Dobre chęci to za mało, by wygrać z Widzewem

Nie tak miał wyglądać pierwszy mecz Zagłębia w nowym sezonie przed własną publicznością. Mimo prowadzenia sosnowiczanie ulegli Widzewowi tracąc dwie bramki jeszcze przed przerwą w przeciągu sześciu minut.


Dobra gra przez niespełna dwadzieścia minut to zbyt mało aby myśleć o zwycięstwach… Tym samym Widzew po piętnastu latach w końcu odniósł zwycięstwo nad drużyną z Sosnowca.

Zanim piłkarze rozpoczęli pojedynek minutą ciszy uczono pamięć zmarłego kilka tygodni temu Józefa Gałeczki, jednej z legend Zagłębia, znakomitego przed laty piłkarza, a potem trenera sosnowieckiego klubu. Mistrz „główek” sięgnął z klubem z Sosnowca po wszystkie cztery Puchary Polski wywalczone przez Zagłębie. Dwa zdobył jako piłkarza, dwa kolejne jako szkoleniowiec.

Od początku meczu grę prowadzili łodzianie, a Zagłębie czaiło się na kontry. Goście zagrażali bramce Kamila Bielikowa zwłaszcza po stałych fragmentach gry. W 9 minucie po rzucie wolnym gości byli bardzo bliscy szczęścia po tym jak w ogromnym zamieszaniu piłka najpierw odbiła się od słupka po zagraniu jednego z sosnowiczan, a potem miejscowi zablokowali strzał Patryka Stępińskiego.

Za chwilę przyjezdni mieli rzut rożny, ale po jego wykonaniu gola mogli zdobyć miejscowi. Piłkę przejął Wojciech Szumilas, sosnowiczanie ruszyli z kontrą, piłka najpierw trafiła do Patryka Bryły, który świetnie dograł do Maksymiliana Banaszewskiego, a ten wyszukał wiejącego w pole karne Szumilasa. Niestety pomocnik gospodarzy nie trafił czysto w piłkę. W 17 minucie Zagłębie było znacznie skuteczniejsze. Znów świetnie dogrywał Bryła, a do bramki Widzewa trafił Szymon Sobczak, który strzałem w krótki róg pokonał Jakuba Wrąbla.

Stracony gol nieco oszołomił gości, którzy zaczęli popełniać proste błędy. W 21 minucie blisko podwyższenia prowadzenia był Joao Oliveira, który po dograniu Bryły w ekwilibrystyczny sposób próbował pokonać Wrąbla, ale piłka minimalnie minęła słupek.

Widzewiacy szybko jednak otrząsnęli się i ruszyli w poszukiwaniu bramki wyrównującej. Goście wyczuli, że najłatwiej będzie im sforsować defensywę Zagłębia przeprowadzając ataki prawą stroną, gdzie kiepsko radził sobie Mateusz Machała, nominalny środkowy obrońca, który z powodu kontuzji Łukasza Turzynieckiego i Marina Galicia musiał grać na boku obrony.

I to właśnie po akcji prawą stroną Radosław Gołębiowski dograł w pole karne do Dominika Kuna, którego w bezsensowny sposób sfaulował Dominik Jończy i sędzia wskazał na „wapno”. Bielikow był blisko obrony uderzenia Pawła Tomczyka, ale napastnik łodzian zdołał zmieścić piłkę w siatce. Sześć minut później Jończy ponownie był zamieszany w bramkę dla gości. Znów atak poszedł prawą stroną obrony sosnowiczan. Mateusz Michalski wycofał piłkę w szesnastce do Gołębiowskiego, a ten przymierzył, ale gdyby nie środkowy obrońca sosnowiczan bramka by nie padła. Futbolówka trafiła jednak w głowę Jończego i goście wyszli na prowadzenie.

Jończy zrehabilitował się za „udział” w dwóch bramka dla Widzewa na początku drugiej połowy gdy zablokował pod własną bramkę Dominika Kuna, ale dla sosnowiczan najważniejsze było, aby wrócić do gry. Blisko tego było w 64 minucie, a w głównej roli mógł ponownie wystąpić Sobczak. Po dośrodkowaniu Bryły mógł oddać strzał Dawid Gojny, ale dograł do Sobczaka, a ten oddał strzał z pierwszej piłki, ale górą był Wrąbel. Także Sobczak oddał groźny strzał w 76 minucie, ale znów bramkarz Widzewa był na posterunku.

Dwie szanse to było zbyt mało, aby odwrócić losy meczu w starciu z łodzianami, którzy w drugiej połowie nadal prowadzili grę, mądrze kontrolując wydarzenia na murawie. Goście po przerwie nie stworzyli sobie zbyt wielu klarownych sytuacji do podwyższenia prowadzenia, ale bez większych problemów dowieźli zwycięstwo do końca grając niezwykle konsekwentnie zarówno w obronie jak i w ataku.

Tym samym Zagłębiu nie udało się podtrzymać dobrej passy w meczach z Widzew. W czterech ostatnich meczach na przestrzeni 15 lat sosnowiczanie wygrali dwa mecze z ekipą z Łodzi, a dwa zakończyły się remisami. Ostatni raz widzewiacy pokonali sosnowiczan wiosną 2006 roku. Wówczas wygrali na Ludowym w Sosnowcu 1:0, a sezon zakończyli awansem do ekstraklasy. W tym sezonie także marzy się łodzianom powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Sezon zaczęli doskonale bo od dwóch wygranych.

W Sosnowcu na pewno niedosyt, bo po remisie w Łodzi liczono w stolicy Zagłębia Dąbrowskiego na komplet punktów. Tymczasem z jednym „oczkiem” po dwóch meczach przyjdzie ekipie trenera Kazimierza Moskala zagrać trzy mecze z rzędu na wyjeździe. To efekt m.in.: przełożenia meczu z Odrą Opole w związku z organizacją w Sosnowcu turnieju eliminacyjnego rozgrywek Ligi Mistrzyń kobiet, w którym wezmą udział zawodniczki Czarnych Sosnowiec.


Zagłębie Sosnowiec – Widzew Łódź  1:2 (1:2)

1:0 Sobczak 17., 1:1 Tomczyk 33. (rzut karny), 1:2 Gołębiewski 39.

ZAGŁĘBIE Bielikow – Machała (75. Galić), Dalić,  Jończy, Gojny (75. Seedorf) – Szumilas (61. Kamiński), Ambrosiewicz, Oliveira (61. Tanque) – Banaszewski, Sobczak, Bryła (79. Korzeniecki). Trener Kazimierz MOSKAL

WIDZEW Wrąbel – Zieliński, Stępiński, Grudniewski, Nowak – Gołębiewski (77. Błecht), Danielak, Hanousek (90. Dejewski), Kun, Michalski (70. Letniewski) – Tomczyk (77. Tetteh). Trener Janusz Niedzwiedź

Sędziował Tomasz Musiał (Kraków). Widzów 1700. Żółte kartki
Piłkarz meczu: Radosław GOŁĘBIOWSKI


Głosy z szatni:

Szymon Sobczak (napastnik Zagłębia)
– Zaczęliśmy mecz dobrze, wyszliśmy na prowadzenie, które mogliśmy dość szybko podwyższyć. Niestety, nie ustrzegliśmy się błędów i rywal szybko odrobił straty, a potem zadał kolejny cios. Musimy wygrywać mecze u siebie. Szkoda, bo zaczęliśmy ten sezon od punktu w Gdyni, ale tak naprawdę miałby on większą wartość gdybyśmy u siebie sezon rozpoczęli od wygranej. Warunki były jakie były i nie mogliśmy grać cały mecz wysokim pressingiem, a widać było, że gdy podchodziliśmy pod rywala to popełniła błędy. Musimy wyciągnąć wnioski z tego meczu. Teraz czekają nas trzy wyjazdy. Nie możemy się załamywać, trzeba poprawić grę w defensywie, dołożyć w ofensywie i będzie dobrze. Musi być.

Radosław Gołębiowski (pomocnik Widzewa)
– Przyjechaliśmy do Sosnowca po wygraną i cel został osiągnięty więc mamy powody do radości. W zespole doszło do sporych zmian, ale fajnie weszliśmy w sezon. Dwie wygrane na początek to dobry prognostyk na kolejne mecze. Wyniki robią atmosferę, budują zespół. Mimo, że rywal pierwszy strzelił gola dość szybko odrobiliśmy straty. Widać było, że Zagłębie ma problemy na prawej stronie defensywy więc atakowaliśmy lewym skrzydłem. W drugiej połowie tempo trochę siadło, ale graliśmy mądrze, nie pozwalaliśmy rywalom na zbyt wiele i zasłużenie punkty jadą do Łodzi.


Fot. Tomasz Kudała/PressFocus