Dramaturgia godna Oscara

Korona po raz pierwszy od października wykaraskała się ze strefy spadkowej udowadniając, że jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa.


Kamil Kuzera miał być tylko opcją zastępczą, dopóki szefostwo kieleckiego klubu nie znajdzie kogoś odpowiedniego w miejsce zwolnionego Leszka Ojrzyńskiego. Okazało się, że szukać nie musi. Asystent ówczesnego szkoleniowca, a wcześniej wieloletni piłkarz i wychowanek klubu, okazał się bowiem strzałem w dziesiątkę.

Oscarowa dramaturgia

Zaczął co prawda od trzech porażek, ale w kolejnych 6 spotkaniach poległ już tylko raz, aż 4-krotnie wygrywając. Gdy jest się beniaminkiem zakopanym głęboko w strefie spadkowej, nie jest to rzecz oczywista. Patrząc na tabelę ekstraklasy tylko za okres pracy Kuzery, można zauważyć, że Korona… jest na miejscach 5.-8., mając tyle samo punktów co Pogoń, Warta, ale również… Miedź Legnica (może więc na Dolnym Śląsku nie powinni jeszcze zapoznawać się z atlasem geograficznym pierwszoligowych wyjazdów?).

Spotkanie minionej kolejki było dla Korony szczególne. W jednych z najgorętszych derbów Małopolski (bo właśnie tam – mimo przydziału administracyjnego – leżą Kielce oraz Radom) pokonała odwiecznego rywala, Radomiaka, zresztą po raz drugi w sezonie. Dla kielczanina Kuzery tryumf musiał smakować wyjątkowo. W końcu na stadionie zjawiła się solidna publika w liczbie ponad 10 tysięcy fanów, atmosfera była taka, jak na ekstraklasę przystało, a jego piłkarze – mimo że zaczęli od szybko straconej bramki – potrafili sprawnie zdominować przeciwnika i na wyjątkowo błotnistej murawie odrobić straty i wygrać. Udało się to zrobić w iście filmowym stylu, bo decydujące trafienie padło w 93 minucie. Ostatnio w Hollywood rozdawali Oscary i kto wie, czy kielecko-radomskie derby nie zgarnęłyby jakiejś statuetki za swoją dramaturgię, tym bardziej że… Kuzera w dzień spotkania obchodził swoje 40. urodziny. Choć na pomeczowych konferencjach słynie z pokerowej, kamiennej twarzy, tak tym razem wydawało się, że jego mięśnie były jakby mniej napięte.

Już się nie świecą

– Pół żartem mówiąc, zorganizowałem chyba najlepszą imprezę dla 10 tysięcy ludzi, jaka w ostatnim czasie mogła się wydarzyć w Kielcach – mówił solenizant. – Próbowaliśmy grać w piłkę, stwarzaliśmy sytuacje i decydującą bramkę mogliśmy zdobyć szybciej. Cieszymy się bardzo, bo ciężko pracujemy na punkty, a nie przychodzą one łatwo. Z treningu na trening i z meczu na mecz widać jednak postęp mojej drużyny i to jest dla mnie w tej chwili najważniejsze – przyznał Kamil Kuzera, z czym zgodzić się zdecydowanie nietrudno. Korona jest dużo lepiej zorganizowana, ale nie ogranicza się tylko do „antyfutbolu”. Warunki do gry były w sobotę bardzo złe, a mimo tego gracze beniaminka prezentowali się znacznie lepiej niż wyżej notowany w tej chwili Radomiak. To buduje atmosferę w batalii o utrzymanie.

– Dla mnie kluczem jest świadomość tych chłopaków tego, co robimy na boisku. Odmienienie losów spotkania na pewno buduje, bo to nie było łatwe do zrobienia, ale… po prostu to zrobiliśmy. Byliśmy zdeterminowani. Wiedzieliśmy, że mecz wygra drużyna lepsza, lepiej zorganizowana i taką była Korona Kielce. Zwycięstwo było zasłużone.

– Przestaliśmy się świecić na czerwono, to każdemu daje ulgę – dodał po chwili Kuzera. – Ale wiemy, że przed nami jeszcze daleka droga. Mamy swoje spotkania i w każdym musimy szukać punktów. Walka o utrzymanie cały czas się toczy i najważniejsze, aby patrzeć na siebie, bo innymi tematami nie ma co sobie zawracać głowy. Punktujemy i z tego jesteśmy zadowoleni, tego chcemy się trzymać.


Fot. Marcin Bulanda/PressFocus