Do końca na maksa

Już od pewnego czasu wiadomo było, że Cywka podpisał kontrakt z Lechem. Jego umowa z Wisłą wygasa za 1,5 miesiąca. Krakowski klub niby chciał go zatrzymać, ale jakoś tak bez przekonania. Skończyło się na jednym spotkaniu dyrektora sportowego klubu z agentem piłkarza. Przedstawiciel Cywki miał usłyszeć, że Wisła owszem jest zainteresowana przedłużeniem współpracy, ale piłkarz musiałby pogodzić się ze sporą obniżką zarobków.

Lech był zdecydowanie bardziej zdeterminowany, a dodatkowo – otwiera piłkarzowi drogę do walki o najwyższe cele. W tej sytuacji wybór był dość prosty. Gdy informacja o tym, że Cywka związał się z Lechem ujrzała światło dzienne, część kibiców domagała się odstawienia go od składu. Trener Joan Carrillo nie podjął takiej decyzji, co więcej, nie odebrał piłkarzowi opaski kapitana. Wreszcie w miniony weekend wystawił go do gry przeciwko Lechowi.

– Tomek od początku dał się poznać jako bardzo szczery człowiek. Pytałem go o ten mecz i zapewniał, że da z siebie wszystko – mówił przed spotkaniem z „Kolejorzem”. Cywka nie przesadzał. W meczu z Lechem po raz pierwszy od dłuższego czasu zagrał z prawej strony defensywy i zanotował jeden z lepszych występów w trakcie rundy wiosennej.

– Do zmian pozycji jestem przyzwyczajony, roszady często są wymuszane przez różne problemy. Zoran Arsenić też od dłuższego czasu gra jako prawy obrońca, choć nie jest to jego nominalna pozycja. Przed meczem z Lechem wiedzieliśmy, że mamy problemy kadrowe, więc szykowaliśmy się do gry w innym ustawieniu. Osobiście wolę grać w pomocy, ale jestem zagram gdziekolwiek mnie drużyna potrzebuje – mówi Cywka.

Klub też zachował się profesjonalnie, bo w żadnym momencie nie pojawiły się naciski na trenera, by odstawił Cywkę od składu. Takie rozwiązanie mogłoby być korzystniejsze w kontekście budowy zespołu na nowy sezon, ale w Wiśle uznano, że ważniejsze jest tu i teraz. Czyli walka o miejsce premiowane startem w kwalifikacjach do Ligi Europy.
A Cywka o Lechu nie pisnął jeszcze ani słówka. Nawet po meczu z „Kolejorzem” wolał nadal trzymać wodę w ustach. Pytany o dodatkową presję zapewniał, że nic takiego nie czuł. Nie chciał też analizować na jakiej pozycji widzą go trenerzy Lecha.

Wisła puściła go wolną ręką, za to zupełnie inaczej będzie w przypadku Carlitosa. Nenad Bjelica, który objął zespół Dinama Zagrzeb chce ściągnąć Hiszpana do Chorwacji. Wisła wkrótce powinna otrzymać propozycję. Krakowianie są gotowi sprzedać Carlitosa, ale liczą na kwotę rzędu 2–3 milionów euro.