Dudek: Teraz wiem, że nie wolno się poddawać [WYWIAD]

Zadaje Pan kłam powiedzeniu, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Co zadecydowało o Pańskim powrocie do Zagłębia?
Dariusz DUDEK:
– Z jednej strony chęć dokończenia pewnej misji, która patrząc z perspektywy czasu, została przerwana zbyt szybko, a z drugiej osoba Marcina Jaroszewskiego, prezesa Zagłębia.

Jeśli chodzi o kwestię mojego rozstania z Zagłębiem, to po meczu z Lechią Gdańsk doszedłem do wniosku, że nie chcę być już trenerem w Sosnowcu. Uważałem, że nie jestem w stanie sprawić, aby drużyna złożona z tych zawodników zaczęła wygrywać. Nie ukrywam jednak, że błędem było to, że tak szybko się poddałem. Być może zabrakło mi wtedy doświadczenia.

Po tej całej sytuacji zadzwonił do mnie nawet Michał Probierz, który powiedział mi, że w tej sytuacji nie powinienem rezygnować. To była dla mnie trudna sytuacja, ale nauczyła mnie ona tego, że nie można się poddawać. Co do prezesa, to cieszę się, że został w klubie mimo wcześniejszych deklaracji o odejściu. Pracowało nam się bardzo dobrze i wierzę, że tym razem też tak będzie. Prezes ostatecznie przekonał mnie, że warto wrócić na Ludowy.

Ile jest prawdy w tym, że Pana powrót do Zagłębia był uzależniony od zwolnienia byłego dyrektora sportowego Roberta Stanka oraz Piotra Calińskiego, byłego kierownika drużyny.
Dariusz DUDEK:
– Bardzo dobrze, że te sprawy zostały poruszone, bo mogę ostatecznie sprostować pogłoski, niedomówienia, wręcz legendy, które krążyły po meczu w Gdańsku. Wbrew pojawiającym się opiniom po meczu z Lechią nie doszło do żadnej bójki, w której miałem rzekomo uczestniczyć. Nie pobiliśmy się z Robertem. Jednocześnie chciałem podkreślić, że wiązanie mnie z jakimiś alkoholowymi historiami również jest nie na miejscu.

Jestem abstynentem, nie mam problemu z alkoholem. Nie jest prawdą, że zwolniłem Roberta czy Piotrka. Mam kontakt zarówno z jednym, jak i z drugim. Razem pracowaliśmy, osiągnęliśmy sukces, jakim był awans do ekstraklasy. To był fajny okres. Teraz rozpoczynam nowy rozdział w klubie. Sprawy personalne w tym przypadku były podjęte przed moim przyjściem. Skoro jesteśmy przy personaliach, to jeśli chodzi o sztab szkoleniowy, zajedzie w nim kilka zmian, ale potrzebujemy na to jeszcze trochę czasu. Znajdą się w nim osoby wybrane przeze mnie.

Drugie podejście do pracy w Sosnowcu zaczyna Pan podobnie jak za pierwszym razem od meczu na Stadionie Ludowym. Nie obawia się Pan reakcji kibiców w przypadku kolejnej porażki?
Dariusz DUDEK:
– Kibice mają swoje prawa, prawda jest także, że wszystkim nigdy się nie dogodzi. Dla jednych będę dobrym trenerem, dla innych nieudacznikiem i podobnie rzecz ma się z piłkarzami. Każdy kibic ma swój pomysł na zespół, na trenera, na transfery. Przyszedłem tutaj, a konkretnie wróciłem, z planem i pomysłem jak to wszystko powinno teraz wyglądać. Mam nadzieję, że teraz na bazie moich doświadczeń, będę w stanie ponownie zrobić coś tak dużego, jak awans do ekstraklasy. Jednak teraz wiem, że lepiej wywalczyć awans w przeciągu dwóch czy trzech lat, będąc w stu procentach gotowym na to wyzwanie.

Gra w Ekstraklasie jest fajna, ale nie może być tak, że gramy w niej bez pieniędzy czy odpowiednich zawodników. Na takim poziomie piłkarze muszą mieć ogromną jakość. Celem na ten sezon jest utrzymanie tego zespołu w ryzach oraz poprawa mentalności. Nie tyle wśród zawodników, ile przede wszystkim w całym środowisku wokół klubu.

Oczekiwania są takie, że natychmiast trzeba wrócić do Ekstraklasy, ale będzie to bardzo trudne. Moim marzeniem było przygotowanie zespołu od podstaw, według swojej własnej wizji. Jednak kolejny raz wchodzę do drużyny, która dopiero co straciła trenera, muszę teraz swoimi działaniami doprowadzić do zmiany obecnej sytuacji, tak jak zrobiłem to, gdy pierwszy raz obejmowałem Zagłębie.

Najważniejsze jest, aby szybko wydostać się z dołu tabeli, ponieważ różnice punktowe są coraz większe. Teraz liga jest inaczej skonstruowana i nawet będąc na szóstym miejscu, jest możliwość walki o awans. Myślę jednak, że lepiej byłoby się powoli przygotować do powrotu do Ekstraklasy, ponieważ ostatnio popełniliśmy wspólnie zbyt wiele błędów.