Drużynowy epilog na olimpijskiej skoczni

Zanosi się na najbardziej wyrównany konkurs zespołowy w historii IO. Polacy zamierzają walczyć o medale.


Ostatnim akcentem rywalizacji skoczków narciarskich w Zhangjiakou będzie poniedziałkowy konkurs drużynowy. Polacy będą bronić brązowego medalu wywalczonego przed czterema laty w Pjongczangu. Gdyby zliczyć noty z konkursu sobotniego (w przypadku zawodników, którzy nie zakwalifikowali się do drugiej serii pierwszą notę mnożymy razy dwa), to zbyt dużych powodów do optymizmu nie mamy.

Polacy zajęli zespołowo szóste miejsce, a strata do podium była znaczna – 24,6 pkt. Najlepsi okazali się Słoweńcy, mimo iż żaden z nich nie stanął na podium, przed Niemcami i Austriakami. Czwarty wynik uzyskali Norwegowie, a piąty Japończycy. Różnice między Polakami a dwiema drużynami, które nas bezpośrednio wyprzedziły, nie były jednak tak duże, bo wyniosły niecałe 10 pkt. W czołówce również było ciasno, bo Niemcy pokonali Austriaków o niecałe 2 punkty. Zanosi się zatem na najbardziej wyrównaną drużynówkę w historii IO. Do medalu kandyduje, naszym zdaniem, sześć drużyn, a ponadto bardzo dobrze skaczą w Zhangjiakou Rosjanie.

Konkursy drużynowe rządzą się swoimi prawami. Zmagania indywidualne i podliczenie not poszczególnych reprezentacji nie jest do końca miarodajne, choćby z tego powodu, że zanim na skoczni w sobotę pojawił się pierwszy ze Słoweńców, wszyscy Polacy oddali już swoje skoki. Kolejność startów ma znaczenie, o czym wiele razy wspominał Kamil Stoch.

Aby nasz zespół rzeczywiście miał włączyć się do walki o medale, to potrzebuje lepszych skoków szczególnie dwóch zawodników: Piotra Żyły i – przede wszystkim – Dawida Kubackiego, który po brązowym medalu na skoczni normalnej stracił nieco rezonu na obiekcie dużym. Dlatego też „Mustaf” wczoraj postanowił potrenować, bo organizatorzy umożliwili przeprowadzenie trzech serii próbnych dla chętnych. Zgłosiło się zaledwie 30 zawodników.

Spośród Polaków wystartowali Kubacki właśnie, a także Stefan Hula, czyli decyzję o składzie drużyny na dzisiejszy konkurs trener Michal Doleżal podjął wcześniej. Trudno bowiem wyobrazić sobie sytuację, by Hula walczył o miejsce z medalistą olimpijskim. Najstarszy z naszych zawodników dostał szansę pożegnania się z olimpijskim obiektem.

Kubacki pierwszy skok miał słaby. Wylądował na 121 metrze i był 11. w okrojonej stawce, bo wszystkie czołowe zespoły oszczędzały swoich najlepszych zawodników, a Niemcy, Japończycy i Słoweńcy postanowili przeprowadzić selekcję. W drugiej próbie zawodnik z Szaflar spisał się dużo lepiej. Skoczył 130 m i był 5. W trzeciej serii, podobnie jak Stefan Hula, nie wystartował. W poniedziałek wraz z Piotrem Żyłą, Pawłem Wąskiem i Kamilem Stochem, powalczy o medal. – Mamy na to szansę – powiedział Michal Doleżal, trener naszego zespołu.


Fot. PressFocus