Dominacja Azotów w Zabrzu

Przegraliśmy ten mecz obroną – powiedział po porażce z Azotami Puławy obrotowy Górnika Zabrze, Adam Wąsowski. Zabrzanie nie byli w stanie nawiązać wyrównanej walki z rywalami.


Starcia pomiędzy Górnikiem Zabrze a Azotami Puławy należą do grona najbardziej wyczekiwanych ze względu na zaciętość pojedynków. Wydawało się, że i tym razem kibice będą mogli podziwiać wyrównane widowisko. Tak się jednak nie stało. Goszczący w zabrzańskiej hali puławianie od samego początku dążyli do podporządkowania sobie przeciwników. I to im się udawało, głównie za sprawą solidnie prezentujących się Piotra Jarosiewicza i Kacpra Adamskiego. To właśnie oni w największym stopniu odpowiadali za podwyższanie zdobyczy punktowej Azotów. Na parkiecie panowało momentami zawrotne tempo. O ile sprzyjało ono puławianom, o tyle zabrzanie mieli z nim ogromny problem. Energia podopiecznych Roberta Lisa sprawiała, że gospodarze pogrążali się w chaosie, notując serię błędów w ataku, które były skrzętnie wykorzystywane przez puławian. Ekipa trenera Patrika Liljestranda popadała w coraz większą niemoc, przez co był on zmuszony interweniować aż dwukrotnie w ciągu zaledwie 18 minut. Rozmowy ze szkoleniowcem nie przynosiły jednak spektakularnych rezultatów. Goście wciąż zagrażali szybkimi wznowieniami po straconej bramce i dodatkowo bez trudu przedzierali się przez defensywę Górnika:

– Przegraliśmy ten mecz obroną. Jeśli nie ma dobrej defensywy, bramkarzom broni się dużo trudniej. Powinniśmy się uzupełniać. Dziś jednak tego nie było. Nie pomogliśmy stojącym między słupkami kolegom i myślę, że to był główny powód naszej porażki. To był zdecydowanie nasz najsłabszy występ w tym sezonie, jeśli chodzi o obronę – stwierdził tuż po zakończeniu rywalizacji obrotowy Adam Wąsowski.

Pierwsza połowa zakończyła się pewnym prowadzeniem Azotów Puławy. Kibice śląskiej drużyny mogli mieć nadzieję, że ich ulubieńcy wrócą z przerwy odmienieni. I choć zabrzanie nieco się rozbudzili, a Paweł Kazimier zaczął skutecznie zniechęcać przeciwników do podejmowania prób rzutowych, to jednak nie było to wystarczające. Puławianie utrzymywali bowiem koncentrację na poziomie, który nie pozwolił ich przeciwnikom na chociaż minimalne odwrócenie losów spotkania. Na trochę ponad 10 minut przed końcem zawodnicy Górnika musieli dodatkowo występować w podwójnym osłabieniu, a czerwoną kartkę za atak na twarz rywala ujrzał Rennosuke Tokuda, co definitywanie przekreśliło ich szansę na zniwelowanie strat.

Wciąż świetnie spisywał się duet Adamski-Jarosiewicz, zdobywając w całym meczu odpowiednio 9 i 10 trafień. Solidnym strzelcem był także Boris Żiwkowicz (6 bramek). Po drugiej stronie barykady najwięcej puntów na swoich kontach zapisali Dmytro Ilczenko i Patryk Mauer. Obaj 7-krotnie pokonywali bramkarza rywali, jednak w ostatecznym rozrachunku musieli uznać wyższość przeciwników. Górnik Zabrze uległ Azotom Puławy 32:38 i tym samym zakończył passę zwycięstw:

– Sam nie wiem, dlaczego to spotkanie tak wyglądało. Przed meczem każdy z nas zdawał się być naprawdę zmotywowany. Nastawialiśmy się na zwycięstwo i tylko to mieliśmy w głowach. Gdy jednak wyszliśmy na parkiet, zupełnie nie było tego po nas widać – przyznał z rezygnacją Wąsowski.


Górnik Zabrze – Azoty Puławy 32:38 (15:21)

GÓRNIK: Liljestrand, Kazimier, Wyszomirski – Molski, Tokuda 5 (CZK, 49 min. – atak na twarz rywala), Baczko 3, Artemenko 3/2, Krawczyk, Mauer 7/2, Kaczor 2, Wąsowski, Ilczenko 7, Rutkowski 3, Przytuła 2. Kary: 8 min. Trener Patrik LILJESTRAND.

AZOTY: Borucki, Koszowy – Górski, Żiwkowicz 6, Adamski 9, Przybylski 1, Marciniak 3, Antolak, Burzak 4, Valles 3/1, Kowalczyk, Janikowski 2, Fedeńczak, Jarosiewicz 10/1. Kary: 6 min. Trener Robert LIS.


Fot. Piotr Matusewicz/Pressfocus