Do wyborów został tydzień

Dokładnie za 7 dni poznamy nazwisko nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Nożnej. Faworyt jest wyraźny, Cezary Kulesza, który jednak… nie może spać spokojnie.


Czym różnią się wyboru w PZPN-ie od wyborów parlamentarnych? Właściwie niczym, chociaż można odnieść wrażenie, że działania mające na celu przeciąganie kandydatów z jednej strony na drugą, wszechobecne rozmowy i rozdysponowywanie stanowisk bardziej pasjonujące są w futbolu niż w sejmie.

Pomysł Bońka

W trakcie nadchodzących wyborów głosy będzie mogło oddać 118 delegatów. Wątpliwe jednak, aby samo głosowanie przyniosło jakiekolwiek emocje, bo według tego, co obecnie wiadomo, Kulesza może liczyć na ponad 80 głosów. Jego konkurent, wywodzący się z frakcji ustępującego prezesa Zbigniewa Bońka Marek Koźmiński, nie ma więc nawet cienia szans na pokonanie byłego szefa Jagiellonii Białystok. Wydawałoby się więc, że kwestia zmian w federacji jest już rozstrzygnięta i można w tym miejscu postawić kropkę. Nic bardziej mylnego.

Jest bowiem możliwe, że Koźmiński… w ogóle nie podejdzie do wyborów. Od kilku dni krążą w eterze informacje dotyczące tego, że obaj kandydaci negocjują ze sobą w sprawie rezygnacji obecnego wiceprezesa ds. szkoleniowych. Kulesza – wiceprezes ds. piłkarstwa profesjonalnego – zostałby więc prezesem z automatu. Pomysł rezygnacji Koźmińskiego krążył w głowach jego stronnictwa już od jakiegoś czasu, a jego inicjatorem miał być sam Boniek. Obaj kandydaci rozmawiali na temat „ceny”, jakiej Koźmiński ma oczekiwać za uznanie swojej porażki, ale… nie mogli się dogadać.

Ciężkie negocjacje

Jak pisze dziennikarz Adam Godlewski, kandydat „probońkowy” miał oczekiwać zachowania swojego stanowiska wiceprezesa, trzech miejsc w zarządzie (na 12 „szarych” członków), „swojego” przewodniczącego komisji rewizyjnej oraz pozostania Macieja Sawickiego na stanowisku sekretarza generalnego. Dużo. Szczególnie te dwa ostatnie warunki kazały sądzić, że Koźmiński i spółka, jako sukcesorzy Bońka, będą chcieli mieć na oku kwestie związane z rozliczeniem poprzednich władz.

Kulesza nie mógł tego zaakceptować choćby dlatego, że kwestia szkolenia jest dla niego bardzo istotna i nie wyobraża sobie, aby Koźmiński nadal sprawował nad nim pieczę. Kandydaci rozmawiali ze sobą w trzech turach i jeszcze nie doszli do porozumienia. Faworyt w wyścigu o fotel prezesa nie może jednak skupiać się tylko na tych negocjacjach, bo w praktyce to nie one są dla niego najważniejsze.

W stronnictwie Kuleszy nie jest bowiem zbyt spokojnie. Za plecami (prawdopodobnie) przyszłego prezesa doszło do rozłamu, który ma związek z tym, że już rozpoczęła się „walka o stołki”. Każdy chce uszczknąć coś dla siebie i postawić się w jak najlepszej pozycji po zmianie PZPN-owskiej warty.

Walka o sekretarza

Godlewski pisze, że duży wpływ na to ma prezes Śląskiego Związku Piłki Nożnej, Henryk Kula, obecnie członek zarządu. Po wygraniu przez Kuleszę wyborów miał on mieć podobno zagwarantowane bardzo poważne stanowisko wiceprezesa ds. organizacyjno-finansowych, choć niewykluczone, że jego ambicje sięgają jeszcze dalej. Z tego też powodu faworyt na prezesa może potrzebować wzmocnienia swojej pozycji, do czego ma wykorzystać właśnie Koźmińskiego, który w teorii może wycofać się z wyborów, zgarnąć nieco dla siebie i swojej frakcji, a następnie pomagać Kuleszy.

Kwestię sporną stanowi – czego można się było spodziewać – obsada stanowiska sekretarza generalnego, które ostatnio piastował Sawicki. Kulesza rzekomo chciał na nim szefa swojej kampanii Piotra Szefera, który jednak – jak twierdzi Godlewski – naraził się Kuli i został skreślony. Kulesza chciał też na tym stanowisku swoją białostocką, najbliższą współpracowniczkę, Agnieszkę Syczewską, ale z nią również miał być kłopot. Kompromisem między prezesem a szefem ŚlZPN – który cieszy się ogromnymi wpływami, także w kwestii poparcia delegatów – może być więc Łukasz Wachowski (dyrektor Departamentu Krajowych Rozgrywek). Jak to się jednak rozstrzygnie i czy stronnictwo Kuleszy będzie w stanie rządzić bez podziałów, to się dopiero okaże


Na zdjęciu: Telefon Cezarego Kuleszy jest w ostatnich dniach rozgrzany do czerwoności.
Fot. Rafał Oleksiewicz/Press Focus