Do trzech razy sztuka!

Fabian Piasecki potrzebował kilku okazji, by zdobyć gola. Ostatecznie wybrał idealny ku temu moment – doliczony czas gry, dzięki czemu zapewnił zwycięstwo Rakowowi.


Lech podszedł do rywalizacji z Rakowem osłabiony. Kluczowym brakiem była nieobecność szkoleniowca gospodarzy, Johna van den Broma. Dodatkowo po czwartkowym meczu w Wiedniu skład Lecha uległ kilku zmianom. W wyjściowej jedenastce pojawił się choćby Alan Czerwiński czy Afonso Sousa. W Rakowie też nastąpiły zmiany. Na ławce rezerwowych zameldował się Tomasz Petraszek, w ostatnich meczach podstawowy stoper wicemistrza Polski. Zastąpił go powracający po kontuzji i absencji związanej z nadmiarem żółtych kartek, Fran Tudor.

Częstochowianie w pierwszych fragmentach mieli widoczną przewagę. Stworzyli sobie dobre sytuacje bramkowe. Te miał Vladislavs Gutkovskis, jednak Łotysz nie był w stanie trafić w światło bramki. Lech odpowiadał kontratakami, które były niezwykle niebezpieczne. Najlepszą okazję zmarnował Mikael Ishak. Szwed dostał świetne podanie od Filipa Szymczaka i wyszedł w sytuacji sam na sam z Vladanem Kovaczeviciem. Oddał jednak zbyt prosty strzał, by pokonać bośniackiego bramkarza, który wykazał się refleksem składając nogi i odbijając uderzenie Ishaka. Obie drużyny do przerwy nie potrafiły pokonać przełamać defensywy przeciwnika.

Po przerwie sytuacja się zmieniła. Częstochowianie chwilę po zmianie stron wyszli na prowadzenie. Bohaterem Rakowa zostali Bartosz Nowak i Patryk Kun. Lech popełnił błąd w defensywie, a częstochowianie zdołali przejąć piłkę. Nowak posłał prostopadłe zagranie do wahadłowego wicemistrza Polski. Stoperzy gospodarzy nie zdołali przeciąć podania, a Kun bez większych problemów zapakował piłkę do bramki Filipa Bednarka. Raków kolejny raz prowadził przy Bułgarskiej i wiele wskazywało, że wynik utrzyma się do końca spotkania.

Lech starał się kreować ataki, jednak defensywa gości zachowywała pełną koncentracje. Kovaczević poza trudną paradą w pierwszej odsłonie nie miał za wiele pracy po przerwie. Poznaniacy bili głową w mur. Potrzebowali oni jednej, cudownej akcji by pokonać Bośniaka. Śmiałek się znalazł – był nim Michał Skóraś, niegdyś wypożyczony do Rakowa. Jego uderzenie sprzed pola karnego zniweczyło plan Kovaczevicia na pobicie rekordu Jakuba Szmatuły. Fenomenalny gol 22-latka dodał pewności Lechowi, który ruszył ze zdwojoną siłą na bramkę Rakowa. Częstochowianie szybko jednak się pozbierali i chcieli ponownie wyjść na prowadzenie. Szanse na drugiego gola miał Kun, ale obił poprzeczkę. Dobitka Fabiana Piaseckiego była dramatyczna. Kilka metrów przed bramką napastnik Rakowa uderzył zdecydowanie nad bramką. Piasecki miał na nodze piłkę meczową, którą zmarnował.

Napastnik Rakowa mógł zostać bohaterem. Przedłużył on dośrodkowanie Ivana Lopeza do Tudora, który zdobył bramkę. Powtórki jednak wskazały prawdopodobne zagranie ręką Piaseckiego, przez co Paweł Raczkowski anulował trafienie. Mimo wielu ujęć trudno jednoznacznie wskazać, czy faktycznie snajper Rakowa musnął piłkę. Jednak do trzech razy sztuka – Piasecki ostatecznie wpakował bramkę. Wykorzystał dośrodkowanie Lopeza i z najbliższej odległości wbił barkiem piłkę do siatki, który dał częstochowianom zwycięstwo.


Lech Poznań – Raków Częstochowa 1:1 (0:0)

0:1 – Kun, 49 min (asysta Nowak), 1:1 – Skóraś, 67 min (bez asysty), 1:2 – Piasecki, 90+4 min (asysta Lopez).

LECH: Bednarek – Szatka, Dagerstal (90+1. Kwekweskiri), Milić, Czerwiński (69. Velde) – Szymczak, Murawski, Sousa (69. Marchwiński), Karlstrom, Skóraś – Ishak (90+1. Sobiech). Trener Denny LANDZAAT.

RAKÓW: Kovaczević – Svarnas, Arsenić, Tudor – Kun, Koczergin (81. Lederman), Papanikolaou (69. Berggren), Sorescu (81. Petraszek)– Nowak (64. Wdowiak), Gutkovskis (64. Piasecki), Lopez. Trener Marek PAPSZUN.

Sędziował Paweł Raczkowski (Warszawa). Widzów 22817. Żółte kartki: Szatka (8. faul), Szymczak (60. faul) Skóraś (89. dyskusje z arbitrem) – Tudor (73. faul), Wdowiak (89. dyskusje z arbitrem), Arsenić (90+5. faul).


Fot. Paweł Jaskółka/Pressfocus