Miga: Do mundialu nie pasujemy od 32 lat

Czy polski kibic powinien się cieszyć z awansu na mundial? Trzeci raz z rzędu jedziemy tam tylko po porażki, a jeśli już po wygrane, to takie, które nie dają nic oprócz wątpliwego pocieszenia. Tak było w 2002, tak było w 2006, tak jest w 2018. Oczywiście, już sam awans na mistrzostwa świata jest wielkim sukcesem, ale przecież nie jedziemy tam po to, by zaraz wracać do domu.

Zapowiedzi były szumne. Mieliśmy być lepsi niż na EURO 2016. Bardziej doświadczeni. Z szerszą kadrą. Z wypoczętym Robertem Lewandowskim. Z bardziej uniwersalnym zespołem – takim, który potrafi dostosować taktykę do rywala. Albo nią zaskoczyć.

Nie zobaczyliśmy nic z tych cech. Lewandowski nie wyglądał na bardziej świeżego. Inaczej – wyglądał gorzej niż dwa lata temu we Francji. I można tak powiedzieć o każdym piłkarzu, który grał na EURO, a teraz przyjechał do Rosji.

Oczywiście – rywale na mundialu byli silniejsi, ale tamta drużyna sprzed dwóch lat tak łatwo skóry by nie sprzedała. Juan Cuadrado nie mógłby, ot tak sobie, spacerować po boisku, by nagle przyspieszyć i minąć dwóch rywali. Byliśmy w niedzielę zabawką w rękach Kolumbijczyków. Zabawką, którą dobrze wiedzieli, jak się bawić.

Nie pasujemy do tego mundialu. Tak samo było o 2002 i 2006. Na każdych mistrzostwach są drużyny, które wszystko przegrywają, ale potrafią chwycić bezstronnego widza za serce. Zaangażowaniem, sprytem, walką do końca. My nie chwyciliśmy nikogo za nic. Ani byka za rogi, ani kibiców z całego świata za ich serca.

Oglądając mecz z Kolumbią czułem się jak człowiek, któremu odmówiono wejścia do dyskoteki, bo jest nieodpowiednio ubrany.

Podczas meczu przykuły moją uwagę łzy Kamila Grosickiego. Wszedł na boisko, by ratować zespół, ale w tym meczu nikt nie był w stanie nic zrobić. Grosik z pewnością był wkurzony, że zaczął na ławce, jednak i on nie zdołał odwrócić losów tego spotkania.

Te łzy skrywały bezradność, ale też coś więcej. Zadrę.

Adam Nawałka po mistrzostwach zapewne zakończy pracę z reprezentacją. Dziś wydaje się to więcej niż pewne. Zresztą chyba nie ma wyjścia. Drogi jego i jego piłkarzy rozeszły się w Rosji. Nie wszystkie jego ostatnie decyzje były zrozumiałe.

W sobotę napisałem, że mundial to nie jest miejsce na eksperymenty. Dziś tylko mogę to powtórzyć. Napisałem też, że ten mecz będzie nowym początkiem albo zmierzchem. Padło na to drugie. Być może nowym początkiem, nową iskrą będzie mecz z Japonią. Szkoda, że to tylko mecz pocieszenia.

Smutno kończy się praca Nawałki z kadrą. Ale nie zapominajmy, że to on wprowadził kadrę na salony. Na nowy, od dawna niedostępny poziom. Wskoczyliśmy do samej czołówki rankingu FIFA, na całym świecie (być może nieco na wyrost) byliśmy postrzegani jako światowa potęga. Tak, zdecydowanie na wyrost. Ale to w dużej mierze zasługa Nawałki. Dwa lata temu piłkarze sprawili, że byliśmy podwójnie dumni z tego, że jesteśmy Polakami.

Dziś wciąż jesteśmy dumni, ale tym razem nie dzięki piłkarzom.