Derby Łodzi. Było ostro

Punkty zostały w Łodzi… Szkoda, że tylko dwa, bo przy remisie trzeci poleciał w kosmos.


Widzew nie wygrał derbowego meczu od 2010 roku, a na swoim boisku po raz ostatni pokonał rywala z drugiej strony miasta dwanaście lat temu. Cena za zwycięstwo nad Koroną w Kielcach była jednak wysoka, bo nie ulega wątpliwości, że brak Krystiana Nowaka, Juliusz Letniowskiego i Marka Hanouska miał wpływ na grę gospodarza i lidera.

ŁKS zaczął z bardziej ofensywnym nastawieniem i zmusił gospodarzy do obrony. Nie był to jednak atak pozycyjny, a szybkie przenoszenie gry podaniami z głębi pola. Po takiej właśnie błyskotliwej akcji Pirulo już w 16 minucie uzyskał prowadzenie dla gości. Podanie Macieja Wolskiego z przeciwnej strony boiska zmusiło partnera do szaleńczej pogoni za piłką, którą zdołał dogonić niemal na linii autowej, ale do tego stopnia rozciągnęło widzewska obronę, że Pirulo miał czas zatrzymać piłkę, wbiec do środka i celnie strzelić. Pewnie będą dyskusje, czy to nie aby samobójczy gol Daniela Tanżyny i Jakuba Wrąbla do spółki, o których ocierała się piłka w locie do bramki, ale nie ulega wątpliwości, że 99 procent „praw autorskich” należy się Hiszpanowi z ŁKS. Niedługo później było już 2:0, tym razem po rzucie rożnym i główce Macieja Dąbrowskiego.

Widzew zerwał się do ataku dopiero w końcówce pierwszej połowy, bo goście z dwiema bramkami w zapasie długo kontrolowali grę. Tej przewagi do przerwy nie zdołali jednak utrzymać. Tak jak Mikkel Rygaard i Dąbrowski przy „rogu” dla ŁKS, tak teraz Mateusz Michalski i Patryk Stępiński podręcznikowo wykonali stały fragment gry.

W pierwszej połowie piłkarze ŁKS popełnili tylko dwa faule, gospodarze też niewiele więcej, ale po przerwie pieszczoty się skończyły. Gdy zaczęło brakować sił, nie było czasu myśleć o fair play. Między 61 a 66 minutą piłkarze ŁKS dostali trzy żółte kartki (Wolski, Koprowski i Rozwandowicz), a w całej drugiej połowie ŁKS popełnił aż 18 przewinień. Szansy na zwycięstwo goście bronili wszelkimi sposobami, przede wszystkim jednak rozważną i skuteczną grą w obronie. Mimo przewagi w polu Widzew zbyt wielu okazji do wyrównania nie miał, bo świetnie spisywał się duet stoperów ŁKS Dąbrowski – Koprowski. Tylko raz defensywa ŁKS nie zdołała upilnować rywali: w 88 minucie (ale jeszcze długo przed końcem, bo druga połowa przedłużona była o siedem minut), do wrzutki Karola Danielaka doszedł Tomasz Dejewski i z bliska strzelił nie do obrony. Dwa celne strzały Widzewa – dwa gole. Obrońcy uratowali skórę napastnikom.

ŁKS kończył w dziesiątkę, bo za faul wyleciał z boiska Ricardinho, który wszedł w Kacpra Karaska z takim impetem, że aż iskry poszły. Przypomniała się wtedy sytuacja z pierwszej połowy, gdy przy podobnym zwarciu Danielak – Pirulo sędzia nonszalancko pokazał gestem „nic się nie stało, grać dalej”. W szóstej doliczonej minucie przed szansą na trzeciego gola dla ŁKS stanął Antonio Dominguez, ale jego strzał z dziesięciu metrów z czystej pozycji Wrąbel obronił. Przy takiej końcówce i wobec postawy w całym meczu ten odebrany remisem jeden punkt należy się jednak piłkarzom ŁKS, w tym meczu derbowym lepszym od rywali z Widzewa.


Widzew – ŁKS 2:2 (1:2)

0:1 – Pirulo, 16 min., 0:2 – Dąbrowski, 29 min. (głową), 1:2 – Stępiński, 41 min. (głową), 2:2 – Dejewski, 87 min.

Widzew: Wrąbel – Stępiński, Dejewski, Tanżyna – Zieliński, Danielak, Mucha (76. Montini), Michalski, Tetteh (46. Nunes), Kun (81. Karasek) – Guzdek. Trener Janusz Niedźwiedź.

ŁKS: Arndt – Szeliga, Dąbrowski, Koprowski, Klimczak – Pirulo (81. Moreno), Dominguez, Rozwandowicz (72. Tosik), Rygaard (80. Monsalve), Wolski (66. Ricardinho) – Radaszkiewicz (72. Corral). Trener Kibu Vicunia.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Zieliński, Karasek – Wolski, Koprowski, Rozwandowicz, Tosik, Szeliga. Czerwona kartka: Ricardinho (90+2, faul).


Fot. Adam Starszyński/Pressfocus