Dla Legii częstochowianie nie są gościnni

Ostatnie wizyty Legii przy Limanowskiego nie należały do udanych.


„Wojskowi” w ostatnich latach gościli na stadionie w Częstochowie trzy razy. Dwukrotnie były to spotkania w ramach Pucharu Polski, raz w spotkaniu ligowym. Delikatnie rzecz ujmując, Legia nie ma szczęścia do obiektu przy Limanowskiego. W starciach pucharowych górą byli częstochowianie (w 2019 roku oraz w ubiegłym sezonie).

Przebłyskiem była rywalizacja ligowa, gdy Legia zremisowała, choć tak naprawdę to straciła zwycięstwo, gdy rzut karny wykorzystał Ivan Lopez. Niedzielne spotkanie zapowiada się więc ciekawie, szczególnie że może być to mecz prawdy dla Kosty Runjaicia i jego zespołu.

Lider będzie odpoczywał

Ostatnie tygodnie w zespole z ulicy Łazienkowskiej to miła odmiana w stosunku do podobnego okresu ubiegłego sezonu. Legia zaczęła wygrywać mecz za meczem. Ostatni raz gorycz porażki poczuła 29 lipca w Krakowie, gdy uległa Cracovii. Nie oznacza to jednak, że „Wojskowi” zachwycają. Większość rozegranych przez ponad miesiąc meczów przepychali „butem”. Tak było w Niecieczy, gdzie dopiero po dogrywce pokonali pierwszoligowy Bruk-Bet. Podobny scenariusz miał miejsce przed tygodniem, gdy Legia dopiero w końcówce wygrała z Radomiakiem.

Gdyby opisywać wszystkie spotkania od meczu z Cracovią, to wydarzenia układają się w spójną i powtarzającą się całość – trudne spotkanie, gol w końcówce zapewniający zwycięstwo lub remis (jak z Górnikiem Zabrze). Trzeba jednak oddać, że „Legioniści” inkasują punkty i są na pozycji wicelidera tabeli, a punktami zrównali się z prowadzącą Wisłą Płock. W niedzielę czeka ich jednak trudny sprawdzian. Raków, w porównaniu do pozostałych ekip, z którymi podopieczni trenera Runjaicia się mierzyli, jest najlepiej zorganizowany, a w dodatku posiadający kadrę z wieloma jakościowymi zawodnikami.

W dodatku Legia w niedzielę nie będzie mogła liczyć na Artura Jędrzejczyka. Doświadczony obrońca w poprzedniej kolejce został ukarany czwartą w tym sezonie żółtą kartką, co oznacza zawieszenie. Jest to spory problem, gdyż wraz z Rafałem Augustyniakiem tworzył podstawowy duet obrońców. Prawdopodobnie miejsce Jędrzejczyka zajmie Maik Nawrocki, jednak nie wiadomo czy sobie poradzi, szczególnie że dopiero od końca sierpnia jest w kadrze meczowej Legii po niedawnej kontuzji.

Wielu nie zdąży

Pod względem zdrowotnym sytuacja Rakowa wygląda jeszcze gorzej. Do indywidualnego treningu wrócił Tomasz Petraszek, jednak do ćwiczeń z drużyną wróci w czasie zgrupowań reprezentacji. W tym tygodniu do zespołu dołączył Deian Sorescu. Podobną sytuację do Petraszka ma Ben Lederman, który za dwa tygodnie rozpocznie treningi. Jeszcze dłużej potrwa przerwa Andrzeja Niewulisa. Nie wiadomo jak wygląda stan zdrowia Waleriana Gwilii, który narzeka na problemy z kolanem. Najgorzej jest w przypadku Marcina Cebuli.

Piłkarz od ponad sezonu praktycznie nie gra. Przerwa potrwa jeszcze dłużej. W najbliższym czasie będzie musiał poddać się operacji nerwu w biodrze, która zostanie przeprowadzona we Włoszech. To oznacza, że jego powrót znów się przedłuży. Nie wiadomo także, jak będzie rysować się jego przyszłość w Rakowie. Do końca kontraktu pozostało mu niewiele czasu. Umowa obowiązuje bowiem do czerwca przyszłego roku. Nie jest wykluczone, że po tym czasie Cebula po prostu opuści zespół wicemistrza Polski.

Raków jednak przyzwyczaił się już do pracy z tymi trudnościami. Nie ma informacji, jakoby ktoś jeszcze wypadł z drużyny przed niedzielnym pojedynkiem z Legią. Stąd sztab szkoleniowy będzie miał wiele możliwości, aby pokonać rywala. Szczególnie może się to wydarzyć, jeżeli na murawie zamelduje się najlepszy piłkarz sierpnia ekstraklasy, Bartosz Nowak. 29-latek ma świetne wejście do nowego zespołu. Wraz z Fabianem Piaseckim i Mateuszem Wdowiakiem jest najlepszym strzelcem drużyny w lidze. Fakt – cała trójka ma ledwie po dwa gole – jednak Nowak dokłada do bramek jeszcze asysty i solidną grę. Jeżeli w niedziele znów zabłyśnie, to częstochowianie powinni zainkasować kolejne trzy punkty.


Na zdjęciu: Legia od trzech meczów nie wygrała na stadionie Rakowa.

Fot. Tomasz Kudala/PressFocus