Dramatyczna końcówka w Gnieźnie

Po 12. biegach beniaminek prowadził już 10 punktami i nic nie wskazywało na jakiekolwiek kłopoty. Tym bardziej, że tak naprawdę jedynym jasnym punktem w ekipie przyjezdnych zdawał się być Kacper Woryna. Wychowanek ROW-u w swym pierwszym starcie dał się przywieźć na 1:5, ale szybko dopasował swój sprzęt do gnieźnieńskiego owalu. On po nim nie jeździł, on nad nim „fruwał”, odbijając się nawet od bandy by się dodatkowo napędzić.

Jego popisem był chociażby 10. bieg, w którym przez trzy okrążenia jechał za Eduardem Krcmarem i Adrianem Gałą, aż nagle na ostatnim łuku nabrał takiej prędkości, że po zewnętrznej minął ich obu.

Lekiem na „wyjazdowe zło” miał się okazać dla ROW-u Andrzej Lebiediew. Ani jednak wypożyczony z Betard Sparty Wrocław indywidualny mistrz Europy, ani Troy Batchelor, ani pozostali rybniczanie nie potrafili się dopasować do specyficznej gnieźnieńskiej nawierzchni. Synonimem ich nieporadności był 9. wyścig. Spod taśmy świetnie wyjechali w nim: Mateusz Szczepaniak i Troy Batchelor, ale już na wyjściu z pierwszego łuku byli na dwóch ostatnich pozycjach, bo z ogromną swobodą po wewnętrznej minął ich Marcin Nowak, a spod bandy to samo uczynił Jurica Pavlić.

Przed biegami nominowanymi dzięki Worynie i Batchelorowi ROW zbliżył się na osiem punktów. Nic nie wskazywało jednak na to, iż może pokusić się chociażby o remis.

W 14. biegu znakomicie ze startu ruszył jednak Batchelor, a szybko dołączył do niego Lebiediew, chociaż mocno blokował go Gała. Gdy tuż przed końcem trzeciego okrążenia przewrócił się jadący na ostatniej pozycji Mirosław Jabłoński wszystkim wydawało się, iż dojdzie do powtórki w trzyosobowym składzie.

Analizując powtórki sędzia dopatrzył się jednak, że Gała próbując powstrzymać wyprzedzającego do Łotysza, wysoko podniósł nogę, chcąc go zablokować i kopnąć w motocykl. To poskutkowało czerwoną kartką dla gnieźnianina i wykluczeniem. Tym samym do powtórki przedostatniego biegu stanęli tylko rybniczanie i zmniejszyli stratę do trzech punktów.

Losy meczu miał więc rozstrzygnąć ostatni wyścig. Rozgrywany był na dwie raty, bo za pierwszym razem Pavlić ze Szczepaniakiem prawie jednocześnie złożyli się w pierwszym łuku i doszło do upadku zawodnika gości. Gdyby arbiter chciał, mógłby doszukać się przewinienia zawodnika Startu, ale tego miejscowi kibice już by chyba nie przeżyli.

Doszło zatem do powtórki w pełnym składzie i chociaż kolejny fenomenalny bieg zaliczył Woryna, to było to dla gości zbyt mało aby odwrócić losy pojedynku i wygrać pierwszy wyjazdowy mecz w sezonie. Pavlić pilnował bowiem Szczepaniaka i przywiózł dwa punkty, zapewniające gnieźnianom zwycięstwo. Gościom, którzy stracili na rzecz Startu drugą pozycję w ligowej tabeli, na osłodę pozostał bonus za dwumecz.

 

CAR GWARANT START GNIEZNO – ROW RYBNIK 45:44

CAR GWARANT START: Nowak 6+2 (3, 1*, 2*, 0); Pavlić 12+1 (2*, 2, 3, 3, 2); Gała 6+1 (2, w, 1*, 3, w); Krcmar 7 (0, 3, 2, 2, 0); M. Jabłoński 7 (3, 2, 2, 0, w); Bogdanowicz 2+1 (1, 1*, 0); Krakowiak 5+1 (3, 2*, 0). Menedżer Rafael Wojciechowski.

ROW: Karpow 3+1 (1, 1, -, 1*); Lebiediew 6+1 (0, 2, 1, 1*, 2); Mat. Szczepaniak 7 (1, 3, 0, 2, 1); Batchelor 8 (3, 0, 1, 1, 3); Woryna 16 (1, 3, 3, 3, 3, 3); Skupień 4 (2, 0, 2); Chmiel 0 (0, 0, 0). Menedżer Jarosław Dymek.

Bieg po biegu: 5:1, 4:2 (9:3), 2:4 (11:7), 5:1 (16:8), 3:3 (19:11), 3:3 (22:14), 3:3 (25:17), 2:4 (27:21), 5:1 (32:22), 3:3 (35:25), 3:3 (38:28), 3:3 (41:31), 2:4 (43:35), 0:5 (43:40), 2:4 (45:44).

Pierwszy mecz: 68:22 dla Rybnika. Bonus: ROW.