ROZWÓJ: Golik – Paszek (84. Kuliński), Szeliga (89. Kunka), Gałecki, Czekaj, Łączek – Tabiś (86. Marchewka), Płonka, Wróbel, Kowalski (79. Mońka) – Żak. Trenerzy Michał MAJSNER i Rafał BOSOWSKI.
ROW 1964: Rosa – Kalisz (70. Muszalik), Kujawa, Jary, Polok, Gojny – Spratek, Tkocz, Zganiacz, Wasiluk (60. Brychlik) – Musiolik (89. Siwek). Trener Marek KONIAREK.
Sędziował Paweł Kukla (Kraków). Widzów 754. Żółte kartki: Płonka, Szeliga – Wasiluk, Zganiacz, Musiolik, Gojny.
Piłkarz meczu – Tomasz WRÓBEL.