Dietmar Brehmer: Musiałem hamować chłopaków, żeby piana nie poszła z ust

Dietmar Brehmer i jego podopieczni nie kryli zaskoczenia tym, co zastali w Sosnowcu. Sądzili, że to oni, a nie Ruch Chorzów, zmierzą się z pierwszym składem Zagłębia na głównej płycie Stadionu Ludowego. Okazało się jednak, że sosnowiczanie wystawili drużynę złożoną ze zmienników, a sparing odbył się na bocznym boisku. Odra rozbiła rywala 5:1.

– Lepsze motywacji z pewnością nie potrzebowaliśmy – przyznał trener Dietmar Brehmer. – Moje słowa były zupełnie zbędne. Gdy chłopcy zobaczyli, z kim i gdzie grają, to musiałem ich wręcz hamować, by piana z ust nie poszła. W Zagłębiu kojarzyłem jedynie Piaseckiego i bramkarza Perdijicia. To jednak też ekipa, która ma swoje atuty i starała się nam przeciwstawić. My wybiegaliśmy sparing, a wynik mówi sam za siebie. Przewaga była absolutna. Mam jedynie lekkie pretensje do zespołu, że w końcówce zaczął uprawiać swoją filozofię, ale to nie do końca wina zawodników. Trudno nie mieć wrażenia, ze nie był to równy sparing. Zrealizowaliśmy swoje cele, przećwiczyliśmy pewne rzeczy, a zawodnicy dali nam wiele do myślenia, jak budować skład na przyszłe mecze, bo w zasadzie w komplecie zaprezentowali się bardzo dobrze – dodał szkoleniowiec Odry.


Odra Opole po raz pierwszy zagrała w granatowych strojach ze złotymi nadrukami, które będą im towarzyszyć w roku obchodów jubileuszu 75-lecia powstania klubu.

Dobrze sprawdził się wariant gry dwójką nominalnych napastników – Szymon Skrzypczak zaliczył hat tricka, a Arkadiusz Piech – gola i dwie asysty. Kibiców Odry ucieszyć musiał też fakt, że po wielomiesięcznej przerwie spowodowanej kontuzją kolana na boisko wrócił Rafał Niziołek. Na pierwszy wiosenny mecz (w Olsztynie) raczej nie pojedzie, ale z pewnością w tej rundzie jeszcze pomoże niebiesko-czerwonym.


Zobacz jeszcze: Przyszłość nadal przed Kacprem Tabisiem