GKS Tychy – Górnik Polkowice. Drgnęło po zmianach

Przerwana seria porażek, ale remis z Górnikiem Polkowice nie jest dla tyszan powodem do zadowolenia.


W filmach słynnego reżysera dreszczowców Alfreda Hitchcocka obowiązywała zasada: na początku powinno być trzęsienie ziemi, a potem napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. W GKS-ie Tychy do „trzęsienia ziemi” doszło w piątek, bo dzień po przegranym meczu trójkolorowych z Arką Gdynia władze klubu zwolniły Artura Derbina. Jego miejsce zajął tyszanin z krwi i kości oraz wychowanek klubu Jarosław Zadylak, którego zadaniem było po trzech porażkach przerwać złą passę.

Wydawało się, że okazja do przełamania jest znakomita, bo na Stadion Miejski przejechała drużyna zajmująca ostatnie miejsce. Niektórzy jednak zwracali nieśmiało uwagę, że Górnik Polkowice w poprzednich czterech meczach zdobył 8 punktów za dwa remisy oraz dwa zwycięstwa i już nie jest typową „czerwoną latarnią”, tylko złapał kontakt z rywalami w strefie spadkowej. O tym, że nie był to przypadek, podopieczni Szymona Szydełki pokazali na murawie. Wprawdzie nominalnie grali w defensywnym ustawieniu 5-3-2, ale śmiało atakowali i w 28. minucie udokumentowali swoją przewagę. Zza prawego narożnika pola karnego Abdallah Hafez wykonał wrzutkę na 7. metr przed bramkę Konrada Jałochy. Tam Adrian Purzycki uprzedził Dominika Połapa i oddał celny strzał głową. Wprawdzie bramkarz tyszan zdołał odbić futbolówkę, ale błyskawicznie doskoczył do niej Rafał Karmelita i dobitką z metra ustalił wynik pierwszej połowy. Niewiele brakowało, żeby zmienił go Kamil Szymura… samobójczym golem, bo po sprytnym rozegraniu rzutu wolnego przez Antoniego Kozubala w 34. minucie Purzycki zagrał piłkę z prawego skrzydła w pole bramkowe, a stoper tyszan interweniował niezbyt pewnie i odetchnął z ulgą, gdy futbolówka minęła słupek.

Tyszanie zaatakowali dopiero w drodze do szatni i byli blisko wyrównania, bo po szarży Nemanji Nedicia sam na sam z Jakubem Szymańskim znalazł się Marcin Kozina, który uciekł Karolowi Fryzowiczowi i strzelając z 6. metra, trafił golkipera futbolówką w nogę. Jeszcze starał się dobijać Daniel Rumin, ale Marcin Biernat nie dopuścił do wykonania dobitki.
Po przerwie i trzech roszadach w składzie tyszan ich napór zaczął rosnąć, ale nie przynosił sytuacji bramkowych, więc rywale ruszyli z kontrą. W 53. minucie Hafez niczym „shinkansen” przemknął obok „towarowych” i zagrał do Fryzowicza. Mający za sobą debiut w ekstraklasie doświadczony polkowiczanin przegrał jednak pojedynek z Jałochą, a w dodatku, gdy po ofiarnej interwencji bramkarz tyszan leżał, cierpiąc na murawie Fryzowiczfinalizując akcję, trafił w stojącego na linii bramkowej Krzysztofa Wołkowicza.

Ta niewykorzystana okazja zemściła się w 68. minucie. Wtedy to Dominik Połap, wrzucił piłkę z autu w pole karne, a po przedłużeniu lotu piłki przez Wiktora Żytka w roli napastnika wystąpił stoper Nemanja Nedić i wygrywając pojedynek powietrzny z Biernatem, uderzeniem z 6. metra doprowadził do wyrównania.

To jednak nie zadowoliło miejscowych i atakowali dalej więc… w 73 minucie narazili się kontrę. Mateusz Piątkowski sfinalizował ją jednak lekkim strzałem po ziemi z linii pola karnego, więc Jałocha nie miał problemu ze skuteczną interwencją, a jego partnerzy mogli nadal myśleć o ofensywie. Momentami zamykali nawet przyjezdnych w hokejowym zamku, ale zabrakło „klucza” i ostatecznie mecz zakończył się remisem.

v 1:1 (0:1)

0:1 – Karmelita, 28 min, 1:1 – Nedić, 68 min (głową).

GKS: Jałocha – Połap, Nedić, Szymura, Mańka – Kozina (46. Wachowiak), Paprzycki (46. Żytek), Czyżycki, Grzeszczyk, Wołkowicz (60. Steblecki) – Rumin (46. Jaroch). Trener Jarosław ZADYLAK.

GÓRNIK: Szymański – Fryzowicz, Bojdys, Biernat, Ratajczak, Karmelita (67. Opałacz) – Purzycki, Makuch, Kozubal (58. Żołądź) – Piątkowski (75. Hehedosz), Hafez (75. Szuszkiewicz). Trener Szymon SZYDEŁKO.

Sędziował Marcin Kochanek (Opole). Widzów 1628.

Żółte kartki: Połap, Czyżycki – Fryzowicz, Hafez, Bojdys.

Piłkarz meczu – Nemanja NEDIĆ.


Fot. Łukasz Sobala / PressFocus