Dominik Szczęch: Jestem fanem systemu 4-3-3

Runda jesienna bieżącego sezonu – z pańskiego punktu widzenia – była udana, czy wprost przeciwnie?

Dominik SZCZĘCH: – Nie mam żadnych wątpliwości, że była udana. Jesteśmy wysoko w tabeli, chociaż mogliśmy być ciut wyżej. Mimo to każdy z nas jest zadowolony, ale wiosną chcemy pójść jeszcze wyżej. W każdym meczu na pewno damy z siebie sto procent i wierzę, że spotka za to nas jakaś nagroda.

Pańskie dokonania w pierwszej części sezonu, to dziewięć meczów w I lidze, tylko dwa razy miejsce w podstawowej jedenastce, 242 minuty spędzone na boisku. Gdy pan sobie przeanalizował te statystyki, to co pan czuł? Wściekłość, rozgoryczenie, rezygnację?

Dominik SZCZĘCH: – Rzeczywiście, szału nie było. Gdzieś tam z tyłu głowy mam zakodowane, że było to poniżej moich oczekiwań i możliwości. Wiadomo, każdy zawodnik chce grać w podstawowym składzie i spędzać na boisku jak najwięcej minut. Ale to nie znaczy, że jestem obrażony. Przeciwnie, jeszcze bardziej zmotywowany. Teraz zmieniliśmy system gry, więc mam nadzieję, że będę dostawał więcej szans. Nie usłyszy pan ode mnie, że byłem zdołowany i zrezygnowany.

Do tego jeszcze dojdziemy. A tak z innej beczki – pamięta pan chociaż, kiedy strzelił ostatnią bramkę dla GKS-u 1962 Jastrzębie?

Dominik SZCZĘCH: – Z tym akurat nie mam problemu. To było w ostatniej kolejce poprzedniego sezonu, gdy wygraliśmy u siebie z Sandecją Nowy Sącz aż 5:0. Strzeliłem wtedy piątą bramkę. Szkoda, że to był jedyny gol mojego autorstwa w poprzednich rozgrywkach.

Jest pan bardzo szybki i dynamiczny, więc wydaje się, że w takim systemie powinien pan się czuć jak przysłowiowa ryba w wodzie. Dlaczego zatem strzela pan tak mało bramek?

Dominik SZCZĘCH: – Zdaję sobie sprawę z tego, że brakuje mi skuteczności. Może wynika to z tego, że gram tak mało minut? W rundzie jesiennej miałem kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, lecz zabrakło mi zimnej krwi. Taką wyśmienitą okazję zmarnowałem na przykład w meczu z Wigrami Suwałki. Pracuję nad tym sumiennie na treningach i mam nadzieję, że w rundzie wiosennej pod tym względem będzie znacznie lepiej.

Nowa runda, to nowe rozdanie. Jest pan zadowolony ze swojej postawy w meczach sparingowych?

Dominik SZCZĘCH: – Bardzo liczę na to, że runda jesienna została już odcięta grubą kreską. To nowe rozdanie – jak pan to ujął – to szansa nie tylko dla mnie, ale również dla pozostałych kolegów, którzy wcześniej mniej grali. Moja gra w meczach sparingowych? Myślę, że zagrałem w nich poprawnie.

W skali szkolnej jaką wystawiłby pan sobie ocenę?

Dominik SZCZĘCH: – Cztery plus. A to dlatego, że strzeliłem w nich tylko jedną bramkę. Mam nadzieję, że ta skuteczność przyjdzie z czasem.

W którym ze sparingów był pana najbardziej z siebie zadowolony?

Dominik SZCZĘCH: (po chwili namysłu) – Myślę, że najlepiej zagrałem w spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec i nie tylko dlatego, że miałem asystę przy bramce Daniela Liszki. To były początki wprowadzania nowego systemu gry.

Odpowiada panu zmiana systemu gry i wariant 4-3-3? Sądzi pan, że w takim układzie ma pan większe szanse gry w podstawowej jedenastce GKS-u?

Dominik SZCZĘCH: – To system bardzo ofensywny, który odpowiada takim zawodnikom jak ja, o takiej charakterystyce. Muszę przyznać uczciwie, że jestem fanem takiego ustawienia. Nominalni skrzydłowi tak naprawdę grają tam na pozycji numer „10”, bo bardzo często schodzą do środka, a wtedy dublują ich boczni obrońcy. Tym niemniej konkurencja nie będzie mniejsza niż jesienią, bo jest czterech kandydatów, a miejsca w składzie tylko dwa.

Którego z kolegów najłatwiej byłoby panu „wygryźć”?

Dominik SZCZĘCH: – To ewidentna prowokacja (śmiech). Nie odpowiem panu na to pytanie.

To inaczej. Wybiegnie pan na boisko w podstawowym składzie w pierwszym meczu rundy wiosennej z GKS-em Bełchatów?

Dominik SZCZĘCH: – Nie mam zielonego pojęcia. W okresie przygotowawczym wszyscy – moim zdaniem – wyglądaliśmy bardzo dobrze, więc to trener Jarosław Skrobacz ma teraz największy ból głowy, na kogo postawić. Nie podejmuję się zgadywać, jakiego dokona wyboru.

Jak pan myśli, o wyborze podstawowej jedenastki na mecz ligowy z GKS-em Bełchatów zadecyduje dyspozycja w ostatnim spotkaniu sparingowym z Puszczą Niepołomice, który rozegracie w najbliższą sobotę?

Dominik SZCZĘCH: – Wydaje mi się, że nie. Trenerzy raczej wezmą pod uwagę cały okres przygotowawczy, a nie ostatni sparing. Chociaż meczu z Puszczą oczywiście nie możemy „odpuścić”, bo jest tak samo ważny jak wszystkie wcześniejsze gry kontrolne.

Na zdjęciu: Dominik Szczęch (z prawej) nie ma wątpliwości, że nowy system gry GKS-u 1962 Jastrzębie otwiera przed nim nowe możliwości.