Dopiero nabieramy doświadczenia

Bogdan NATHER: Po awansie do III ligi rotacja w kadrze pańskiej drużynie była duża, czy śladowa?

Andrzej MOSKAL: – Odeszło siedmiu zawodników i doszło tylu samo, czyli można powiedzieć, że zmiany były duże. W pierwszym meczu z Gwarkiem Tarnowskie Góry w podstawowym składzie było pięciu debiutantów. To są zawodnicy z klubów czwartoligowych, którzy nigdy wcześniej nie grali w III lidze. Szósty wszedł w tym spotkaniu na zmianę, a siódmy wyszedł w podstawowym składzie w 2 kolejce przeciwko MKS-owi Kluczbork. Oni dopiero nabierają doświadczenia i z każdym meczem powinni być lepsi. Przegraliśmy z Pniówkiem Pawłowice aż 0:5, ale lepiej raz dostać „piątkę” niż przegrać pięć razy po 0:1.

Jak wysoko sięgają wasze ambicje w tym sezonie? Celem będzie tylko utrzymanie, czy macie bardziej ambitne plany?

Andrzej MOSKAL:– Głównym celem będzie utrzymanie, bo mamy w składzie bardzo dużo młodych zawodników. Może nie samych młodzieżowców, ale z roczników 1995, 1996, 1997. Dlatego nie będę składał obietnic bez pokrycia, bo to nie jest koncert życzeń w radio. Piłkarze już się przekonali, że czwartą i trzecią ligę dzieli przepaść. W poprzednim sezonie miałem w podstawowym składzie pięciu młodzieżowców z rocznika 1997, według przepisów dzisiaj oni nie mogą grać jako młodzieżowcy. Dla mnie jest to śmieszne, bo jeżeli ktoś jest dobry, to będzie grał. Tymczasem często karzemy zawodników o statusie młodzieżowca, bo oni muszą grać, bez względu na umiejętności. Mamy teraz w składzie taką perełkę, debiutanta z rocznika 1999, który gra na środku obrony (to Wiktor Łuczak – przyp. BN). Szybko się rozwija i takiego młodzieżowca dobrze mieć w zespole.

Swoje mecze ligowe gracie w Namysłowie. Jest szansa, że na przykład w rundzie wiosennej będziecie grali w Głuszynie?

Andrzej MOSKAL:– Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat, bo nie czuję się w tej materii do końca kompetentny. W tej chwili na przeprowadzkę nie ma najmniejszych szans. Jakieś pieniądze na modernizację stadionu ostały zabezpieczone, ale nie wiem, jaka to jest kwota i na co wystarczy.

Nazwa klubu sugeruje, że sponsorem strategicznym jest firma z branży rolniczej. Zgadza się?

Andrzej MOSKAL:– Właścicielem tej firmy jest nasz prezes, Ryszard Wołczański, który posiada dużo ziemi, około półtora tysiąca hektarów. Oczywiście zajmuje się handlem zbożem, sprzedażą nawozów mineralnych, pasz, artykułów do produkcji rolnej, artykułów chemicznych i przemysłowych, a nawet skupem i sprzedażą węgla kamiennego. W Głuszynie ma własną stację paliw.

Teraz niedyskretne pytanie – od kiedy jest pan trenerem Agroplonu i jak pan trafił do tego klubu?

Andrzej MOSKAL:– Jestem w tym klubie od stycznia 2014 roku, czyli od II rundy B-klasy.

Dokopałem się do informacji, że jest pan zatrudniony w Głuszynie od 1 lipca 2016 roku. Wcześniej, od lipca 2014 roku, był pan trenerem IV-ligowej Victorii Ostrzeszów, klubu z… Wielkopolski.

Andrzej MOSKAL:– Wszystko się zgadza. Prowadziłem wtedy dwa kluby, widziałem, że Agroplon jest klubem perspektywicznym, a w Victorii Ostrzeszów pracowałem, bo chciałem rozwijać się jako trener.

Powinszować, cztery awanse w ciągu pięciu lat. Ja chciałem jednak zapytać pana o staże trenerskie. „Terminował” pan w takich klubach jak: MKS Kluczbork, GKS Bełchatów (w ekstraklasie), Zagłębie Lubin, Legia Warszawa, Wisła Kraków, Slavia Praga, Sparta Praga, Crystal Palace. Na którym z nich skorzystał pan najwięcej?

Andrzej MOSKAL:– Te staże młodym trenerom, na tzw. dorobku, dają bardzo dużo. Jeżeli chodzi o staże w polskich klubach, to moim zdaniem najlepsza jest Legia Warszawa. Mam na myśli organizację klubu, jego strukturę, organizację treningów i imprez. Najwięcej dały mi jednak rozmowy ze szkoleniowcami – pierwszym trenerem był wtedy Jan Urban, a jego asystentem Jacek Magiera. Jeżeli jadę na staż, to nie tylko po to, by obejrzeć trening, lecz po to, by zebrać jak najwięcej informacji. Pobyt w Slavii i Sparcie Praga pokazał mi, że są to kluby europejskie, jeśli rozumie pan, co mam na myśli. W grudniu byłem w Crystal Palace, gdy ten zespół walczył o utrzymanie w Premier League. Między Anglikami, a Czechami, o naszych klubach nie wspominając, jest przepaść. Pod względem liczby boisk, bazy, podejścia do treningów, liczby trenerów na zajęciach itd. Ale przede wszystkim mentalności i motoryki. Tam się naprawdę zapierdziela.