Dotarliśmy do celu

Na dokładnie dwa miesiące przed startem eliminacji Euro 2024 nowym selekcjonerem reprezentacji Polski został Fernando Santos. Mistrz Europy z 2016 roku podpisał obwarowany klauzulami przedłużenia krótki kontrakt. Zamieszka w Warszawie, w pracy pomagać mają mu polscy asystenci.


Rozsunął się telebim, zagrały światła i wyszedł na scenę, na której wyściskał się z prezesem Cezarym Kuleszą i odebrał symboliczną koszulkę reprezentacji Polski ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wczoraj kilka minut po godzinie 13.00 z pompą – bo w sali vipowskiej, a nie konferencyjnej PGE Narodowego – PZPN oficjalnie zaprezentował Fernando Santosa jako nowego selekcjonera.

– Dziękuję panu prezesowi za zaufanie do mnie i współpracowników. To dla nas olbrzymi zaszczyt. Mówimy o wielkim kraju, jakim jest Polska, o niezwykle bogatej historii i kulturze – powiedział 68-letni Portugalczyk w ojczystym języku i posługując się symultanicznym tłumaczeniem. Zapewnił, że w codziennej pracy używać będzie angielskiego, a z czasem chce nauczyć się… polskiego. Podpisał umowę z naszą federacją do końca eliminacji Euro 2024 z opcją przedłużenia.

Możliwie najlepszy

– Kontrakt zawiera w swojej długości dwa cykle eliminacyjne – do Euro 2024 i mistrzostw świata 2026. Myślę, że jest dobry dla obu stron, są w nim sformułowania zabezpieczające interesy zarówno federacji, jak i trenera. W wynegocjowanych warunkach bardzo istotne będą kwestie osiągania pewnych sukcesów – stwierdził Łukasz Wachowski, sekretarz generalny PZPN.

Reprezentacja Polski formalnie pozostawała bez selekcjonera od 1 stycznia, bo z końcem grudnia wygasła umowa Czesława Michniewicza. W przestrzeni medialnej przewinęło się dobrych kilkanaście nazwisk. Związek rozmawiał z Vladimirem Petkoviciem czy Herve Renardem. Ostatecznie wybór padł na Santosa, który po przegranym ćwierćfinale katarskiego mundialu z Marokiem – po 8 latach – rozstał się z reprezentacją Portugalii.

– Ostatnie tygodnie były dość burzliwe. Wybór był bardzo trudny, ale dotarliśmy do celu. Stać nas było na wybór możliwie najlepszego selekcjonera, jako federacja byliśmy na to gotowi, Zależało nam, by nowy trener reprezentacji Polski miał już doświadczenie w prowadzeniu kadry; by nie było tak, że przyjdzie i dopiero będzie się uczył. Braliśmy pod uwagę doświadczenie, sukcesy, charyzmę, odnoszenie sukcesów. Trener Santos z Portugalią zdobył mistrzostwo Europy, wygrał Ligę Narodów, pracował z bardzo dobrymi piłkarzami i gwiazdami pokroju Cristiano Ronaldo. Nie będę zdradzał, jaka była grupa osób, która współpracowała ze mną przy wyborze trenera. Niech to zostanie naszą tajemnicą. Cel na dziś to awans naszej kadry na Euro i na tym będziemy się skupiać – mówił prezes Cezary Kulesza, który swój wybór próbował utrzymać w tajemnicy do samego końca.

Gruba kasa

Nominacja Santosa „wypłynęła” dopiero w poniedziałkowe południe, bo na Lotnisku Chopina w Warszawie wypatrzyła go redakcja sport.pl. Kilka godzin później szef PZPN wrzucił do sieci zdjęcie z nowym selekcjonerem. Wczoraj, dwie godziny przed prezentacją i konferencją prasową, zatrudnienie Fernando Santosa potwierdzone zostało przez zarząd federacji na specjalnym posiedzeniu. Portugalczyk wedle różnych źródeł zarabiać ma w Polsce między 2 a 3 mln euro rocznie. Podczas kadencji w Grecji (2010-14) mógł liczyć na blisko 900 tys. dolarów, zaś ostatnio w ojczyźnie – około 2,3 mln euro. Podczas konferencji wspominano, jak 17 lat temu Leo Beenhakker był prezentowany w otoczeniu produktów browaru Tyskie, który finansował część jego zarobków. Słysząc to pytanie, prezes Kulesza i sekretarz Wachowski uśmiechając się wskazywali na leżące przy nich kabanosy Tarczyński, ale…

– Trener Santos nie ma żadnego osobnego kontraktu. To kontrakt tylko między nim a PZPN. W budżecie PZPN ogromne pieniądze pochodzą od sponsorów. To efekt naszej wieloletniej pracy. Dzięki niej mamy na tyle stabilną sytuację finansową, że jesteśmy w stanie poradzić sobie z tym kontraktem – tłumaczył Łukasz Wachowski. „Sport” już miesiąc temu pisał, że budżet federacji na 2023 rok wyniesie około 360 mln zł, dlatego liczy się z wydatkiem na selekcjonera rzędu 10 mln zł.

Z Piszczkiem i Kaczmarkiem?

Santos zabiera do polski swoich trzech wieloletnich współpracowników: asystenta, trenera bramkarzy i analityka. Wśród nich mają znaleźć się takie nazwiska jak Fernando Justino i Ilidio Vale. W kadrze nie powinno zabraknąć miejsca dla wieloletniego szefa banku informacji Huberta Małowiejskiego. Ważna dla PZPN pozostaje kwestia polskich asystentów, którzy pełniliby istotną rolę w sztabie – tak, by po kadencji Santosa nasz futbol coś z niej miał, pamiętając sytuację sprzed lat, gdy Adam Nawałka łapał trenerskie doświadczenie u boku Leo Beenhakkera.

– Każdemu trenerowi, z którym rozmawialiśmy, mówiliśmy, że bardzo chcemy, aby w sztabie byli nasi trenerzy, mogący się uczyć, z których wiedzy później polska piłka będzie mogła korzystać – zaznaczał prezes Kulesza.

Jest dwóch kandydatów, którzy mają już gotowe umowy do podpisu i pozostaje kwestia ich decyzji: to Łukasz Piszczek i Tomasz Kaczmarek. Żadnego przedstawiać nie trzeba. Piszczek to wybitny reprezentant Polski, który w Borussi Dortmund był prowadzony przez wybitnych trenerów, jak Juergen Klopp, Thomas Tuchel czy Lucien Favre. Jest chwalony w Szkole Trenerów PZPN za merytorykę, którą wnosi na przyspieszony kurs UEFA A, którego jest uczestnikiem. Od kilku lat – a od 1,5 roku już osobiście, nie zdalnie – dogląda rodzimego trzecioligowego LKS-u Goczałkowice. Kaczmarek zaś pracował już w ekstraklasie z Lechią Gdańsk. Wcześniej poznał już specyfikę reprezentacyjną jako członek sztabu kadry Egiptu. Piszczek i Kaczmarek mają już za sobą spotkanie z Santosem.

Na stałe w stolicy

Portugalscy współpracownicy nowego selekcjonera zostają już w Polsce. On sam doleci tu w lutym, gdy domknie wszystkie swoje sprawy w ojczyźnie i – w odróżnieniu choćby od Paulo Sousy – będzie w Warszawie na stałe. Mówi, że musi jeszcze tylko znaleźć mieszkanie, w którym dobrze będzie czuł się wraz z małżonką. Zamierza pojawiać się na meczach ekstraklasy, ale to nie wszystko.

– Pracę trenera Santosa będziemy mogli ocenić za jakiś czas, ale wierzę, że wniesie bardzo dobrego nie tylko do naszej reprezentacji, lecz całej polskiej piłki. Trener zadeklarował, że chce uczestniczyć w procesie szkolenia młodzieży, udoskonalać je. To dla nas bardzo ważne. Będzie miał przegląd reprezentacji juniorskich i młodzieżowych, zamierza jeździć na mecze, rozmawiać z trenerami, sztabami tych zespołów. Wiem, że przyniesie to określony efekt – przekonywał szef PZPN.

Nadmieńmy też jeszcze, że zarząd PZPN wyznaczył wczoraj swojego członka Radosława Michalskiego jako osobę odpowiedzialną za reprezentację Polski, mającą pełnić funkcję łącznika między nią a zarządem, przebywać na meczach czy zgrupowaniach.


Fernando Santos został zaprezentowany jako nowy selekcjoner reprezentacji Polski dokładnie dwa miesiące przed debiutem – 24 marca kadra zainauguruje eliminacje Euro meczem z Czechami w Pradze. 3 dni później biało-czerwoni zmierzą się z Albanią – prawdopodobnie na walczącym z awarią dachu PGE Narodowym, na którym Santos rywalizował już z Polską w pamiętnym meczu otwarcia Euro 2012 w roli selekcjonera Grecji. Gdy w październiku losowano grupy eliminacji Euro 2024 i Czesław Michniewicz wchodził do lobby hotelu we Frankfurcie, tym, który uczynił to tuż za jego plecami, był… Fernando Santos. Piłkarska fortuna kołem się toczy. Prezes Kulesza przedstawił go wczoraj niefortunnie jako… Filipe. Szefowi PZPN wypada zatem życzyć, by współpraca z pierwszym wybranym przez niego zagranicznym selekcjonerem skończyła się lepiej niż zaczęła.


  • 3. ZAGRANICZNY selekcjoner w historii zaczyna pracę z reprezentacją Polski. Holender Leo Beenhakker (2006-09) i Portugalczyk Paulo Sousa (2021-22) prowadzili biało-czerwonych w finałach mistrzostw Europy.
  • 3 MILIONY EURO zarabiać ma wedle nieoficjalnych informacji Fernando Santos
  • 8,5 MIESIĄCA dzieliło koniec pracy Santosa w Panathinaikosie (październik 2002) od początku w Sportingu Lizbona (lipiec 2003). Czemu o tym wspominamy? Bo to jego najdłuższa przerwa od zatrudnienia w trwającej od lat 80. karierze.

Fot. Adam Starszynski / PressFocus