Dominik Furman. Szansa od losu

– W pierwszym momencie ciężko było mi w to uwierzyć, ale tylko przez pierwsze kilka sekund – opowiadał o rozmowie telefonicznej z Jerzym Brzęczkiem Dominik Furman.

– Bardzo się ucieszyłem. Dla zawodowego piłkarza, powołanie do drużyny narodowej to coś niezwykłego, największe z możliwych wyróżnień – zapewniał pomocnik Wisły Płock. Powołanie za kontuzjowanego Linettego jest na pewno niespodzianką, ale tą z rodzaju miłych. Swoją postawą na boisku Furman pokazał, że nawet grając w średniaku polskiej ligi, można dostać się do kadry narodowej.

Nie tylko liczby

Patrząc na całą sytuację z boku, telefon od selekcjonera Brzęczka do Furmana może wydawać się dziwny. Jednak wiedząc, jak środkowy pomocnik radzi sobie w ekstraklasie, takie powołanie dziwić nie może. W 11 ligowych meczach w tym sezonie zdobył 4 bramki i dwukrotnie asystował. Jest wyróżniającym się piłkarzem w Polsce, który utrzymuje stały, bardzo wysoki poziom, nawet gdy jego drużyna dołuje. Dzięki jego fantastycznej formie Wisła Płock szybko uciekła z dołu tabeli i teraz znajdują się tuż poza podium.

– Powołane do reprezentacji to zaszczyt nie tylko dla Dominika, ale również dla całego klubu. Mamy wśród naszych piłkarzy przedstawiciela w reprezentacji i to jest coś niesamowitego – skomentował powołanie Furmana jego aktualny trener, Radosław Sobolewski. Drużyna pod jego wodzą poprawiła znacząco swoje rezultaty, a były gracz Toulouse FC jest nieodłączną częścią układanki trenera. Nawet po otrzymaniu powołania w weekendowym meczu z Arką Gdynia nie spuścił z tonu. Za to spotkanie od „Sportu” otrzymał notę 7 – taką samą jak piłkarz meczu, Piotr Tomasik.

Ekstraklasowicze też mogą

Stając się zastępcą Karola Linettego, przy okazji został drugim, obok Artura Jędrzejczyka, ekstraklasowym zawodnikiem z pola, który otrzymał powołanie do reprezentacji Polski. I to nie jest przypadek. Furman jest jednym z lepszych Polaków występujących w ekstraklasie. Jego sytuacja przypomina nieco tą Sebastiana Mili sprzed lat, kiedy po długim czasie wrócił do grania na stałe w reprezentacji, podczas eliminacji do EURO 2016 i niewątpliwie pomógł kadrze Adama Nawałki.

Furman na to powołanie sobie po prostu zasłużył. To na pewno nie jest nagroda tylko za bycie piłkarzem drużyny, którą kiedyś prowadził aktualny selekcjoner. Solidnie wykonana praca na polskich boiskach opłaciła się i Furman dostaje szansę. Szansę powrotu do reprezentacji po ponad 6 latach. Do tej pory w biało-czerwonych barwach wystąpił dwukrotnie, ostatni raz w lutym 2013 roku w meczu przeciwko Rumunii i wszedł w drugiej połowie. Wtedy polska kadra wyglądała zupełnie inaczej niż teraz, a w meczu wystąpili tylko piłkarze z ekstraklasy. Teraz konkurencja jest o wiele większa, ale wejście Furmana na murawę wcale nie jest niemożliwe.

„Dam z siebie wszystko”

Przede wszystkim trzeba spojrzeć na przeciwników, z jakimi Polska będzie grała w najbliższym tygodniu. Najpierw czeka ich wyjazd na Łotwę, która do tej pory w eliminacjach strzeliła jednego gola i nie zdobyła ani jednego punktu. To idealny przeciwnik do tego, aby móc wypróbować w polskiej reprezentacji coś nowego. Dlaczego Jerzy Brzęczek nie miałby wypróbować Furmana, który już w sobotę, w meczu przeciwko Arce, postraszył strzałami bramkarza reprezentacji Łotwy, Pavelsa Steiborsa?

– Samo powołanie to jedno, potem trzeba jeszcze liczyć na jakieś minuty. Kto wie, być może trener Brzęczek zdecyduje się na mnie postawić. Jeśli tak, gwarantuję, że dam z siebie wszystko. Jeśli nie, nie będę miał żadnych pretensji, to moje pierwsze powołanie od kilku lat i podchodzę do tego na spokojnie – tonuje nastroje Furman.