„Diabły” bez wigoru

Belgowie w meczu z Marokiem postarają się zatrzeć złe wrażenie, jakie pozostawił ich występ przeciw Kanadzie.


Wymieniani wśród faworytów mundialu Belgowie w pierwszym meczu z Kanadą zrobili wszystko, żeby tego nie potwierdzić. Jeśli do triumfu ma ich poprowadzić kapitan Eden Hazard grzejący ławkę w Realu Madryt i coraz częściej ratujący ich z opresji jego klubowy kolega bramkarz Thibaut Courtois, to daleko nie zajdą. Z grupy pewnie awansują, bo musieliby zagrać w pozostałych dwóch meczach jeszcze gorzej niż z „Klonowym Liściem” i na to sobie nie mogą pozwolić, ale potem każdy stopień do mistrzostwa może okazać się dla nich za wysoki.

Kanadyjczycy oddali więcej celnych strzałów, nie wykorzystali rzutu karnego, Belgom udała się jedna akcja i zwyciężyli. Sami wiedzieli najlepiej jaki „piach” zagrali i Kevin De Bruyne po spotkaniu z zaskoczeniem przyjął wiadomość, że uznano go za najlepszego zawodnika meczu. Chyba nie mijał się z prawdą przypuszczeniem, że to z powodu nazwiska.

– To był bardzo trudny mecz. Kanada była od nas wyraźnie lepsza, zasłużyła na lepszy wynik – przyznał selekcjoner Roberto Martinez. – Nie mogliśmy grać tak, jak chcieliśmy. Rywale mieli jasną strategię. Grali bardzo szybko i żywiołowo. Natomiast my wykazaliśmy się doświadczeniem. Wynik nas zadowala, ale mówi także, że w kolejnych meczach musimy zrobić znacznie więcej.

Nawet taki mizerny sukces był Belgii bardzo potrzebny po dwóch kolejnych porażkach 0:1 z Holandią w Lidze Narodów i 1:2 z Egiptem w ostatnim sprawdzianie przed mundialem. Mecz z afrykańskim rywalem miał być przymiarką do spotkania z Marokiem. Jest ciekawostką, że „Czerwone Diabły” zagrały po raz czwarty z Egiptem i doznały z nim trzeciej porażki. Jedna z nich to nawet 0:4. Z Marokiem Belgowie mają korzystny bilans, ale też jest w nim „skaza na honorze”. Po zwycięstwach 1:0 w finałach mistrzostw świata w USA w 1994 roku i 4:0 w towarzyskiej potyczce 5 lat później, w 2008 roku przegrali 1:4 i to w Brukseli. Jedyną bramkę dla „Czerwonych Diabłów” zdobył wprowadzony w przerwie Axel Witsel, który ciągle jest w kadrze i z Kanadą zagrał całe spotkanie.

Belgowie pokonali Kanadę, czego od nich oczekiwano, Marokańczycy zremisowali z Chorwacją i tego się nie spodziewano. „Vatreni” byli równie bladzi jak Belgowie i nie zdobyli się nawet na jednego gola. A są to wicemistrz i trzeci zespół poprzedniego mundialu. Teraz Marokańczycy chcą zapunktować z Belgią, dopingu z trybun im nie zabraknie. Ich media informują o rekordowym zainteresowaniu występami „Lwów Atlasu”. Maroko jest w pierwszej dziesiątce finalistów pod względem kupowanych biletów i rezerwacji hotelowych. Jest to możliwe dzięki wsparciu ambasady Maroka w Katarze.

Grupa H

niedziela, 27.11., godz. 14.00. DOHA – Al Thumama Stadium

Belgia – Maroko


Na zdjęciu: Kevin De Bruyne został uznany za najlepszego zawodnika meczu Belgii z Kanadą i… bardzo się zdziwił.

Fot. PressFocus