Derby południa bez zwycięzcy

Starcia takie, jak to sobotnie między drużynami z sąsiednich dzielnic południa Katowic. Stadiony w Podlesiu i Kostuchnie dzieli raptem 2,5 km. Tyle że… „stadion” w kontekście tego, co widzimy dziś na „emce”, to mocno powiedziane. Wchodząc, mijamy dawny pawilon klubowy, zaklejony taśmą i przyozdobiony tablicami „budynek do rozbiórki”. Oczom ukazuje się też trawiaste boisko – a raczej to, co z niego pozostało – na którym kilkanaście lat temu punkty zgubił Śląsk Wrocław. Teraz jest tam w zasadzie łąka, której granice wyznaczają dwie bramki. MK

Górnik już trzeci sezon gra tuż obok, na sztucznej murawie, o którą zadbało miasto, budując także nowe zaplecze socjalne dla klubu i lokalnej społeczności. Prowizoryczna blaszana trybuna w sobotnie przedpołudnie wypełniła się kibicami. Wstęp teoretycznie kosztował 5 zł, ale w praktyce opłata była niemalże dobrowolna, uiszczana do klubowej puszki.

Ludzie stali wszędzie. Również na schodach znajdującego się przy parkingu sąsiedniego budynku, na trybunie dawnego stadionu, za obiema bramkami, za płotem przeciwnej, zalesionej strony czy… balkonach bloku, którego okna wychodzą na boisko. Walka toczyła się nie tylko między drużynami na murawie, ale też na obiekcie – między ochroną a tą częścią przybyszów, która liczyła na skonsumowanie małego puszkowego z pianką.

Rok temu na derbach południa było nerwowo, doszło nawet do przepychanek z udziałem zawodników i kibiców, dlatego teraz zadbano o porządek. Prezes „eMKi”, Henryk Kaleta, przed pierwszym gwizdkiem wziął zresztą mikrofon do rąk – przypominając, że czyni to bardzo rzadko – życząc wszystkim wyłącznie pozytywnych sportowych emocji.

Dawid Brehmer, kapitan Podlesianki, mówił na naszych łamach, że „nie lubi grać na tym małym sztucznym boisku, na którym zatracają się walory piłkarskie”. – Tu jest problem wymienić 3-4 podania – kiwali głowami kibice, patrząc, jak przez sporą część czasu piłka znajduje się czy to na aucie, czy to w powietrzu, a nie na murawie. Mecz nie porwał, padły za to ładne gole.

Derby południa na Kostuchnie

Oba – na przestrzeni ledwie kilku minut. MK Górnik trafił po pięknej kontrze zamkniętej przez Rafała Ludwiga, zaś Podlesianka wyrównała za sprawą indywidualnego błysku Jakuba Rzepy. Kibice gości rzucili wtedy na boisko serpentyny. Już po raz drugi – wcześniej uczynili to tuż przed meczem, na który pofatygowali się m.in. legendarny snajper GieKSy Jan Furtok czy prezes katowickiego podokręgu Stefan Mleczko. Na murawie najbardziej rozpoznawalną postacią był Seweryn Gancarczyk.

Były reprezentant Polski, który po spadku Rozwoju z II ligi postanowił jeszcze pokopać piłkę w Podlesiu, gdzie ma dom, nie dograł derbów do końca. W ostatnich minutach ujrzał dwie żółte kartki – pierwszą za kilka mocnych słów w stronę arbitra, a drugą za przerwanie kontry „eMKi”, która zawiesiła lokalnemu rywalowi poprzeczkę znacznie wyżej niż w poprzednim sezonie. Wtedy, w 30 kolejkach, Podlesianka straciła punkty w raptem sześciu spotkaniach. Teraz potknęła się już 2-krotnie, a za nami dopiero 5 serii gier. Walka o upragniony awans będzie trudniejsza niż w dwóch poprzednich latach, ale takie derby są tylko dwa razy w sezonie. Na szczęście – albo niestety…

 

MK Górnik Katowice – Podlesianka Katowice 1:1 (1:1)

Bramki: Ludwig 22 – Rzepa 26.

MK GÓRNIK: Ł. Botsch – D. Honysz, Grociak (80. Kiełbowicz), K. Ochojski (70. A. Bąk), G. Ochojski, Lipok (65. Hidalgo), T. Botsch, Mkrtchyan, Hirchytsia, D. Bąk, Ludwig. Trener Rafał LIS.

PODLESIANKA: Tomanek – Żemła, Renner, Gancarczyk, Witas (46. Widenka), Colik (82. Kania), Brehmer, Nowak (46. Kubacki), Rosiński, Rzepa, Kaczmarczyk. Trener Damian OSTROWSKI.
Sędziował Mateusz Patla (Rybnik). Widzów 500.

Żółte kartki: G. Ochojski, K. Ochojski – Renner, Colik, Gancarczyk, czerwona Gancarczyk (90+2, druga żółta).

 

Na zdjęciu: W derbach Katowic nikt nie miał zamiaru odstawiać nogi…

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem

 
ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ