Dokąd zmierza Podbeskidzie?

Górale” sposobią się do ostatniego meczu w tym roku. Tymczasem w klubie spod Klimczoka szykują się zmiany. Zaczęto, jak już informowaliśmy, od zwolnienia Krzysztofa Brede, trenera pierwszej drużyny.

Klęska 0:5 w starciu z Piastem Gliwice wcale nie jest najwyższą porażką w historii występów „górali” w ekstraklasie. We wrześniu 2015 roku, w swoim ostatnim sezonie przed spadkiem do I ligi, „górale” przegrali z Wisłą Kraków, również na własnym stadionie, 0:6.

Po tamtym spotkaniu ówczesny prezes klubu spod Klimczoka, Wojciech Borecki, zdecydował o zmianie na stanowisku trenera. Dariusz Kubicki został zwolniony, a w jego miejsce zatrudniono Roberta Podolińskiego. Ekstraklasy szkoleniowiec ten dla Bielska-Białej wprawdzie nie uratował, ale w pierwszym okresie po trenerskiej wymianie, a następnie na wiosnę, zespół prezentował się zdecydowanie lepiej, aniżeli za kadencji Kubickiego. Dopiero końcówka rywalizacji, konkretnie słabe występy w meczach strefy spadkowej, spowodowały, że „górale” z najwyższym poziomem rozgrywkowym musieli się rozstać.

Teraz, do końca rywalizacji jesiennej w ekstraklasie pozostał Podbeskidziu już tylko jeden mecz, w najbliższy piątek z Wisłą Płock. Sytuacja jest bardzo trudna, choć – przynajmniej na razie – nie zanosi się, że prezes Bogdan Kłys miałby podjąć taką samą decyzję, jaką przed ponad pięcioma laty podjął prezes Borecki. Wygląda na to, że aktualnie wszyscy koncentrują się na nadchodzącym spotkaniu.

– Sytuacja nie jest jeszcze dramatyczna – mówił Filip Modelski, obrońca Podbeskidzia. To jedyny piłkarz z pola, do którego za mecz przeciwko Piastowi Gliwice nie można mieć większych pretensji. „Model” przynajmniej starał się zrobić w tym spotkaniu cokolwiek.

– Mamy kontakt z dołem tabeli. Ten mecz w Płocku będzie niesamowicie ważny. Zrobimy wszystko, aby go wygrać. To będzie jedno z najważniejszych spotkań w tym sezonie – podkreślił boczny obrońca Podbeskidzia, który odniósł się również do wyników notowanych przez zespół.

– Jest nam wstyd. Stracić dziewięć goli w dwóch meczach… To, po prostu, nie wypada. Musimy wyzerować głowy. Ale, przede wszystkim, czas na czyny, bo mówienie nic nie da. Słowa nie utrzymają nas w ekstraklasie. Nie jesteśmy głupi ludźmi i wszyscy zdajemy sobie sprawę, że jest, jak jest. Moglibyśmy się biczować, katować pokłócić czy pobić, ale to nie jest dobra droga – podkreślił Filip Modelski. Defensor Podbeskidzia nie należy do zawodników, którzy gryzą się w język.


Czytaj jeszcze: Trener czuje się… pewnie

Tymczasem w klubie spod Klimczoka, w najbliższym czasie, zanosi się na zmiany. Przypomnijmy, że „górale”, od kwietnia 2019 roku, funkcjonują bez dyrektora sportowego. Wówczas zakończono współpracę z Andrzejem Rybarskim, który zajmował to stanowisko. Mówiono następnie o kilku kandydaturach na jego miejsce, ale ostatecznie prezes Kłys zdecydował, że pozostanie ono nieobsadzone.

Za transfery odpowiadał, zwolniony wczoraj trener Krzysztof Brede, a pomagali mu pracownicy działu skautingu, czyli Grzegorz Więzik i Sławomir Cienciała. Być może jednak ulegnie to zmianie. Pojawiły się bowiem informacje, że w charakterze doradcy współpracę z Podbeskidziem podejmie Jan Nezmar.

To były czeski napastnik, który rolę dyrektora sportowego pełnił w Slovanie Liberec, a znany jest – przede wszystkim – z pracy w Slavii Praga, z którą rozstał się w sierpniu br. W klubie tym wykonywał jednak bardzo porządną robotę. Za jego kadencji „Seszivani” dwa razy wywalczyli mistrzostwo Czech, dotarli do ćwierćfinału Ligi Europy i zagrali w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że Nezmar nie jest zainteresowany stałym etatem przy Rychlińskiego, ale jest gotów pomagać poniekąd z „doskoku”. W Bielsku-Białej był już pod koniec listopada i oglądał „górali” w starciu ze Śląskiem Wrocław. Widział również piątkowy mecz z Piastem Gliwice.

Mówi się również, że graczem Podbeskidzia może zostać Bartosz Rymaniak, który ma ostatnio problemy z regularną grą w Piaście Gliwice.




Na zdjęciu: Filip Modelski zdaje sobie sprawę, że słowa nie utrzymają Podbeskidzia w ekstraklasie. Ale biczowanie donikąd nie prowadzi…

Fot. Krzysztof Dzierżawa/Pressfocus