Dublet zapadnie w pamięci

Na początku kwietnia Sebastian Bergier zaaplikował pół tuzina goli Pogoni Imielin w meczu „okręgówki”, co spodobało się trenerowi Rafałowi Górakowi i ułatwiło trafną decyzję o wystawieniu go w pierwszym składzie na spotkanie z Górnikiem Łęczna.


Takiego debiutu w wyjściowym składzie swojej nowej drużyny życzyłby sobie każdy napastnik. Sebastian Bergier w sobotni wieczór pierwszy raz otrzymał tak dużą szansę od trenera Rafała Góraka i odpłacił się za nią z nawiązką. Potrzebował ledwie 24 minut, by ustrzelić dublet, prowadząc GieKSę do zasłużonego zwycięstwa 2:0 z Górnikiem Łęczna. – Muszę zaznaczyć pracę całego zespołu. Bez niego tych dwóch bramek bym nie zdobył – mówi skromnie Bergier.

Musiał poczekać

23-latek trafił na Bukową dosłownie godziny przed rozpoczęciem rundy wiosennej. Był elementem bardziej złożonej transakcji, czyli transferu Patryka Szwedzika z Katowic do Śląska Wrocław. Bergier powędrował w przeciwnym kierunku, pierwszy raz definitywnie opuszczając klub, którego jest wychowankiem; w którym rozegrał 31 meczów w ekstraklasie (bez gola) i z którego jeśli odchodził, to tylko na chwilę, będąc wypożyczany do Mielca czy Suwałk. Z GKS-em związał się umową na 2,5 sezonu, ale musiał swoje odczekać.

Na pierwszy tegoroczny mecz, do Niecieczy, jeszcze nie pojechał, bo zaczął się ledwie dobę po tym, jak katowiczanie ogłosili jego pozyskanie. Zadebiutował tydzień później z Podbeskidziem Bielsko-Biała. Od tamtej pory pojawiał się na boisku w każdym kolejnym spotkaniu, tyle że każdorazowo – w roli zmiennika, zastępując czy to Jakuba Araka, czy Marko Roginicia, czy Mateusza Marca. 7-krotnie wchodząc na murawę z ławki, w ciągu 162 minut ani razu nie wpisał się na listę strzelców, nie miał też tak naprawdę jakiejś klarownej, godnej rozpamiętywania okazji.

To ten przebłysk

Co utorowało mu drogę do wyjściowego składu? Raz – to kiepska i obligująca do szukania nowych rozwiązań postawa zespołu, przede wszystkim w kwestii osiąganych wyników i długiej serii bez wygranej. Dwa – nieimponujący dorobek innych nominalnych napastników. Arak strzelił w tym sezonie 7 goli, z czego 2 – tej wiosny, z Wisłą i Arką, marnując jeszcze po drodze rzut karny w starciu z Sandecją Nowy Sącz. Roginić zaś do siatki trafił tylko 2-krotnie: podczas… lipcowej inauguracji z ŁKS-em Łódź oraz we wrześniu w Łęcznej.

Trzeci powód wzrostu akcji Sebastiana Bergiera to rozegrany 5 kwietnia na sztucznym boisku ośrodka „Kolejarz” przy Alfreda mecz z Pogonią Imielin w ramach klasy okręgowej. Rezerwy GieKSy wygrały 10:2, a łupem Bergiera padło aż 6 bramek.

– Sebastian trafił do naszego zespołu za Patryka Szwedzika trochę późno, po przygotowaniach do rundy wiosennej. Bardzo liczyłem na Marko Roginicia, Kuba Arak z kolei ma u mnie stały poziom. Ani mnie nie rozczarowuje, ani nie doprowadza do innych rzeczy, bo to po prostu bardzo solidny piłkarz. Na Sebastiana czekaliśmy; na przebłysk czegoś więcej. Zagrał w wysoko wygranym meczu rezerw, strzelił bardzo dużo goli, co mi się spodobało. Decyzję o wystawieniu go z Łęczną od pierwszej minuty podjąłem na podstawie treningów i właśnie tego meczu rezerw – mówi trener Górak.

Na pięciu frontach

Ta decyzja okazała się bardzo słuszna. Najpierw dobijając „wyplute” przez Macieja Gostomskiego uderzenie Grzegorza Rogali z dystansu, a następnie trafiając zza „szesnastki” lewą nogą w krótki róg, Bergier walnie przyczynił się do przełamania GKS-u i tego, że licznik meczów bez ligowego zwycięstwa zatrzymał się na cyfrze „9”. Mógł nawet zapisać na swoim koncie hat tricka, bo jeszcze przed końcem pierwszej połowy kropnął z powietrza, ale tym razem bramkarz łęcznian spisał się bez zarzutu.

– Dążyłem do strzelenia kolejnych goli. Szkoda, że się nie udało, ale doceniam, co jest, czyli te dwie zdobycze. Na pewno zapadną w mojej pamięci, to moje pierwsze bramki w GKS-ie – mówi napastnik, który w tym sezonie grał już na pięciu różnych frontach. W 16 występach w ekstraklasie nie znalazł drogi do siatki ani razu, w II-ligowych rezerwach Śląska trafił 5-krotnie w 9 spotkaniach, w GKS-ie gra w I lidze i zaliczył wspomniany efektywny epizod w „okręgówce” w barwach rezerw, a poza tym zdobył też 1 bramkę w 2 meczach Śląska w Pucharze Polski.

Warto zauważyć, że z zawodników będących obecnie w katowickiej kadrze, autorem poprzedniego dubletu był środkowy pomocnik Marcin Urynowicz w listopadzie… 2020, jeszcze w II lidze, gdy GKS wygrał we Wrocławiu z rezerwami Śląska 3:0. Owszem, potem po 2 gole w jednym meczu potrafił – i to niejednokrotnie – strzelać Patryk Szwedzik czy Filip Szymczak, hat trick zdarzył się Arkadiuszowi Woźniakowi, ale żadnego z nich przy Bukowej już nie ma.

Kierunek derby

Teraz Bergier będzie chciał pójść za ciosem w niedzielnych derbach w Tychach. – Jak to derby – pewnie czeka nas dużo walki. Będziemy musieli wykazać się chłodną głową i pojechać jak po swoje, by zdobyć kolejne 3 punkty. Najważniejsze, że po wielu meczach bez wygranej w sobotę w końcu przełamaliśmy się – i to u siebie, przy Bukowej. Kilka dni wcześniej z Odrą bardzo źle weszliśmy w spotkanie, nie stworzyliśmy żadnej klarownej okazji. Z Łęczną było ich sporo, kilka mogliśmy lepiej rozwiązać, ale i tak cieszyliśmy się z dwóch bramek i trzech punktów – przyznaje napastnik.


Na zdjęciu: Sebastian Bergier potrzebował 24 minut, by w swym debiucie w wyjściowym składzie zdobyć tyle bramek, ile dwaj pozostali napastnicy GieKSy przez całą wiosnę.
Fot. /PressFocus